Rząd daje za mało na podwyżki dla nauczycieli. "Reszta pójdzie wprost z pieniędzy warszawiaków"

- Na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli Warszawa dostanie od rządu tylko 2/3 potrzebnej kwoty - alarmowała w TOK FM wiceprezydentka stolicy Renata Kaznowska. Jak dodała, miasto będzie musiało szukać oszczędności na ten cel w swoim budżecie. A to oznacza mniejsze wydatki np. sprzątanie miasta.
Zobacz wideo

Jak zapowiadają członkowie rządu, w subwencji oświatowej będzie dodatkowy 1 miliard złotych na podwyżki dla nauczycieli, które zaplanowano na wrzesień.  O podwyżce dla nauczycieli, gabinet Mateusza Morawieckiego zdecydował, po zakończonym w maju proteście zorganizowanym przez ZNP

Jak mówiła w TOK FM Renata Kaznowska,  w skali całego kraju na podwyżki potrzeba 1,5 miliarda złotych, więc rząd daje pół miliarda za mało. Aby wypłacić we wrześniu pieniądze stołecznym nauczycielom, władze miasta potrzebują 51 mln zł. - Na razie z ministerstwa nie dostaliśmy ani złotówki. Szef MEN pan Piontkowski mówił, że mamy otrzymać 36,8 mln zł. Tylko że ministerstwo liczy, jak chce, bo subwencja oświatowa to jeden wielki garnek, do którego wrzuca się, wynagrodzenia, remonty czy opłaty za media. A te 51 mln zł to koszt tylko samych podwyżek – tłumaczyła rozmówczyni Macieja Głogowskiego. Kaznowska dodała, że resztę potrzebnej kwoty trzeba będzie pokryć z budżetu miasta. - Czyli wprost z pieniędzy warszawiaków – podkreśliła.

Żeby dać... trzeba odebrać

Prowadzący "EKG" dopytywał zatem, z czego stołeczny samorząd będzie musiał zrezygnować, żeby znaleźć brakujące pieniądze. - Czekamy na oficjalne informacje z resortu, wtedy będziemy się zastanawiać, co wyciąć z budżetu miasta. Raczej nie będą to inwestycje, bo o tej porze roku są już zakontraktowane. Ale może się to odbić na usługach, na przykład zmniejszeniu krotności sprzątania miasta czy usuwania śniegu. Możliwe, że posadzimy mniej drzew -  odpowiedziała wiceprezydentka.

Brak pieniędzy na podwyżki to nie jedyny problem dotyczący nauczycieli. Stolica, podobnie jak inne duże miasta, rozpaczliwie szuka nauczycieli. - W tej chwili brakuje 3899 osób. To poważny problem. Próbujemy na przykład namawiać nauczycieli, którzy są już w wieku emerytalnym, żeby z nami zostali – wyjaśniała wiceprezydent Warszawy. Ten problem także może nie skończyć się w tym roku. Podwójny rocznik – czyli młodzież, która skończyła zlikwidowane gimnazja i podstawówkę – pozostanie w szkołach - nadal nauka będzie się odbywała na trzy zmiany, a dyrektorzy nadal będą desperacko szukać nauczycieli do pracy. - Skutki kompletnie nieprzemyślanej "deformy edukacji" będziemy odczuwać przez kolejne lata – oceniła Renata Kaznowska.

Samorządy protestują 

Jak dodała, zmiany podatkowe, które proponuje rząd PiS, rozpoczęły "ekonomiczny demontaż systemu edukacji". Wśród nich wymieniła między innymi "zwolnienie z podatku PIT osób do 26 roku życia i plany obniżenia samej stawki podatku dochodowego z 18 do 17 procent".

Według Kaznowskiej problemy będą się tylko nasilać. - Samorządy czerpią swoje dochody głównie z podatku od osób fizycznych. Wyliczyłam, że w przyszłym roku te propozycje (rządu - red.) będą kosztowały Warszawę miliard złotych. Do tego w edukacji, przy tych zmianach i podwyżkach, wyższych "trzynastkach" w przyszłym roku w stolicy zabraknie 300 milionów. Trzeba będzie szukać pieniędzy też w edukacji. Można oszczędzać poprzez likwidowanie projektów "Lato i Zima w mieście", czy programów socjalnych, ale to nie o to chodzi – stwierdziła wiceprezydentka Warszawy.

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu samorządowcy o kłopotach z brakiem pieniędzy na edukację mieli rozmawiać z min. Dariuszem Piontkowskim. Do rozmów nie doszło, bo po 20 minutach czekania na szefa MEN, samorządowcy odjechali

Pobierz Aplikację TOK FM i słuchaj sprytnie:

TOK FM PREMIUM