Już nie tylko Gowin nie chce konwencji o przemocy wobec kobiet? "Nie odniosłam takiego wrażenia"

Premier zlecił przygotowanie raportu nt. prawnych skutków podpisania przez Polskę słynnej konwencji o przemocy wobec kobiet. Donald Tusk nie powiedział nic, co mogłoby sygnalizować, że konwencji nie popiera. Ale wg "Rz" już nie tylko min. Gowin sprzeciwia się podpisaniu dokumentu. - Nie ma sensu wdawać się w retorykę tworzenia grup, które się zwalczają - komentowała min. Kozłowska-Rajewicz.

"Rzeczpospolita", relacjonując ostatnie posiedzenie rządu, zasugerowała, że min. Jarosław Gowin nie jest osamotniony w sprzeciwie wobec konwencji Rady Europy o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet.

Przypomnijmy, że według ministra sprawiedliwości

http://wyborcza.pl/1,75478,11549821,Pelnomocniczka_rzadu_ds__rownego_traktowania_prostuje.html ">konwencja jest wyrazem ideologii feministycznej i promuje związki homoseksualne.

Żadnej wojny nie ma

Według "Rz" dokument nie podoba się też m.in. Radosławowi Sikorskiemu, Jackowi Rostowskiemu i Markowi Sawickiemu. Orędowniczkę podpisania przez Polskę konwencji - Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz - wspierać miała jedynie Joanna Mucha.

- Uważam, że nie ma sensu wdawać się w taką retorykę tworzenia grup, które się zwalczają. Takiej sytuacji nie mamy. Nie odniosłam wrażenia, żeby min. Rostowski podzielał opinię min. Gowina - komentowała w TOK FM Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.

Przyznała jednak, że szef resortu finansów zgłaszał uwagi dotyczące konwencji Rady Europy. - Minister zauważył, że art. 30 dokumentu zobowiązuje państwa do wypłacania odszkodowań ofiarom przestępstw, jeżeli te osoby doznały uszczerbku na zdrowiu. I nie było możliwości wypłaty odpowiednich rekompensat np. z ubezpieczenia czy pomocy społecznej.

A to, jak tłumaczyła min. Kozłowska-Rajewicz, budzi pytania dotyczące m.in. tego, czy przepis może być realizowany na podstawie obowiązującego prawa. - Czy będziemy musieli tworzyć np. osobny fundusz na takie odszkodowania? Jeżeli chcemy podpisać dokument międzynarodowy, to musimy wiedzieć, ile to kosztuje - dodała minister.

W merytorycznych pytaniach nie ma nic złego

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz powtarzała, że nie widzi nic złego w merytorycznej dyskusji o zapisach konwencji. - A nie kto jest z kim, przeciwko komu. I kto kogo bardziej lubi. Bo to nie służy sprawie - stwierdziła.

- Wyszłam z tej debaty z wrażeniem, że miała ona charakter merytoryczny - zapewniła pełnomocniczka ds. równego traktowania. Premier ocenił, że "dyskusja była bardzo ciekawa".

Konkretnym efektem wczorajszej dyskusji podczas posiedzenia rządu jest decyzja premiera. Donald Tusk zlecił ministrom, Kozłowskiej-Rajewicz, Gowinowi, Sikorskiemu i Kosiniak-Kamyszowi, "pilne" przygotowanie raportu na temat tego, "jakie rzeczywiste prawne skutki mogłyby mieć miejsce po podpisaniu i ratyfikowaniu" dokumentu RE.

- Myślę, że każdy z ministrów wywiąże się z tego zadania jak najlepiej - mówiła min. Kozłowska-Rajewicz w programie "Nisza".

Polska podpisze konwencję

Pani minister była i jest przekonana, że Polska podpisze i ratyfikuje konwencję Rady Europy o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet. I niezmiennie powołuje się na deklaracje premiera Tuska.

- Premier bardzo jasno wyraził intencje - nie ma wątpliwości, że to słuszny dokument, i chcielibyśmy go realizować - podkreślała Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.

Niestety, nie wiadomo, ile czasu zajmie ministrom przygotowanie raportu o skutkach prawnych podpisania konwencji RE. Bo sam premier stwierdził dziś, że raport ministrów o skutkach prawnych podpisania konwencji ma być przygotowany "pilnie, ale bez przesady".

TOK FM PREMIUM