Jest śledztwo ws. ujawnienia "Gazecie Wyborczej" niejawnych informacji o CBA

Prokuratura Okręgowa w Lublinie zdecydowała się wszcząć śledztwo po doniesieniu szefa CBA w sprawie "bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz Biura". Zawiadomienie zostało złożone w związku z publikacją Gazety.pl i "Gazety Wyborczej". Kilka tygodni temu gazeta opisały one pracę agentów "pod przykryciem".

Jak informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, Wydział Śledczy wszczął właśnie śledztwo w sprawie ujawnienia dziennikarzom portalu Gazeta.pl i "Gazety Wyborczej" informacji niejawnych o klauzuli "ściśle tajne" i innych informacji niejawnych.

Postępowanie zostało zainicjowane zawiadomieniami szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Szczegółowa treść zawiadomień jest nieznana - mają charakter niejawny, prokuratura nie odtajnia ich treści.

"Wykorzystanie informacji objętych tajemnicą państwową"

Śledztwo jest prowadzone w kierunku artykułów: 266 paragraf 1 i 265 paragraf 1 Kodeksu Karnego. Chodzi o bezprawne ujawnienie informacji, które uzyskało się w związku z pełnioną funkcją czy wykonywaną pracą (to przestępstwo zagrożone karą do 2 lat pozbawienia wolności).

Z kolei artykuł 265 mówi: Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Jak informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, w ramach wszczętego śledztwa prokuratorzy zajmą się też zawiadomieniem agenta Tomka. Kilka tygodni temu zawiadomił on prokuraturę w Warszawie, że doszło do ujawnienia informacji niejawnych. - Zdecydowaliśmy, że włączymy to zawiadomienie do naszego śledztwa - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Gazeta.pl opisuje kulisy pracy "przykrywkowców"

Gazeta.pl opublikowała trzyczęściowy wywiad z byłym funkcjonariuszem CBA. Nasz rozmówca anonimowo odsłonił kulisy pracy w Biurze pod kierownictwem Mariusza Kamińskiego, obecnego wiceprezesa PiS.

Opowiedział o bajońskich sumach wydawanych przez CBA na stworzenie legendy takich agentów i wyposażenie ich: Biuro ubierało ich od stóp do głów w markowe ubrania, gotówką płaciło 400 tys. zł za służbowe samochody. Agenci (w tym obecny poseł PiS Tomasz Kaczmarek) niestety często okazywali się lekkomyślni - mimo że musieli działać pod przykryciem, nie mieli oporów przed wspólnym fotografowaniem się w mieszkaniach operacyjnych i rozprowadzeniem zdjęć między sobą za pomocą różnych nośników (co groziło i grozi ich zdemaskowaniem).

Na dowód pokazał nam takie zdjęcia, których część opublikowaliśmy.

CBA fałszowała legitymacje dziennikarskie

Nasz rozmówca opowiedział nam też szczegółowo, jak wyglądają szkolenia agentów pod przykryciem (posługujących się fałszywą tożsamością do prowadzenia tajnych operacji), zaopatrywanie ich w dokumenty, sprzęt i inne środki. CBA - jak usłyszeliśmy - hurtowo podrabiało wszelkie dokumenty, w tym legitymacje dziennikarskie, m.in. Radia ZET i PAP i mogło bez trudu kopiować wszelkie informacje z komórek i laptopów, które zostawiają w depozycie goście CBA.

Co więcej, jak powiedział nasz informator, w CBA Kamińskiego decyzje na temat rozpoczęcia nowej operacji i obrania celu prowokacji podejmowano w oparciu o względy polityczne - a nie interes państwa.

Zdecydowaliśmy się na publikację, gdyż niezwykle rzadko zdarza się, by osoba będąca tak blisko tajemnic służby specjalnej ujawniała je. Działania CBA w początkowym okresie istnienia budziły zaś tyle kontrowersji, że każda wiarygodna relacja o ich kulisach jest cenna i powinna być znana opinii publicznej. Pominęliśmy wątki, których nie byliśmy w stanie dostatecznie zweryfikować.

TOK FM PREMIUM