Proces Kaczyński - Wałęsa. Apelacje oddalone. Były prezydent ma przeprosić szefa PiS

Sąd Apelacyjny w Gdańsku ogłosił wyrok w sprawie dotyczącej ochronę dóbr osobistych, jaką Jarosław Kaczyński wytoczył Lechowi Wałęsie. Sprawa dotyczy wypowiedzi b. prezydenta, w której obarczył on szefa PiS m.in. odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską.
Zobacz wideo

Jak donosi Paweł Radzewicz, reporter TOK FM, apelacje zostały oddalone. - Lech Wałęsa musi przeprosić Jarosława Kaczyńskiego za obwinianie go o katastrofę smoleńską. Nie musi za słowa o stanie psychiki prezesa i jego roli we wrabianiu Wałęsy w agenturalność - informuje Radzewicz. 

Sam Lech Wałęsa odniósł się do wyroku sądu na Facebooku. Zdaniem byłego prezydenta sąd ocenił dowody "niewszechstronnie". Jak dodał, nie da "sobie zamknąć ust". - Będę skarżył ten wyrok do Sądu Najwyższego, a jak będzie trzeba, to do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Smutne jest jednak to, że Sąd w Polsce chce ograniczać swobodę wypowiedzi na tematy polityczne. I to, co do wypowiedzi tak istotnych, ostrzegających Naród - napisał Wałęsa. 

Sprawę wyroku komentował też Marek Suski z PiS. - Wyrok jest taki, że jednak mimo wolności słowa nie można oskarżać ludzi o rzeczy, które są absurdalne. W jakimś sensie tutaj sądy powiedziały, że jednak Wałęsie nie wolno wszystkiego mówić i każdego oskarżać o rzeczy niebywałe - powiedział szef gabinetu politycznego premiera. 

- Będzie musiał przeprosić. Mam nadzieję, że przeprosi, chociaż znając upór Lecha Wałęsy i jakąś taką zatwardziałą nienawiść, być może się uprze i nie będzie chciał przeprosić - dodał.

Wałęsa musi przeprosić

6 grudnia ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał Lechowi Wałęsie przeproszenie Jarosława Kaczyńskiego za wypowiedzi, w których były prezydent od kwietnia 2015 do maja 2017 r. sugerował, iż prezes PiS "mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych panujących podczas lotu polskiej delegacji do Smoleńska, wydał polecenie nakazania lądowania samolotu, czym doprowadził do katastrofy lotniczej 10 kwietnia 2010 roku, a swoimi późniejszymi działaniami zmierzał do przerzucenia odpowiedzialności za katastrofę smoleńską na inne osoby".

Czytaj także: Lech Wałęsa musi przeprosić Jarosława Kaczyńskiego

Sąd okręgowy oddalił jednocześnie część żądań Jarosława Kaczyńskiego, który domagał się przeprosin za słowa Lecha Wałęsy o tym, że prezes PiS "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie". Prezes PiS zarzucił też byłemu prezydentowi, że ten – nie mając podstaw, posądza go o to, że wydał polecenie "wrobienia" Wałęsy i przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Lider PiS żądał przeprosin za takie bezpodstawne posądzenie. Pozew Jarosława Kaczyńskiego obejmował też żądanie wpłaty w formie zadośćuczynienia 30 tys. zł na cele społeczne.

Obaj panowie spotkali się na sali sądowej podczas jednej z rozpraw w listopadzie ubiegłego roku. Wałęsa i Kaczyński  wspólnie czekali przed wejściem na salę rozpraw. Stali obok siebie, ale jak relacjonuje reporter Radia TOK FM, ale rozmawiali głównie przez dziennikarzy.

- Nie ukrywam, że nie jest to dla mnie okazja miła - mówił prezes PiS. 

- A dla mnie bardzo miła. Bo to mój wielki błąd i pomyłka - wtrącił Lech Wałęsa

- Wielki błąd, pomyłka i wstyd. Ale nie będziemy o tym rozmawiać. Lepiej, żebyśmy w ogóle nie rozmawiali - odparł Kaczyński. 

Jednak to nie był koniec utarczek słownych między panami. 

- Po co ja pana ministrem robiłem?! - mówił dalej Wałęsa. 

- A po co ja pana prezydentem - ripostował prezes PiS. 

Czytaj także: Jarosław Kaczyński i Lech Wałęsa w sądzie. Wzajemne szpile, słowne przepychanki

Kaczyński vs Wałęsa. Rozprawa odwoławcza

Od wyroku sądu okręgowego do sądu wyższej instancji odwołał się zarówno Wałęsa, jak i Kaczyński. 10 lipca w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku odbyła się rozprawa odwoławcza w tym procesie.

Pełnomocnik prezesa PiS Bogusław Kosmus wniósł o uwzględnienie w całości (także w odrzuconej przez sąd okręgowy części) pozwu. Z kolei pełnomocnik Wałęsy – Maciej Prusak, wnioskował o oddalenie pozwu w całości (także w części, w której sąd okręgowy uznał b. prezydenta winnym).

Kosmus uzasadniając swój wniosek, wskazał głównie na "ludzkie i społeczne aspekty" sprawy. Prawnik podkreślał, że "ludzie i społeczeństwo" nie powinni godzić się na standardy wypowiedzi, jakie zaprezentował Wałęsa, zwłaszcza, że były to wypowiedzi publiczne. Podkreślał, że wysunięte przez b. prezydenta zarzuty dotyczące "czynów bezprawnych, bardzo nagannych, czynów złych", były spekulacjami b prezydenta "opartymi na wyjątkowo wątłych podstawach", a nawet pozbawionymi takich podstaw.

