To nie było "okazywanie niezadowolenia". Sąd stanął po stronie kobiet zaatakowanych podczas Marszu Niepodległości

Sąd kazał prokuraturze ponownie rozpatrzyć sprawę 14 kobiet. Chodzi o ich pobicie przez nacjonalistów podczas Marszu Niepodległości w Warszawie w 2017 roku.

Prokurator Magdalena Kołodziej umorzyła sprawę pobicia kobiet, argumentując, że napastnicy tylko "okazali niezadowolenie", a ich zamiarem nie było zrobienie krzywdy. Kobiety stanęły, a potem usiadły na trasie pochodu z transparentem o treści "Faszyzm Stop". W nagraniu opublikowanym przez jedną z demonstrantek widać, jak uczestnicy Marszu Niepodległości kopią kobiety i na nie plują. Do jednej z nich, którą napastnik kopnął w głowę, przyjechała karetka. Atakowane kobiety zrobiły obdukcję, która wykazała pobicie.

Ale ukarane zostały wyłącznie kobiety. Oskarżono je o utrudniania legalnego zgromadzenia i nałożono grzywny. Sprawcy pobicia jak dotąd są bezkarni.

"Umiejscowienie obrażeń wskazuje, że przemoc, ze strony napastników nakierowana była na mniej newralgiczne części ciała, więc nie można mówić, aby zamiarem atakujących było narażenie poszkodowanych na niebezpieczeństwo" - tak prokuratura uzasadniała umorzenie sprawy.

Teraz, na mocy decyzji sądu, prokuratura musi się nią ponownie zająć, w tym - ustalić sprawców pobicia. Sąd podkreślił, że niezadowolenie można okazywać w sposób pokojowy, bez użycia przemocy fizycznej.

Monitoring Amnesty International Polska

Sprawę ataku na kobiety, demonstrujące podczas Marszu Niepodległości w 2017 roku,  monitorowało Amnesty International Polska. Obrońcy praw człowieka zachęcali polską i międzynarodową opinię publiczną do podpisywania petycji do ministrów Ziobry i Brudzińskiego ws. sprawiedliwości dla 14 kobiet. Zebrali ponad 23 tys. podpisów.

Aktywiści towarzyszyli także kobietom dziś w sądzie. Przekazali im wyrazy solidarności, które również zbierali za pośrednictwem strony internetowej.

TOK FM PREMIUM