Oświadczenie Ruchu Palikota to skutek słów o "stalinowskiej" metodzie pracy śledczych CBA ws. Mirosława G. Po słowach sędziego Igora Tulei (jest on też rzecznikiem warszawskiego sądu) w mediach pojawiły się drastyczne relacje świadków przesłuchiwanych przez CBA . Ale z drugiej strony na głowę sędziego posypały się gromy.
Apel do Gowina
"Zwracamy się z apelem do ministra sprawiedliwości o ujawnienie akt sprawy doktora G., oczywiście z zachowaniem w tajemnicy danych wrażliwych, w szczególności danych personalnych" - czytamy w oświadczeniu Ruchu Palikota . Ugrupowanie to chce, by materiały śledztwa dołączone zostały do wniosku o Trybunał Stanu dla twórców IV Rzeczpospolitej.
Akta są jawne. Ale jest część niejawna
- Akta sprawy są jawne i po złożeniu odpowiedniego wniosku można się z nimi zapoznać - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl sędzia Igor Tuleya. Jednak przyznaje, że w aktach znajdują się też materiały niejawne. Odpowiednią klauzulę nałożyło dawne szefostwo Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Nowy szef CBA nie zdjął tego ograniczenia - mówi nam rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie. Czyli to właśnie szef CBA (a nie minister sprawiedliwości) jest właściwym adresatem apelu Ruchu Palikota.
Ruch broni sędziego Tulei
Jednocześnie RP bierze w obronę sędziego. "Igor Tuleya jest bohaterskim przykładem patrioty, który nie bał się powiedzieć, czym w istocie była IV RP. Powinien być przykładem niezawisłości i kompetencji sędziowskiej. Tymczasem przy biernej, a nawet szkodliwej postawie ministra sprawiedliwości (słowa o stalinizmie skrytykował Jarosław Gowin - red.) sędzia Tuleya stał się przedmiotem napaści i nagonki środowisk związanych z IV RP" - czytamy w oświadczeniu Ruchu Palikota.
