Sędzia Zabłocki o słowach Ziobry: "Największy dramat dla sądownictwa, jaki się może zdarzyć"

- Nie chcę rozumować w kategoriach naszych i waszych sędziów. To największy dramat dla sądownictwa, jaki się może zdarzyć - powiedział w Senacie prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego Stanisław Zabłocki. Senatorowie kontynuowali w czwartek prace nad tzw. ustawą represyjną.
Zobacz wideo

W czwartek Senat wznowił rozpatrywanie nowelizacji ustaw sądowych - obradował do godziny 21. Wcześniej senackie komisje opowiedziały się za odrzuceniem noweli w całości.

Na początek głos zabrał sędzia Stanisław Zabłocki, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego. Nawiązał do Konstytucji 3 maja z 1791 roku - była w niej mowa o tym, że sądy i trybunały muszą być władzą odrębną i niezależną. - Już w tamtym czasie, niemalże 230 lat temu, dobrze to rozumiano w Polsce. Czy pamiętała o tym i właściwie rozumiała to większość sejmowa, stanowiąc ustawę z 20 grudnia 2019 roku? Mam co do tego olbrzymie wątpliwości - ocenił.

Nawiązał też do wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "Każde środowisko może zgłosić takich sędziów, za których bierze odpowiedzialność. Myśmy zgłosili takich sędziów, którzy byli naszym zdaniem gotowi współdziałać w ramach reformy sądownictwa" - powiedział w środę w Senacie.

- Nie chcę rozumować w kategoriach naszych i waszych sędziów. To największy dramat dla sądownictwa, jaki się może zdarzyć - krytykował sędzia Zabłocki.

Na pytania senatorów prezes Izby Karnej SN odpowiadał przez ponad cztery godziny. Sędzia Zabłocki zauważył, że nowelizacja zmienia tryb wyboru i powołania I prezesa SN. "Ważne jest to, aby ten wybór był uczciwy i aby kandydaci posiadali mandat zaufania płynący z wewnątrz całego SN, a nie z jego części, wręcz cząstki. A nowelizacja takie oczekiwania stawia pod wielkim znakiem zapytania" - zaznaczył.

Jego zdaniem w procedowanej ustawie dodano jawnie niekonstytucyjne rozwiązanie art. 13a dlatego, że wprowadzono nieprzewidzianą w konstytucji instytucję pełniącego obowiązki I prezesa SN. "Konstytucja RP stanowi też wyraźnie, że sądy i trybunały są władzą niezależną i odrębną od innych władz. Sędziowie nie chcą, a nawet nie potrafią uprawiać polityki, ale niestety z sądownictwa zrobiono kwestię polityczną, a społeczeństwu chce się wmówić, że sędziowie mają polityczne aspiracje" - dodał Zabłocki.

Prezes Izby Karnej SN pytał też, co po wejściu w życie tej ustawy zrobi polski sędzia, który stanie wobec dylematu, być posłusznym konstytucji, prawu międzynarodowemu, europejskiemu i ponieść za to odpowiedzialność, czy też być posłusznym woli politycznej dwóch pozostałych władz ubranej w szaty ustawy i być może w psychicznym dyskomforcie z zamkniętymi oczami pełnić nadal swój urząd.

Według Zabłockiego, mitem jest opinia, zgodnie z którą sędziowie nie podlegali do tej odpowiedzialności dyscyplinarnej. Dodał przy tym, że w procedowanej nowelizacji nie dostrzega przepisu przyspieszającego postępowania sądowe.

Wskazał też, że konkretne rozwiązania ustawy przeczą - jego zdaniem - deklarowanym celom i także dlatego ustawa ta jest rażąco sprzeczna z konstytucyjnymi, międzynarodowymi standardami niezależności sądów niezawisłości sędziów, a poprzez to jest ustawą złą, a wręcz szkodliwą".

RPO krytykuje nowelizację

W swoim wystąpieniu jednoznacznie negatywnie nowelizację ocenił Adam Bodnar.

Jego zdaniem ustawa ta stoi w sprzeczności z zobowiązaniami Polski wobec UE i godzi w ochronę prawną gwarantowaną Europejską Konwencją Praw Człowieka. "Uważam, że uchwalenie ustawy może zakwestionować uczestnictwo Polski w wymiarze prawnym UE i w Radzie Europy. Ustawa doprowadzi do poddania sądów oraz sędziów nadmiernej kontroli ze strony organów władzy wykonawczej, a w konsekwencji doprowadzi do obniżenia poziomu sądowej ochrony praw jednostek" - wskazał RPO.

Rzecznik wyraził też przekonanie, że przyjęcie ustawy to droga do prawniczego polexitu. "Czyli wyjścia Polski z UE w zakresie respektowania podstawowych reguł dotyczących praworządności; wydrążenia naszego członkostwa z istoty, jaką jest budowanie systemu prawnego, który opiera się na zasadzie współpracy, wzajemnego zaufania oraz respektowania podobnych standardów dotyczących praworządności" - oświadczył Bodnar.

W opinii RPO przyjęcie nowelizacji będzie prowadziło też do dalszej erozji demokratycznego państwa prawnego. "Będzie powodowało obniżenie poczucia sprawiedliwości i równości obywateli wobec prawa. Będzie zwiększało zagrożenie korupcją ze względu na brak poczucia sprawiedliwości i równości niektórych osób" - zaznaczył Bodnar.

Pytał przy tym, kto ma być strażnikiem rządzących, jeśli nie sądy. Dodał też, że nie ma państwa demokratycznego, w którym następuje nierównowaga władz na rzecz władzy wykonawczej.

Ustawa "kagańcowa" została przyjęta przez Sejm tuż przed Bożym Narodzeniem. 233 posłów PiS było "za", 205 zagłosowało "przeciw" z kolei 10 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. Podczas sejmowej debaty wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta przekonywał, że przepisy analogiczne do tych, które znalazły się w projekcie tzw. ustawy kagańcowej, obowiązują w wielu krajach Europy. Jako przykład wymienił Chorwację.

Z taką opinią nie zgadzał się Patryk Wachowiec z Centrum Analiz dla Rozwoju, analityk prawny FOR. Na antenie TOK FM przytaczał komentarz prof. Tamary Capety, kierowniczki katedry prawa europejskiego na uniwersytecie w Zagrzebiu.

- Twierdzi ona, że w Chorwacji absolutnie takie przepisy by nie przeszły. Oraz że sędziowie mają obowiązek, w świetle prawa unijnego i prawa chorwackiego, weryfikować niezależność innego sądu. Politycy mają łatwiej, bo mogą dosyć bezkarnie twierdzić, że jakieś przepisy gdzieś obowiązują. To jest (twierdzenie) na potrzeby chwili - mówił.

Głosowanie ustawy w Senacie zaplanowano na piątek na 9:30.

TOK FM PREMIUM