Ile trotylu jest w kiełbasie? Śledczy, PiS i dziennikarze na tropie TNT

Nie milkną spekulacje na temat śladów trotylu na wraku tupolewa. Choć od słynnego tekstu w ?Rzeczpospolitej? minął ponad miesiąc, śledczy wciąż muszą przekonywać, że pozytywna reakcja detektorów w Smoleńsku nie oznacza, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu z użyciem trotylu. Zapewniają, że spektometr podobnie zareaguję nawet na kiełbasę. I tak wędlina trafiła do studia TVN24...

- Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi - wyjaśniał dwa dni temu przed sejmową komisją sprawiedliwości naczelny prokurator wojskowy płk Jerzy Artymiak.

Jak dodał, te same urządzenia po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały, pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny do materiałów wybuchowych, np. trotylu. Pułkownik wyjaśnił, że spektometr może podobnie zareagować w przypadku perfum i kiełbasy.

Eksperyment, czyli kiełbasa w TVN24

W nawiązaniu do wyjaśnień śledczych, którzy przed sejmową komisją zwołaną na prośbę PiS tłumaczyli wskazania spektometrów użytych w Smoleńsku, dziennikarze TVN24 postanowili w studiu, na oczach telewidzów, przeprowadzić eksperyment.

Za pomocą spektrometru zbadano zawartość materiałów wybuchowych w trotylu, prochu, paście do butów, dezodorancie i wspomnianej już kiełbasie. Co ciekawe, urządzenie pozytywnie zareagowało jedynie na próbkę trotylu. Przy badaniu dezodorantu zaczęło wyświetlać mylne wskazania. Widzowie nie doczekali się też żadnej reakcji urządzenia na proch. Skład kiełbasy też nie wywołał wzbudzenia detektora.

Przedstawiciel producenta sprzętu, który zademonstrował jego działanie, wyjaśnił, że jeszcze przed programem wyłączył w nim funkcję wykrywania azotynu sodu, który jest składnikiem wielu produktów. Chodziło o to, by nie wywoływać zbyt wielu fałszywych alarmów. Gość programu powiedział, że nie miał wiedział, w jakim celu to urządzenie będzie użyte w studiu.

Śledczy: Tylko badanie laboratoryjne jest wiarygodne

I choć wyniki mogą niektórych dziwić, warto przypomnieć, że Naczelna Prokuratura Wojskowa już wielokrotnie wyjaśniała, że pojawienie się na wyświetlaczu użytego urządzenia napisu TNT nie jest tożsame z wykryciem trotylu, i że jedynie wiarygodne wyniki przyniosą badania laboratoryjne. "Dla stwierdzenia bądź wykluczenia obecności materiałów wybuchowych konieczne jest przeprowadzenie specjalistycznych badań laboratoryjnych (należy przebadać ponad 250 próbek, a biegli szacują czas badania jednej próbki od kilku do kilkudziesięciu godzin, zatem opinia może być gotowa za kilka miesięcy" - napisała w oświadczeniu po komisji sprawiedliwości Naczelna Prokuratura Wojskowa.

PiS: Niech pułkownik Szeląg przyzna, że był trotyl

Mimo tych wyjaśnień prezes PiS domaga się, by szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg przyznał, że na wraku Tu-154M był trotyl. Jarosław Kaczyński chce też przywrócenia do pracy odwołanych po publikacji "Rzeczpospolitej" redaktorów, w tym autora tekstu pt. "Trotyl na wraku tupolewa" Cezarego Gmyza.

TOK FM PREMIUM