"Żyjemy w ukryciu. Mieliśmy nadzieję, że to wszystko się zmieni". List rodziców osób LGBT to "akt rozpaczy"

- Nasze dzieci nie są wrogami publicznymi. To normalni ludzie, pragnący żyć spokojnie swoim życiem, pracować, kochać - mówi Ewa Miastkowska, członkini zarządu stowarzyszenia "My, Rodzice". Członkowie tej organizacji, skupiającej matki, ojców i sojuszników osób LGBTQiA, napisali list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Zobacz wideo

Jak mówi Ewa Miastkowska, list skierowany do prezesa Prawa i Sprawiedliwości, to "chyba akt rozpaczy". - Ponieważ to, co się teraz dzieje w naszym kraju, jest dla nas naprawdę przerażające i niebezpieczne - podkreśla rozmówczyni Piotra Maślaka. List powstał po tym, jak prezes Kaczyński zaatakował środowiska LGBT i ich sojuszników, podczas konwencji przed wyborami do europarlamentu. Warto zauważyć, że Jarosław Kaczyński nie ograniczył się do jednego wystąpienia. Co tydzień, co konwencję powraca temat zagrożenia ze strony środowisk LGBT. W miniony weekend usłyszeliśmy "wara od naszych dzieci". Powodem, jak tłumaczył Kaczyński, jest podpisana przez prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, Karta LGBT+.

- Jako rodziny osób nieheteronormatywnych żyjemy w ukryciu. Mieliśmy nadzieję, że to wszystko się zmieni. Ostatnie słowa (prezesa Kaczyńskiego) świadczące o tym, że bezpieczeństwo naszych dzieci i rodzin będzie składane na ołtarzu kampanii wyborczej PiS, to jest przerażające - ocenia Ewa Miastkowska, która jest członkinią zarządu stowarzyszenia "My, Rodzice". Organizacja zrzesza matki, ojców i sojuszników osób LGBTQiA.

Jak podkreśla rozmówczyni Piotra Maślaka, środowisko LGBT+ będzie w kampanii wyborczej pełnić podobną rolę, jaka w 2015 - za sprawą PiS-u - przypadła uchodźcom. To wtedy, co warto przypomnieć, prezes Kaczyński mówił, że imigranci roznoszą zarazki.

- Bardzo się tego boimy. Po poprzednich wyborach, po zbudowaniu piramidy strachu przeciwko uchodźcom, słyszeliśmy doniesienia, że kogoś pobito, opluto wycieczkę młodzieży... Ta narracja, którą buduje teraz prezes razem z PiS, radykalizuje ludzi, którzy już i tak są dla nas groźni i niebezpieczni. To może doprowadzić do bardzo groźnych czynów - ostrzega Miastkowska.

Nie ma wątpliwości, że Jarosław Kaczyński działa cynicznie. Dlatego nie liczy, że prezes PiS po przeczytaniu listu od rodziców nagle zmieni taktykę, zaniecha ataków. - Liczę właśnie na państwa, na obywateli, że zrozumieją, iż to (co robi prezes Kaczyński i PiS) jest kompletnie irracjonalne. Nasze dzieci nie są wrogami publicznymi. To normalni ludzie, pragnący żyć spokojnie swoim życiem, pracować, kochać, mieć przyjaciół - podsumowuje działaczka stowarzyszenia "My, Rodzice".

Czytaj też: Kaczyński uderzył po słowach Rabieja, bo taka jest polityka? Wielowieyska: To nie polityka, to szczucie>>>