Prof. Marek Belka o obietnicach wyborczych i pomyśle emerytur stażowych: Zgniłe jajo
Maciej Głogowski, prowadzący Magazyn EKG, pytał byłego premiera prof. Marka Belkę o pomysł emerytur stażowych. Zgodnie z propozycją związkowców kobiety mogłyby nabywać prawo do świadczeń po 35 latach pracy, a mężczyźni - po 40. Wprowadzenie takich zmian oznaczałoby, że świadczenie z ZUS osób, które rozpoczęły pracę w wieku 18 lat, mogłyby uzyskać - zależnie od płci - w wieku 53 lub 58 lat. Takie rozwiązanie ma w kampanii prezydenckiej zaprezentować Andrzej Duda. Obecnie wiek emerytalny w Polsce wynosi 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat w przypadku mężczyzn.
- Mam skłonność, żeby wszelkie propozycje, które są tuż przed wyborami zgłaszane przez uczestników kampanii wyborczej, od razu, nawet bez analizy, odrzucić, dlatego, że to jest po prostu zgniłe jajo - odparł były premier.
13. emerytura. Kłopoty dla całej gospodarki?
Rząd chce, by emeryci, tak samo, jak przed wyborami do Parlamentu Europejskiego oraz parlamentarnymi w zeszłym roku, również w 2020 roku, kiedy odbędą się wybory prezydenckie, otrzymali 13. emeryturę. Wydatek ma zostać pokryty z funduszu rezerwy demograficznej, w taki sposób, aby "nie zobaczyła" tego reguła wydatkowa. Dziennikarz zastanawiał się, jakie będą konsekwencje takiego działania dla obywateli.
- To jest tak zwana kreatywna księgowość. Kreatywna księgowość w firmie kończy się zwykle odpowiedzialnością karną dla przedsiębiorcy czy księgowego. Dla rządu nie. Najwyżej po jakimś czasie przegranymi wyborami. A na pewno kłopotami dla całej gospodarki - stwierdził były prezes NBP.
Zdaniem profesora emeryci dostaną dodatkowe pieniądze, ale w związku z tym Polska nie będzie już w stanie wypłacać w przyszłości emerytury w takiej wielkości, w jakiej obiecuje to cały system. - Przecież ta rezerwa jest właśnie na to, żeby pokrywać dziurę w ZUS, która nieuchronnie się pojawia i zwiększa. Jeżeli w tej chwili wydajemy te pieniądze na prezenty przedwyborcze... Jak można nie krytykować propozycji, która jest w tak oczywisty sposób prezentem przedwyborczym. To nie jest przecież poprawianie systemu, trwałe poprawianie bytu. To poprawianie jakości życia rządzących - skomentował gość TOK FM.
Kredyt na mieszkanie
Ceny mieszkań rosną już od dłuższego czasu. Według wyliczeń NBP, w drugim kwartale tego roku ceny mieszkań były wyższe aż o 11,5 proc. niż rok wcześniej. Maciej Głogowski pytał, czy w obecnych warunkach, prof. Belka zdecydowałby się na wzięcie kredytu na mieszkanie. - Nie bałby się pan o pracę, o przyszły wzrost wynagrodzeń, o przyszły wzrost kosztów tego kredytu? Nie ma żadnych niepokojów, zagrożeń? - pytał dziennikarz.
- Jeśli bym potrzebował, to chyba bym brał. Myślę, że sytuacja na rynku pracy nie pogorszy się w sposób istotny. Mamy po prostu niedobór siły roboczej, niedobór zasobów pracy. Można się więc liczyć z tym, że niebezpieczeństwo bezrobocia - to jest największy hamulec w takich decyzjach - nie jest duże. W związku z tym, jeśli bym potrzebował, to kredyt bym brał - stwierdził profesor, podkreślając jednak, że "konserwatywnie" patrzyłby na to, jakie będą możliwości spłaty zobowiązania wobec banku. - Innymi słowy, nie rzucałbym się na zbyt wielki kredyt - wyjaśnił.
DOSTĘP PREMIUM
- "Rosjanie bili do momentu, aż uleciało z niego życie". Putin: Usiadłem w kącie i zapłakałem
- Zła wiadomość dla kierowców. "Nawet 9-10 złotych za diesla na polskich stacjach"
- Mrożenie cen energii jak "branie tabletki przeciwbólowej, gdy ząb jest do wyrwania". Ekspert o krótkowzroczności rządu
- "To zbrodnia". Reżim Asada nie dopuszcza pomocy do ofiar? "Ludzie pod gruzami są skazywani na śmierć"
- "Ruscy owinęli dziecku głowę streczem i je udusili". Polak opowiada o walce i pomocy Ukrainie
- Koalicja Obywatelska zwycięża w pięciu województwach. PiS traci poparcie [SONDAŻ]
- Białoruski sąd skazał Andrzeja Poczobuta na 8 lat więzienia
- Liczba ofiar w Turcji i Syrii przekroczyła 11 tys. i wciąż rośnie. Prezydent Erdogan ogłosił stan wyjątkowy
- Kryminał, biografie, thriller, rozmowy. Książki do czytania na ferie (i nie tylko)
- Zełenski jest zdany na siebie w walce o Ukrainę w UE. "Zdanie Polski nie ma żadnego znaczenia"