Gadomski o nepotyzmie w sektorze publicznym: Agencja Pracy PO-PSL. Już nas to nie oburza
"Dlaczego trwa proceder żerowania polityków na majątku państwowym?" - pyta dziś w "Wyborczej" Gadomski . "Ponieważ do tego przywykliśmy... Mówimy z uśmiechem - wszyscy tak robią, po co się oburzać". Tymczasem, jak pisze publicysta, powody do oburzenia są. I dlatego w ramach protestu opublikował listę kilkudziesięciu działaczy PO, w tym radnych partii i ich małżonków, którzy znaleźli pracę w Mazowieckim Ośrodku Wdrażania Programów Unijnych.
Za tę publikację skrytykowali go inni dziennikarze, w tym m.in. Janina Paradowska. "Nie, pani Janino, to informacja, którą mają prawo znać tysiące młodych ludzi, którzy bezskutecznie szukają pracy, lub pracujących za 1 tys. zł na umowę-zlecenie" - protestuje Gadomski.
A dalej wyjaśnia, dlaczego problemem warto się zająć. Jedna z działaczek PO, która w Ośrodku pracuje, tłumaczyła w rozmowie z publicystą, że ma wystarczające kompetencje, ale bez legitymacji partyjnej nigdy nie zostałaby zatrudniona. "U nas nic się nie dzieje bez woli marszałka województwa mazowieckiego Adama Struzika (PSL)" - powiedziała Gadomskiemu. Z oburzeniem miała mu też wytknąć, że na swojej liście pominął nominatów PSL - w Ośrodku ma być ich jeszcze więcej niż działaczy Platformy.