Iwona Hartwich: Nie chciałabym, żeby w naszym kraju rządził PiS. Dla mnie to są ludzie niebezpieczni
Ostatecznie Iwona Hartwich będzie kandydowała do Sejmu - z trzeciego miejsca listy Koalicji Obywatelskiej w Toruniu. Mimo że jeszcze kilka dni temu na swoim Facebooku informowała, że dostała miejsce siódme, w związku z czym rezygnuje ze startu. Po tym oświadczeniu lider PO Grzegorz Schetyna zapewnił, że będzie rekomendował liderkę protestu osób niepełnosprawnych jednak jako "trójkę".
Miejsce to - właśnie na rzecz Hartwich - stracił Aleksander Myrcha. Rozmówczyni Jacka Żakowskiego zapewniła, że rozmawiała z posłem PO o tej sprawie, nie ma między nimi konfliktu i będą współpracować w kampanii. Zaznaczyła też, iż chciałaby, aby Myrcha miał "biorące" miejsce na liście. - To jeden z posłów, który podczas naszego protestu w Sejmie przychodził i nam pomagał - podkreśliła.
- Ja odzyskałam swoje obiecane trzecie miejsce i bardzo i bardzo się z tego cieszę - powiedziała Hartwich.
"Energii mi nie brakuje"
Dopytywana, jak czuje się przed kampanią wyborczą, zapewniła, że "energii jej nie brakuje" i "chce zadziałać dla środowiska osób z niepełnosprawnościami".
Pytana, czy nie boi się wejścia do polityki pełnej - jak powiedział Jacek Żakowski - kłamstw i fałszu, aktywistka zapewniła, że "nie zamierza brać udziału w politycznych kłamstwach". - Już wiele miesięcy temu mówiłam, że jeśli dostanę rozsądną propozycję, to będę mocno zastanawiała się nad startem do Sejmu. A bezpośrednim bodźcem był właśnie nasz protest 40-dniowy - mówiła. Podkreśliła, że osoby z niepełnosprawnościami doznały wówczas ogromnego upokorzenia, na jakie ona się "po prostu nie zgadza".
Iwona Hartwich skrytykowała to, że do rządowego programu wypłaty 500 złotych dla niepełnosprawnych wprowadzone zostało kryterium dochodowe, a w przypadku programu 500 plus takiego wymogu nie ma. Podkreśliła, że zależy jej na tym, aby "osoby z niepełnosprawnościami przestały być okradane przez rząd PiS". Wypomniała m.in. kwestie przyznawania nagród dla ministrów. Powiedziała też, że marszałek Marek Kuchciński "żądał od niepełnosprawnych pieniędzy za jedzenie podczas protestu [w Sejmie]". - To smutne, że w naszym kraju tak traktowane są osoby najsłabsze - oceniła.
- To mnie bardzo boli. To wszystko sprawiło, że zdecydowałam się zadziałać. Żeby był mocny głos części naszego środowiska - dodała.
Dopytywana o swój program wyborczy, Hartwich podała, że ma wyznaczone 15 postulatów. Wśród nich m.in. zapewnienie indywidualnej pomocy dla osób z niepełnosprawnościami. - Chcę to wprowadzać. Zapaliło się zielone światło - wskazała.
"Osoby z niepełnosprawnością są kulą u nogi rządzących"
W rozmowie z Iwoną Hartwich Jacek Żakowski pytał także o protest, który osoby niepełnosprawne zorganizowały w 2014 roku, kiedy rządziła Platforma Obywatelska, a premierem był jeszcze Donald Tusk. - Ma pani poczucie, że PO jest teraz bardziej wrażliwa? - dopytywał.
Kandydatka KO stwierdziła, że wtedy też "nie było łatwo". - Było bardzo ciężko. Ale przyszedł Donald Tusk i zrealizował nasz najważniejszy postulat, o który walczyliśmy, czyli świadczenie pielęgnacyjne, które wynosi najniższą krajową i jest waloryzowane - mówiła Hartwich. - Ponadto wprowadzono ustawę, która zabezpiecza - choć dla mnie w trochę za mały sposób - rodzica, któremu umiera niepełnosprawne dziecko - dodała.
Hartwich podkreśliła jednak, że sposób, w jaki traktowano protestujących w 2014, a w 2018 roku jest nieporównywalny. - To zupełnie inna mentalność, inna kultura. Teraz mieliśmy przecież zamykane okna i toalety, a w nocy były włączane światła i dmuchawy dające zimne powietrze. To wszystko w nas siedzi - stwierdziła rozmówczyni Jacka Żakowskiego.
Jak dodała, jej zdaniem "osoby z niepełnosprawnością są kulą u nogi" rządzących. - Ja zresztą namawiam inne osoby z naszego środowiska, żeby również startowały w tych wyborach, żeby nas tam było więcej - mówiła.
Skąd pieniądze na kampanię?
Pytana o to, jak sfinansuje swoją kampanię wyborczą, zapowiedziała, że o "wsparcie będzie prosiła dobrych ludzi". - Z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, partia nie daje żadnych pieniędzy na kampanię. Więc sama będę to robiła - mówiła. Podkreśliła też, że swoją przedwyborczą agitację będzie opierała przede wszystkim na "wychodzeniu do ludzi" i bezpośrednim kontakcie z wyborcami.
Hartwich przyznała, że bardzo zależy jej na tym, aby obecna opozycja wygrała i odsunęła Prawo i Sprawiedliwość od władzy. - Nie chciałabym, żeby w naszym kraju rządził PiS. Każdy normalny człowiek, który prześledziłby jeszcze raz ten protest niepełnosprawnych, zrozumiałby, że dla mnie to są ludzie niebezpieczni - podsumowała Hartwich.
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
Poseł Rutka cytuje hejterskie teksty z TVP. O kim mowa? Karolina Lewicka zgadła od razu
-
Dawid Kubacki kończy sezon. "Nie to jest teraz najważniejsze"
-
Xi Jinping w Moskwie. "Będzie kupa frazesów o przyjaźni, współpracy". Co wyniknie z "napinania muskułów"?
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
- Francja. Rząd zostaje. Zabrakło 9 głosów do uchwalenia wotum nieufności
- Xi Jinping namówi Putina do pokoju z Ukrainą? "To tylko dobra wymówka"
- "Ropa coraz tańsza przez banki". Jak bałagan na zagranicznych rynkach bankowych przekłada się na nasze portfele
- "Margin Call": film zamiast podręczników do Business English
- "Wizyta Putina w Mariupolu to teatrzyk". Ekspertka o "wiosce putinowskiej"