Robert Biedroń na konwencji w Słupsku: Nadszedł najwyższy czas na prezydenturę odwagi, odpowiedzialności i rozsądku
W niedzielę, w słupskiej filharmonii "Sinfonia Baltica", odbyła się konwencja Roberta Biedronia, który już oficjalnie został wspólnym kandydatem Lewicy w wyborach prezydenckich.
Całe wydarzenie rozpoczęło się od wystąpienia prezydent miasta Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej. Po niej głos zabrał Adrian Zandberg z Lewicy Razem, a także wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka i szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej Włodzimierz Czarzasty. Ten ostatni przekonywał, że Biedroń "będzie prezydentem wszystkich Polaków", a nie jednej - konkretnej grupy. Zapewniał, że ma i będzie miał zdecydowane zdanie (np. w sprawie państwa świeckiego czy programu "500 plus"), którego nie będzie bał się wypowiadać. - Naszym celem jest wejście do drugiej tury - stwierdził jasno Czarzasty.
Biedroń o swojej drodze do polityki
Sam Biedroń wszedł na scenę w akompaniamencie "Ody do radości", witając się ze zgromadzonymi przed sceną.
Na początku swojego wystąpienia wyjaśniał, dlaczego postanowił zorganizować konwencję w Słupsku, a nie w Warszawie czy innym dużym mieście. - Słupsk to miasto mojego życia. Tu dojrzewałem jako polityk, poznałem wspaniałych ludzi - powiedział. Przekonywał, że pod jego rządami to miasto się zmieniło. Wspominał między innymi o budowie żłobków i przedszkoli, wprowadzaniu udogodnień dla seniorów czy o oddłużeniu miasta. - Jeśli zrobiliśmy to w Słupsku, jesteśmy w stanie zrobić to w całej Polsce - powiedział polityk Wiosny.
Znaczną część swojego wystąpienia Biedroń poświęcił właśnie mniejszym miejscowościom. Przekonywał, że ich mieszkańcy też powinni "mieć swoją dumę". Dalej opowiadał o tym, jak wyglądała jego droga do polityki. Podkreślał, że pochodzi z Krosna, że w jego rodzinnym domu - choć rodzice zawsze się starali - "czasem ledwo wiązało się koniec z końcem". - Miałem wiele marzeń, ale niestety mało które się spełniły - powiedział. Wspominał też o studiach i o pracy za granicą.
Dalej nakreślał obraz Polski, o jakiej marzy. Mówił, że Polska powinna być "otwarta i tolerancyjna", że warunki życia w Polsce powinny być takie, jak na Zachodzie. Zapewniał, że może tak być.
Przypomniał powstanie Wiosny, połączenie z SLD i Razem, a w konsekwencji - wejście Lewicy do parlamentu. Dziś - jak mówił - Lewica stoi przed nowym, bardzo ważnym zadaniem, jakim są wybory prezydenckie.
Decyzja o kandydowaniu była - jak przyznał - "najważniejszą decyzją w jego życiu. - Jestem gotowy. Wiem, że tak trzeba - powiedział.
- Stoję tu dziś przed wami w roli kandydata na Prezydenta RP, bo wierzę, że nadzieja jest większa od obaw. Wierzę, że nasze marzenia są silniejsze niż lęki. Wierzę, że nasz świat może być sprawiedliwy i wiem, że na tej drodze nie jestem sam - mówił polityk Wiosny.
Dalej Biedroń przyznał, że "nie posiada prezydenckich genów i nie pochodzi z rodziny z wielkimi tradycjami", ale - jak dodał - wierzy, że nie to jest warunkiem bycia prezydentem RP. - Wierzę, że prezydentura może być dostępna dla zwykłego chłopaka z Krosna - powiedział.
Ochrona zdrowia, mieszkalnictwo, sądownictwa
Kandydat Lewicy nie omieszkał też krytykować obecnego prezydenta Andrzeja Dudy. Przekonywał, że prezydent powinien być tam, "gdzie trzeba bronić polskich interesów", reagować w sytuacjach konfliktowych, w końcu "musi mieć swój rozum i kręgosłup, a nie kierować się poleceniami partii, z której wyszedł". - Musi rozumieć ludzi i z nimi rozmawiać, a nie otaczać się własnym środowiskiem, tak jak jest teraz - mówił. Wypomniał też Andrzejowi Dudzie niezwoływanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
- Kiedy ja zostanę prezydentem, to premier i ministrowie bez względu na opcję polityczną będą częstymi gośćmi w Pałacu Prezydenckim. Będą moimi partnerami w pracy na rzecz Polski - powiedział.
Zadeklarował, że jeśli zostanie prezydentem będzie wychodził z własnymi projektami ustaw. Miałyby one dotyczyć m.in. ochrony zdrowia (dofinansowania, skrócenia kolejek i zmian w polityce lekowej), mieszkalnictwa (zapowiedział program budowy mieszkań na wynajem) czy sądownictwa.
Zapowiedział też "plan na dobrą emeryturę". - Dziś wiele osób żyje za 1000 zł miesięcznie. To nie jest renta ani emerytura. To jest jałmużna - podkreślił Biedroń. - Moim celem jest ustanowienie gwarantowanej emerytury minimalnej na poziomie minimum 1600 zł miesięcznie - zadeklarował.
Znaczną część wystąpienia Biedroń poświęcił też polityce zagranicznej. Tu krytykował przede wszystkim obecnie rządzących za to, że izolują Polskę na arenie międzynarodowej. Zadeklarował odbudowę pozycji Grupy Wyszehradzkiej, poprawę relacji z Ukrainą i oczywiście z Unią Europejską.
Polityk Wiosny mówił także o katastrofie klimatycznej i zmianach, jakie należy podjąć, by minimalizować jej skutki. Zapowiedział, że jako prezydent będzie je realizować, a także, że będzie słuchał głosu młodego pokolenia (np. ze strajku klimatycznego).
- Czuję, że nadchodzi ten moment. Dość już biernego przyglądania się, jak Polska traci na znaczeniu i jak opozycja przegrywa wybory za wyborami. Dość już ciągłego zaglądania wstecz (...). Czas na dumę, czas na naszą godność, czas na zmianę. Nadszedł najwyższy czas na prezydenturę odwagi, odpowiedzialności i rozsądku. Otwartości i prawdziwej wspólnoty. Dziś robimy pierwszy krok, ale na pewno nie ostatni. Proszę o wasz głos na moją kandydaturę w majowych wyborach prezydenckich - podsumował swoje, blisko godzinne wystąpienie Biedroń.
SLD jednogłośnie za Biedroniem
Przed konwencją Biedronia, w filharmonii zebrał się Sojusz Lewicy Demokratycznej, który jednogłośnie zatwierdził kandydaturę lidera Wiosny w wyborach. Wcześniej takie decyzje podjęły Rady Krajowe Wiosny i Lewicy Razem.
Biedroń był prezydentem Słupska w latach 2014-2018, a wcześniej posłem w latach 2011-2014 w klubie Ruch Palikota i Twój Ruch. W lutym 2019 roku na Torwarze zainaugurowała działalność partia Wiosna, na której czele stanął. W ubiegłorocznych wyborach Biedroń z list swego ugrupowania dostał się do Parlamentu Europejskiego.
Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie za darmo: