Według Władysława Frasyniuka, byłego działacza opozycji PRL, kampania wyborcza Koalicji Obywatelskiego pozostawiała wiele do życzenia. - Szlag mnie trafiał, jak na to patrzyłem. Nawet wiem dokładnie, kiedy przestał funkcjonować sztab wyborczy. To data, kiedy Krzysztof Brejza został ogłoszony jako kandydat do Senatu, a nie do Sejmu. To był koniec, kompletnie niezrozumiała decyzja. Brezja został wyrzucony na margines życia politycznego – mówił Frasyniuk w TOK FM.
Jak podkreślał gość Mikołaja Lizuta, Grzegorz Schetyna to obecnie "idealny lider PO dla wszystkich innych partii". - Jest tak podobny do Kaczyńskiego, że aż trudno znaleźć różnicę. Nawet sposób zarządzania partią jest ten sam. Jednak Kaczyński ma tę przewagę, że snuje opowieść o Polsce swoich marzeń. Jego siłą jest też to, że przyciąga media – ocenił Władysław Frasyniuk. Przyznał, że w ostatnich dniach kampanii to szef PiS budował przesłanie i rozmawiał z wyborcami. - Nawet jak postanowił się schować, to zrobił to skutecznie. Schetyna tylko na niby skrył się za Małgorzatą Kidawą-Błońską – uważa jeden z liderów podziemnej 'S" z czasów stanu wojennego. Jak stwierdził, przewodniczący PO potraktował wicemarszałek Sejmu "instrumentalnie". - Nie dał jej szans zaistnieć jako samodzielny podmiot. Ona też pokazała, że nie ma siły i temperamentu, żeby stać się liderem – ocenił Władysław Frasyniuk.
Władysław Frasyniuk mówił też o obniżaniu "poprzeczki standardów w polityce". - Cieszą się, że Kidawa-Błońska dostała 400 tys. głosów w Warszawie. Gdyby Schetyna startował w stolicy, to dostałby pewnie 300 tys. Jednak na ten sukces pracowała Olga Tokarczuk, celebryci czy raperzy, którzy docierali do ludzi ze swoim przekazem. Nie znam żadnego porywającego zdania pani Kidawy-Błońskiej – podsumował rozmówca Mikołaja Lizuta.
