Macierewicz rzuca rękawicę rządowi - wzywa do debaty smoleńskich ekspertów

- Zwracamy się do strony rządowej, do ekspertów komisji Millera o podjęcie otwartej, obiektywnej dyskusji ws. Smoleńska - oświadczył Antoni Macierewicz. PiS ma wystawić ekspertów forsujących teorię zamachu, a dyskusja ma się odbyć w styczniu na jednym z warszawskich uniwersytetów.

- Po odnalezieniu śladów materiałów wybuchowych we wraku tupolewa doszliśmy do stanu, który musi doprowadzić do reakcji - przekonywał poseł PiS Antoni Macierewicz.

"Chcemy w obecności kamer..."

Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej do dyskusji na ekspertów wzywa stronę rządową. - Zwracamy się o podjęcie otwartej, uczciwej, obiektywnej, profesjonalnej dyskusji. Najlepiej na jednym z warszawskich uniwersytetów, w końcu stycznia. Chcemy w obecności kamer przedyskutować wszystkie kwestie - oświadczył Macierewicz. I podkreślił: - Liczymy na to, że pan Donald Tusk i jego eksperci nie umkną z pola, że stawią się do tej debaty. Ona jest bardzo Polsce potrzebna.

Kto według Macierewicza miałby debatować? - Mówimy o dyskusji ekspertów. Strona rządowa może wystawić, kogo uważa. My przedstawimy ekspertów, których badania, prace, ekspertyzy były wielokrotnie przedstawiane, chodzi m.in. o prof. Biniendę, Nowaczyka, o doktora Szuladzińskiego, Wacława Berczyńskiego. Mówimy o tym zestawie nazwisk, który doprowadził do sformułowania najprawdopodobniejszej, najpełniejszej, najbardziej kompetentnej i naukowo zweryfikowanej hipotezy tego, co się zdarzyło nad Smoleńskiem - powiedział Macierewicz.

Na pytanie, ilu ma być ekspertów, poseł PiS odpowiedział: - Aula uniwersytecka liczy 500 osób.

Kim są eksperci Macierewicza?

Wiesław Binienda to profesor z amerykańskiego uniwersytetu w Akron. Binienda twierdzi, że jego symulacje komputerowe wykazały, iż skrzydło tupolewa powinno przeciąć brzozę w Smoleńsku, a samolot, zamiast się rozbić, powinien lecieć dalej bez utraty statyki. Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk twierdził, że kadłub "został rozpruty", co wynika z analizy ułożenia szczątków Tu-154 (analizy zdjęciowej). Z kolei naukowiec z Austrii - doktor Szuladziński - uznał, że były eksplozje w tupolewie i prawdopodobnie nie wszyscy zginęli.

Dr Wacław Berczyński przekonuje, że eksplozja musiała oderwać elementy samolotu, np. gródź ciśnieniową (co też wnioskuje na podstawie zdjęć).

Wszyscy są zgodni, że 10 kwietnia 2010 roku prezydencki tupolew nieco ponad 30 metrów nad ziemią został rozerwany w wyniku dwóch wybuchów.

TOK FM PREMIUM