Sejm nie ujawni list poparcia do KRS i zasłania się UODO. "Sfera polityczna nie jest objęta RODO"

Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych swoim postanowieniem zobowiązał Kancelarię Sejmu, żeby nie podawała danych osobowych sędziów, którzy poparli kandydatów do KRS. Urząd chce najpierw wyjaśnić sprawę. - Jeszcze do wczoraj wydawało się, że dostęp do informacji publicznej, sfera polityczna, nie jest objęta RODO. Są silne podstawy, żeby to postanowienie uchylić - przekonywali w TOK FM eksperci.
Zobacz wideo

We wtorek minął 14-dniowy termin od wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego na udostępnienie list poparcia kandydatów do KRS. NSA w orzeczeniu z 16 lipca postanowił, że Kancelaria Sejmu powinna udostępnić wykazy nazwisk osób popierających kandydatów do KRS złożone w ramach procedury wyboru 15 sędziów-członków Rady przez Sejm. We wtorek rano Centrum Informacyjne Sejmu podało, że Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak zbada zgodność z prawem polskim i europejskim procedury udostępnienia list poparcia kandydatów do KRS; Kancelaria Sejmu będzie oczekiwać na wydanie ostatecznej decyzji w tej sprawie. Tak więc list poparcia na razie nie poznamy. Po południu okazało się, że w celu "zapewnienia ochrony praw obywatelskich" RPO przystąpił do toczącego się przed prezesem UODO postępowania ws. list poparcia do KRS. W jego ocenie prezes "w precedensowy sposób przyznał sobie prawo do kontrolowania prawomocnych orzeczeń sądu".

"Pomieszanie rzeczywistości"

Dr Paweł Litwiński, adwokat, specjalista w dziedzinie ochrony danych osobowych mówił "Popołudniu" TOK FM, że od strony czysto formalnej, szef UODO miał prawo wszcząć postępowanie. - Prawo daje mu możliwość wydania zabezpieczenia o naruszenia danych osobowych. Problem polega jednak na tym, że w tym przypadku nie spełniono przesłanek. Na przykład tej o uprawdopodobnieniu naruszenia prawa. Przecież tutaj jest odwrotnie, mamy wyrok sądu, czyli jest pewność, że działanie będzie zgodne z prawem – wyjaśniał dr Litwiński.

Z kolei Patryk Wachowiec, z Centrum Analiz dla Rozwoju, analityk prawny FOR, przyznał w "Analizach" TOK FM, że długo szukał bardziej zrozumiałej dla społeczeństwa analogii tego, co stało się dzisiaj w sprawie list do KRS. - Wyobraźmy sobie, że mamy sąsiada, na którego działce stoi jakiś budynek grożący zawaleniem. I sąd zgadza się na rozbiórkę, jednak w tym samym czasie starosta wszczyna postępowanie, czy w tym budynku legalnie podłączono prąd. I na czas badania tej sprawy rozbiórka jest wstrzymana. To taka analogia – wyjaśnił Wachowiec i dodał, że nie znajduje podstawy prawnej na działanie prezesa UODO. - Wyrok sądu wiąże wszystkie organy państwa. Nie powinno się utrudniać jego wykonywania. Doszło de facto do kontroli wiążącego wyroku sądu. A to przecież sądy mają kontrolować administracje publiczną, a nie odwrotnie – przekonywał analityk FOR.

"Niemy szok" ekspertów od RODO

Jak podkreślał dr Litwiński, wszyscy eksperci od danych osobowych są od rana w "niemym szoku". - Bo wydawało się, że nie ma wspólnych płaszczyzn między RODO, czyli rozporządzeniem o ochronie danych osobowych, a prawem do dostępu do informacji publicznej. Nawet samo RODO o tym mówi wprost, że nie stosuje się tych przepisów, jeżeli polskie prawo mówi, że udostępnienie informacji publicznej jest legalne. To jakieś pomieszanie rzeczywistości. Próbuje się wpływać RODO na sferę, która tym RODO objęta nie jest. Jeszcze do wczoraj wydawało się, że dostęp do informacji publicznej, sfera polityczna, nie jest objęta RODO – przekonywał ekspert.

Dr Paweł Litwiński ocenił, że z punktu widzenia "stricte stosowania prawa" taka forma wstrzymania procedury ujawnienia list poparcia do KRS to "majsterszyk". - Bo na postanowienie szefa UODO zażalenie może złożyć tylko Kancelaria Sejmu. Najpewniej to postanowienie utrzyma się w obrocie tak długo, jak UODO będzie wyjaśniać tę kwestię i zakaz publikacji będzie obowiązywał dopóty to nie zostanie wyjaśnione – mówił Litwiński i dodawał, że taki proces może potrwać "dwa miesiące, albo rok czy nawet dłużej".

"Nie ma interesu w skardze"

Według Patryka Wachowca Kancelaria Sejmu nie wykona żadnych kroków w celu zaskarżenia postanowienia. - Umówmy się, ona nie ma w tym żadnego interesu – przyznał adwokat. Jak zdradził, jego organizacja Centrum Analiz dla Rozwoju postanowiła działać. - Braliśmy udział w tym postępowaniu i mamy w tym interes prawny. Dlatego skierowaliśmy wprost do prezesa UODO wniosek o stwierdzenie nieważności tego postanowienia – tłumaczył adwokat. Zdaniem prawników z centrum decyzja szefa UODO została wydana bez podstawy prawnej. - Przecież szef Kancelarii Sejmu może odpowiadać karnie za jej wykonanie. Na przykład z tytułu nieudostępniania informacji publicznej, przekroczenia uprawnień czy niewykonania wyroku – wyjaśniał Wachowiec i dodawał, że "są silne podstawy, żeby to postanowienie uchylić".

Agata Kowalska, prowadząca "Analizy", zastanawiała się, dlatego prezes UODO tak długo czekał na podjęcie w tej sprawie jakiś kroków. - Miał mnóstwo czasu, a zadziałał za pięć dwunasta – dziwiła się dziennikarka TOK FM. Patryk Wachowiec w ogóle nie był zaskoczony takim obrotem spraw. - Znamy powiązania miedzy prezesem UODO, członkami nowej KRS, większością parlamentarną i ministrem sprawiedliwości. To się składa w jedną całość. Widocznie desperacko szukano podstawy prawnej – ocenił Wachowiec.

Przypomnijmy, prezes UODO Jan Nowak to wieloletni działacz i radny Prawa i Sprawiedliwości.

TOK FM PREMIUM