"Rośnie znaczenie służb w rządzie. To rodzi pytanie o ich rolę w walce politycznej" [ZMIANY W RZĄDZIE]

Jacek Cichocki na szefa KPRM, Bartłomiej Sienkiewicz na kierującego MSW - to zmiany, które ogłosił dziś Donald Tusk w związku z odejściem Tomasza Arabskiego. - Te decyzje pokazują, że premier gra na ludzi, do których ma zaufanie, a nie którzy zwiększą poziom kompetencji rządu. To wskazuje na rosnące poczucie zagrożenia premiera - uważa prof. Kazimierz Kik. Politologa niepokoi też wzrost znaczenia ludzi służb w ścisłym otoczeniu Tuska.

Arabski, dotychczasowy szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ustępuje, aby przejąć funkcję polskiego ambasadora w Hiszpanii. Jego miejsce zajmie dotychczasowy szef MSW Jacek Cichocki. Na miejsce ministra przyjdzie z kolei Bartłomiej Sienkiewicz, były szef Urzędu Ochrony Państwa i współtwórca Ośrodka Studiów Wschodnich. Premier zapowiedział jeszcze jedną zmianę - minister finansów Jacek Rostowski zostanie także wicepremierem.

"Ta rekonstrukcja to sprytny socjotechniczny zabieg"

Ta rekonstrukcja w rządzie to według prof. Kika sprytny socjotechniczny zabieg Donalda Tuska. - W przededniu dyskusji na temat wotum nieufności dla jego rządu przeprowadza racjonalną rekonstrukcję. Osoba ministra Rostowskiego zostaje dostosowana do sytuacji, którą stworzyło świeże podpisanie paktu fiskalnego, czyli konieczności wzmocnienia pozycji ministra finansów w momencie wzmożonej troski o stan finansów publicznych i rozpoczęcia przygotowań do spełnienia kryteriów potrzebnych do przyjęcia wspólnej waluty - tłumaczy Gazeta.pl politolog.

Co do pozostałych dzisiejszych decyzji personalnych premiera - według eksperta pokazują one wzrost znaczenia ludzi służb w ścisłym otoczeniu Tuska. Szef rządu, pytany o to, co się stanie teraz z reformą służb przygotowywaną przez min. Cichockiego, odpowiedział: - Warto zaznaczyć, że obaj, stary i nowy minister, są "z tej samej szkoły", wielokrotnie współpracowali. Oczekuję od nowego ministra kontynuacji tych projektów.

"To niepokojące. Służby powinny być z dala od rządu"

Prof. Kik się z tym zgadza i uważa to za powód do niepokoju. - W pewnym sensie rodzi się pewna nadreprezentacja służb i ludzi służb w ramach rządu. To nie jest dobry sygnał, bo służby powinny być z dala od rządu. Powinny mieć autonomiczny status i móc bez problemów pełnić swoją kontrolną funkcję także wobec rządu - mówi politolog.

I dodaje, że dzisiejsze decyzje premiera mogą pogłębić "to negatywne zjawisko, które w ostatnich latach zachodzi w polskim życiu publicznym i które polega właśnie na przenikaniu się służb i rządu w ścisłym wymiarze". - Może to rodzić podejrzenie (nie mówię, że także praktykę) wykorzystywania służb w walce politycznej - przyznaje.

"Tusk stawia na tych, którym ufa, a nie osoby kompetentne"

Głównym kluczem dzisiejszych ruchów premiera - według politologa - nie jest jednak powiązanie Cichockiego i Sienkiewicza ze służbami, tylko fakt, że Tusk ma do nich duże zaufanie. - W przypadkach obu nominacji premier postawił na ludzi zaufania, i to zaufania premiera, a nie racji stanu. Kwestia kompetencji jest tu drugorzędna. Z jednej strony nie maleje liczba archeologów w rządzie, a z drugiej rośnie liczba historyków... Tymczasem w kontekście zasadniczych wyzwań, przed którymi stoi ten rząd, a wyzwania te są raczej natury ekonomicznej, nie stwarza to wrażenia zwiększania poziomu kompetencji tego rządu - ocenia prof. Kik.

Według niego te decyzje pokazują obecny stan ducha premiera. - Ewidentne staje się poczucie zagrożenia, w którym żyje dziś Donald Tusk, tak wobec ogólnej sytuacji politycznych, jak i tej wewnątrz Platformy - dodaje. To dlatego Cichocki, choć nie jest najlepszym kandydatem na szefa KPRM, zostaje przeniesiony z MSW do kancelarii. - Szkoda takiego zdolnego, inteligentnego polityka na tę funkcję usługową, na której sprawdzają się najlepiej pozbawieni aspiracji politycznych technokraci. Niestety, premiera mniej martwi marnotrawienie talentu od tego, by otaczać się ludźmi zaufania - kwituje wykładowca UW.

TOK FM PREMIUM