Nie będzie kary za "przypadkowe kopnięcie" działaczki KOD na wiecu z udziałem Beaty Szydło

Mężczyzna, który kilka miesięcy temu zaatakował działaczkę Komitetu Obrony Demokracji na wiecu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości w centrum Lublina, nie poniesie kary. Sąd podtrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu sprawy.

Do zdarzenia doszło we wrześniu ubiegłego roku, podczas kampanii przed wyborami samorządowymi, podczas wiecu w Lublinie, w którym brała udział Beata Szydło.

Na spotkaniu z byłą premier byli działacze Komitetu Obrony Demokracji. Stali z plakatami w rękach. Byli prowokowani i zaczepiani, relacjonowała reporterka TOK FM. Niektórzy zwolennicy PiS rzucali im w twarz monetami, wyzywali ich i pluli. Pomiędzy dwiema grupami musiał stanąć kordon policji.

Sylwię Bogusz, która jest w KOD od początku, jeden ze zwolenników PiS kopnął w nogę. Od razu podeszła do policjantów i zgłosiła, że została zaatakowana. Jak mówi, nigdy i nigdzie wcześniej nie spotkała się z taką agresją, mimo, że brała udział w wielu manifestacjach i wiecach. Policjanci spisali panią Sylwię, ale... nie zrobili tego w stosunku do sprawcy.

Kobieta i inni działacze KOD mają jednak jego zdjęcie, na którym wyraźnie widać twarz.

Sprawa niemal od razu została zamknięta, bo prokurator uznał, że pani Sylwia może ścigać sprawcę na drodze prywatnoskargowej. W decyzji prokuratury znalazło się m.in. mocno kontrowersyjne stwierdzenie. "Na marginesie należy zaznaczyć, iż pokrzywdzona przebywała w tłumie osób, gdzie istnieje duże prawdopodobieństwo, że zdarzenie mogło mieć charakter przypadkowy" - napisał prokurator.

- Tyle, że ten ktoś podszedł do mnie, kopnął mnie i spokojnie odszedł. A potem stał niedaleko mnie, jakby nigdy nic - opowiada poszkodowana.

Mieli ustalić sprawcę, tymczasem...

Po tym, jak reporterka TOK FM zainteresowała się sprawą, prokuratura uznała, że przedwcześnie odmówiono wszczęcia dochodzenia. Sprawa została wznowiona, a głównym celem miało być ustalenie sprawcy.

Ostatecznie postępowanie jednak umorzono ponownie, wobec niewykrycia sprawcy.

Pani Sylwia złożyła zażalenie na decyzję o umorzeniu. - Istnieją luki w tym postępowaniu. Nie sprawdzono wszystkich jednostek policji, które brały w tym udział, które były na tej manifestacji. W efekcie brak jest śladów, jakoby pani Sylwia zgłaszała, że jest pokrzywdzoną, a jednocześnie monitoring wskazuje na zamieszanie i pokazuje całą sytuację. Mamy też pięknie sfotografowaną twarz sprawcy. Aż dziwne, że nie można go zidentyfikować. Jest przecież wiele baz danych, przydałoby się troszkę więcej wysiłku - mówi pełnomocnik działaczki, mecenas Krzysztof Kamiński (też z KOD). - Chcę zaznaczyć, że w mojej ocenie stopień społecznej szkodliwości tego czynu wynika tutaj z kontekstu. Nie ma zgody na kopanie się na manifestacjach publicznych, pod żadnym pozorem - dodaje adwokat.

- Decyzję prokuratury odbieram jako przyzwolenie na agresję w miejscach publicznych. Sprawca zachowywał się tak, jakby był pewny, że kara go nie spotka. I do dziś śpi spokojnie - mówi pani Sylwia.

Działacze KOD nie wykluczają, że prywatnie - mając zdjęcie sprawcy - uda się im ustalić jego tożsamość. By móc go pozwać np. na drodze cywilnej.

"Byłyśmy też opluwane. Zapewne bez premedytacji". Aktywistki komentują decyzję prokuratury

TOK FM PREMIUM