Nonszalancja i bylejakość. Publicyści o bon-ton Donalda Tuska
Konferencja prasowa, podczas której premier ogłosił proponowany skład nowego rządu, rozpoczęła się o 11.30, choć zapowiadana była na pół godziny wcześniej. - Podobno premier rozmawiał z Pawlakiem. Nie uważam, żeby to było poważne traktowanie opinii publicznej w tak ważnym dniu. A potem było już tylko gorzej - oceniła Janina Paradowska.
Zgodzili się z nią komentatorzy. - To nie pierwszy raz. Chyba żadna konferencja Tuska nie zaczęła się jeszcze punktualnie - zauważył Wiesław Władyka. - Może to dowód zatroskania i utrudzenia pana premiera, który do ostatniej chwili musi rozmawiać, ale jest coś w tym niepoważnego. O 11. odjeżdżają pociągi i premier też musi odjechać ze swoją konferencją - wskazywał na zasady dobrego wychowania publicysta.
Lis: gdy się spóźniam, dzwonię, uprzedzam i przepraszam
- To kwestia elementarnej grzeczności - wtórował mu Tomasz Lis. - Czasem zdarzają się sytuacje ekstraordynaryjne, wtedy wyciągamy telefon i mówimy "przepraszam, spóźnię się, bo..." Tu nie ma tego zwyczaju, jest tylko "pocałujta w d... wójta" - powiedział redaktor naczelny "Wprost".
Nowy rząd Tuska. Premier: Gowin ma pozytywną szajbę
- Ten styl przeniósł się na całą konferencję. Nie chcę przesadzać z krytyką, ale to nie było dobre wystąpienie. Prezentacja była byle jaka, nonszalancka. Miałem wrażenie, że premier nawet zapominał nazwisk swoich ministrów. Te etykiety, które im nadawał... - mówił Wiesław Władyka, na dowód przywołując reakcję młodszych kolegów ze swojej redakcji. Słuchając wystąpienia premiera mieli się dziwić: "co on, dowcipy sobie robi?"
"Jawna kpina" premiera z Grzegorza Schetyny
Tomasz Wołek zwrócił też uwagę na sposób, w jaki Donald Tusk mówił o Grzegorzu Schetynie. - To była już jawna kpina i nie skrywana uszczypliwość. Udawać, że się sobie przypomina i z pamięci wywołuje, jakie Schetyna zajął stanowisko... Premier teoretycznie mógł nie pamiętać członków wszystkich pozostałych komisji, ale nie mógł zapomnieć, gdzie umieścił Grzegorza Schetynę - byłego marszałka Sejmu, wicepremiera i drugą postać w jego partii - wskazywał błędy Tuska publicysta.
Rząd słabszy od poprzedniego
Na "pogardliwe nazwanie" przyszłych ministrów "zderzakami" z kolei zwróciła uwagę Janina Paradowska. - To obniżenie szans tego rządu na starcie. Jak komentatorzy to mówią, wydaje się w porządku, ale gdy sam premier używa takiego określenia... - dziwiła się publicystka.
Ostatni gwóźdź do trumny przybił Tomasz Lis, mówiąc: - Parę resortów posłużyło do rozegrania spraw w partii, a nie w państwie. Czy na pierwszy rzut oka ta ekipa wydaje nam się mocniejsza czy słabsza niż poprzednia? Mnie - słabsza - ocenił Lis.
-
"Kto tyka Konfederacji ten znika"? Nowy sondaż Ipsos dla TOK FM i OKO.press
-
Mateusz ma 16 lat i nazywają go "agentem Putina". "Rówieśnicy grożą, że połamią mu nogi"
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. "Nie da się przejść obojętnie". Prezydent miasta zawiesza współpracę z diecezją
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Latarnik Wyborczy nieobiektywny? "To nie jest nasza funkcja, żeby otwierać dyskusję"
- Dwie strzelaniny w Rotterdamie. Policja: Liczne ofiary śmiertelne
- TVP płynnie przechodzi od reparacji do antysemityzmu. "Narcystyczna wizja historii"
- Tragedia w przedszkolu w Zabierzowie. Czterolatek wpadł do studni. Chłopiec nie żyje
- Kamienica na Mokotowie oddana w prywatne ręce. Mieszkańcy w strachu. "Nie powinniśmy być tak traktowani"
- Michael Gambon nie żyje. Aktor grał Dumbledore'a w filmach o Harrym Potterze