Podkreślał, że Polacy nie powinni godzić się na to, aby w debacie publicznej "nielubianej osobie", oponentowi "próbowano przypisać chorobę psychiczną".

Kosmus zaznaczył, że w ostatnich latach Jarosław Kaczyński rzadko wypowiadał się, w tym krytycznie, o Lechu Wałęsie. Podkreślił, że pełnomocnikom powoda udało się znaleźć jeden wywiad, w którym to zrobił. - A ile jest wypowiedzi Lecha Wałęsy, to wszyscy wiemy. Nam się udało zebrać w ramach pozwu ostatecznie kilkanaście, a wiemy, że jest ich więcej. Więc ilościowo jest tutaj przepaść – powiedział Kosmus.

Dodał, że w takiej sytuacji "nie można powiedzieć, że Wałęsa się przed czymś broni" krytykując Kaczyńskiego. - Nie, po prostu nieustannie atakuje cześć powoda – powiedział. Zaznaczył, że obok ilościowej, istnieje też jakościowa przepaść we wzajemnej krytyce. Wyjaśnił, że lider PiS we wspomnianym wywiadzie "zajął krytyczne stanowisko, powiedzmy co do kompetencji intelektualnych pana pozwanego, skrytykował poziom tych różnych wypowiedzi" – powiedział Kosmus.

- To jest absolutne minimum w porównaniu do tego, co zarzucił Lech Wałęsa powodowi: spowodowanie katastrofy, czyli przyczynienie się do śmierci niemal stu osób, w tym własnego brata i bratowej; przestępcze skierowanie podejrzeń o współpracę z SB na Lecha Wałęsę; no i chorobę psychiczną – zaznaczył Kosmus. Podkreślił, że "z ust Wałęsy padły najcięższe oskarżenia, jednocześnie obraźliwe, a jednocześnie merytorycznie bardzo daleko idące". - Tu nie ma symetrii - jest znowu przepaść jakościowa - powiedział dodając, że "zarzuty Wałęsy były szokujące, oburzające".

- Nie możemy sobie nagle wszyscy odejmować zdrowia psychicznego ani w prywatnych rozmowach, ani tym bardziej w publicznych, a cała reszta jest tylko cięższa. Takie zarzuty są może chlebem powszednim, ale w poetyce pana pozwanego, nie w ogólnej poetyce debaty publicznej – powiedział Kosmus. - Spory, czy wzajemne urazy, nie powinny być załatwiane w formie swoistych medialnych samosądów. Z takim samosądem mieliśmy do czynienia w wykonaniu pozwanego. Jest to działanie nieakceptowalne prawnie, ale też etycznie, społecznie szkodliwe – zakończył swoje wystąpienie Kosmus.

Wieloletni spór

Z kolei mec. Maciej Prusak podkreślił, że znajomość i spór między Wałęsą a Kaczyńskim ma długą historię. - Ten dialog jest wieloletni. On trwa i wszyscy jesteśmy do tego przyzwyczajeni – powiedział. "W życiu politycznym ta debata jest tak intensywna, że części społeczeństwa może się ona nie podobać, ale ona taka jest i taka będzie. Tu wyroki sądowe niczego nie zmienią. Tutaj trwa pewien konflikt polityczny" – powiedział Prusak.

Zdaniem Prusaka także inne osoby wypowiadały opinie dotyczące odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego za katastrofę smoleńską bardzo podobne do tych wygłaszanych przez Wałęsę. - Ale prezes PiS nie poczuł się dotknięty tymi wypowiedziami – powiedział Prusak. Dodał, że na wypowiedzi Wałęsy Kaczyński zareagował, "bo on również ocenia te wypowiedzi Lecha Wałęsy jako szczególne hipotezy". - To są hipotezy, które mają - w pewnym zakresie - obudzić opinię społeczną – powiedział Prusak. Dodał, że "cel wypowiedzi Wałęsy" był taki, aby w trakcie prac komisji, które badały przyczyny katastrofy smoleńskiej, "została zbadana kwestia tej rozmowy telefonicznej rozmowy z 10 kwietnia".

Prusak podkreślił, że prezydent Wałęsa "ma swój specyficzny język i niektórym ten język może się nie podobać". Dodał, że – jego zdaniem, Wałęsa dysponuje jednak "szczególnym statusem społecznym".

Prusak zaznaczył, że użyte przez Wałęsę określenie "spowodowanie katastrofy" było metaforą. W opinii pełnomocnika Wałęsa mówiąc o odpowiedzialności Kaczyńskiego za katastrofę smoleńską, "chciał powiedzieć: Uważajcie, ja Lech Wałęsa znam Jarosława Kaczyńskiego, ja wiem, do czego jest zdolny, wiem o co mu chodzi, ostrzegam was".

- Ten wywód w języku prezydenta Lecha Wałęsy był gdzieś z tyłu. Tak też społeczeństwo, moim zdaniem, to rozumiało. Oczywiście jest to pewna metafora, można powiedzieć. Jednak naszym zdaniem całkowicie dopuszczalna. (…) Ona stanowi - lekkie być może, ale powiązanie z pewnym stanem faktycznym, który miał miejsce. Bo wszyscy wiemy, że rozmowa była i na kanwie tego prezydent Lech Wałęsa, (…) takich słów używa – powiedział Prusak.

Dodał, że Wałęsa jest osobą, "która dla wielu, oczywiście nie dla wszystkich (…), wyraża pewne stanowiska w interesie szerszym, niż tylko indywidualny, w interesie pewnej grupy, być może politycznej, dla której takie wartości, jak demokracja, jak wolność słowa, są najważniejsze".

Po wysłuchaniu argumentów obu stron Sąd Apelacyjny poinformował, że wyrok w tej sprawie zostanie wydany 22 lipca.

Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie:

TOK FM PREMIUM