NPW: Brzoza złamana na 666 cm. A w raporcie Millera - 510 cm. "Nie wiemy, skąd to się wzięło"
Przypomnijmy: "Rzeczpospolita", powołując się na kpt. Marcina Maksjana z NPW, napisała kilka dni temu, że brzoza, w którą uderzył prezydencki tupolew, została złamana 3 metry wyżej, niż wymieniono w raporcie komisji Millera - czyli na wysokości 770 cm. Tymczasem w raportach rosyjskiego MAK-u i polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego jest inna wysokość - odpowiednio: około 5 m nad powierzchnią gruntu i 5,1 m.
Liczbę podaną przez Maksjana "Rzeczpospolitej" szybko sprostowała sama NPW. W oświadczeniu podano, że "(...) brzoza została przełamana na wysokości ok. 666 cm , licząc od poziomu podłoża".
Skąd w raportach MAK i Millera wysokość 5,1 m?
Tylko skąd w takim razie wzięła się wysokość ok. 5 metrów w raporcie MAK i 5,1 m w raporcie Millera? Czyżby eksperci Millera dane o wysokości brzozy i także średnicy drzewa w miejscu jego złamania przepisali - nie sprawdzając - z raportu MAK? W obu raportach jest podobna liczba.
ZOBACZ: Raport Millera, strona 66
ZOBACZ: Raport MAK, strona 83
- Jeżeli chodzi o odmienności między raportem MAK, raportem komisji Millera a prokuraturą, to podkreślam, że prokuratura działa niezależnie, nie zajmujemy się tym, jak członkowie tamtych komisji to mierzyli, jak również, czy w ogóle mierzyli, czy nie - mówi portalowi Gazeta.pl kpt. Maksjan.
- Raport komisji Milera jest w aktach śledztwa i stanowi jeden z dowodów w śledztwie, który będzie oceniany przez prokuratora-referenta. Także my się do tego kompletnie nie będziemy odnosić - podkreśla Maksjan. A rzecznik NPW Zbigniew Rzepa dodaje w korespondencji z portalem Gazeta.pl, że nie wie, skąd wzięła się wysokość 510 cm.
"Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie ma wiedzy na temat tego, w jaki sposób MAK oraz komisja działająca pod kierownictwem min. Millera dokonywały obliczeń na miejscu katastrofy i osiągnęły wyniki, które zostały upublicznione w stosownych raportach" - podkreśla w mailu.
Prokuratura: Złamanie brzozy zaczyna się na wys. 666 cm
Maksjan prostuje przy okazji kwestię rozmiaru samego miejsca złamania drzewa. - Odcięto dwa fragmenty brzozy do badań. Z głównego pnia od miejsca złamania w dół ucięto do badań 156 cm. Tyle samo odcięto z odłamanej, górnej części pnia. Na pniu głównym liczymy od miejsca przełamania minus 156 cm - wychodzi 510 cm. Sumując te liczby wychodzi 666 cm, czyli wysokość, gdzie zaczyna się miejsce złamania brzozy przez skrzydło - mówi portalowi Gazeta.pl Marcin Maksjan.
Choć w tym momencie pojawia się wysokość 510 cm (czyli odległość od podłoża do miejsca odcięcia fragmentu drzewa do badań), wyjaśnienie prokuratury nie ma nic wspólnego z tym, skąd ta właśnie wysokość wzięła się w raportach MAK i Millera. Zadzwoniliśmy do Macieja Laska, obecnego przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, byłego członka komisji Millera, oraz Wiesława Jedynaka z tej samej komisji. Obaj nie odebrali na razie naszych telefonów.
-
Ogródek działkowy lekiem na galopujące ceny warzyw i owoców? "Są oferty i za 150 tys. albo 200 tys. złotych"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
-
Dawid Kubacki przekazał informacje o stanie zdrowia żony, Marty. "Dla nas to pierwsze zwycięstwo"
-
"Profesorek na śmieciarce". Od 16 lat uczy w szkole, a teraz dorabia przy wywozie śmieci. "Podbudowuję się"
-
Posłanka PiS nie wykluczyła sojuszu z Konfederacją. "Wcześniej takich deklaracji nie było"
- Przywódca zbrodniczego reżimu był "przydatny" Janowi Pawłowi II. W tle "sponsoring" Kościoła
- Watykan aktualizuje ważne procedury. Chodzi o pedofilię w Kościele katolickim
- Zmiana czasu na letni. To już tej nocy. Ważne ostrzeżenie
- Klimatyczna bomba tyka i "może nas wessać". "Robimy sobie ten kryzys za własne pieniądze"
- Skazany za napaść na Polaków w Rimini domaga się ponownego procesu