"W PiS przyznają, że z ustawą kagańcową Ziobro znów wpuścił ich w maliny". Marszałek Grodzki przywołuje "nieformalne informacje"
Wiceszefowa KE Viera Jourova we wtorkowej rozmowie z Tomaszem Grodzkim sugerowała, że polskie środki z budżetu UE mogą być zagrożone, jeśli rząd nie będzie przestrzegać reguł praworządności. Jak wspominał w TOK FM marszałek Senatu, komisarz zupełnie inaczej rozumie politykę niż obóz rządzący. - Ona pracuje według standardów brukselskich: tam nie ma brudnych kompromisów. Jest jedno zdanie, ono brzmi: praworządność nie podlega negocjacji. Jourova to powiedziała prostymi słowami, jasno i wyraźnie. Po to, żebyśmy wiedzieli, że albo się dostosujemy, albo nie - przekonywał w Poranku Radia TOK FM Tomasz Grodzki.
Jego zdaniem to kolejny sygnał ze strony Unii Europejskiej, żeby nie traktować jej tylko jako "skarbonki". - Tylko jako wspólnotę wartości. Pani Jourova dodała, że powoła ciało eksperckie, które ma ocenić kwestie praworządności w krajach europejskich, potem powstanie raport służący późniejszym decyzjom budżetowym - mówił Grodzki.
Marszałek Senatu wyliczał też, jakie skutki będzie miało podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy dyscyplinującej sędziów. - To nie rząd zderzy się z europejskim prawem, tylko obywatele dostaną po uszach. Jeśli te przepisy wejdą w życie, to w prostych sprawach, sporach biznesowych, rozwodach, strona polska będzie przegrywać. Sędziowie zagraniczni będą kwestionować prawidłowość posadowienia polskiego sędziego - podkreślał marszałek Senatu. Jak dodawał, jeszcze większą katastrofą może być właśnie wstrzymanie wypłaty środków z UE. - Bo chętnie sięgną po te pieniądze inne kraje. Rząd musi zdawać sobie sprawę, w jakim kierunku pędzi, bo to będzie katastrofa dla gospodarki - powiedział marszałek.
Zdradził również, że z jego "nieformalnych i kuluarowych informacji" rząd PiS wie, że w tej kwestii zabrnął "o jeden most za daleko" i chce teraz jakoś "zręcznie się z tego wycofać". Może o tym świadczyć chociażby wtorkowa propozycja, którą minister Zbigniew Ziobro złożył Vierze Jourovej. Chodzi o "przeniesienie wprost rozwiązań znanych bardzo dobrze w systemie europejskim, bo funkcjonujących w największym państwie europejskim, mianowicie w Niemczech".
Jednak zdaniem Tomasza Grodzkiego propozycja ministra była "trochę zabawna". - Taki kompromis, który nim zupełnie nie jest. Świadczy to o tym, że w PiS nie mają pojęcia, jak toczy się poważna polityka - ocenił. Jeszcze raz powołując się na kuluarowe rozmowy z politykami Zjednoczonej Prawicy, marszałek Senatu powiedział, że politycy PiS nie są zadowoleni z działań Zbigniewa Ziobry. - Często przyznają, że minister po raz trzeci wpuszcza ich w maliny. Tak było z IPN, Sądem Najwyższym i teraz tą ustawą kagańcową. Kwestią rządu jest wyjście z impasu. Trwanie w tym bezsensownym uporze, kiedy wszyscy mówią, że to zły kierunek, jest złe - przekonywał marszałek Senatu.
"Polonia zareaguje na ten ruch"
Piotr Kraśko pytał też Tomasza Grodzkiego o PiS-owską poprawkę do projektu budżetu na 2020 rok, która zakłada przeniesienie ponad 100 mln zł środków przeznaczonych na Polonię z gestii Senatu m.in. do kancelarii premiera i kilku resortów. Marszałek odparł, że "kompletnie tego nie rozumie". - Można to traktować jako wotum nieufności wobec marszałka Karczewskiego, ale mimo różnic uważam, że te pieniądze były dobrze wydawane. Rozdawanie środków po kilku ministerstwach spowoduje tylko chaos. Rozczłonkowanie tego, zamiast skupienia w MSZ, to kompletnie koniunkturalnych ruch polityczny. W wyborach prezydenckich Polonia na pewno na to zareaguje - ocenił gość Poranka Radia TOK FM.
Co musi mówić przyszły prezydent?
Marszałek Senatu wyjaśniał też, jaki przekaz jego zdaniem powinien przynieść sukces opozycji w nadchodzących wyborach prezydenckich. - Ludzie oczekują, żeby prezydent przestrzegał Konstytucji RP. Miał waleczny pazur, ale dbał też o tych maluczkich, pokrzywdzonych przez los. Żeby pamiętał, że rząd nie ma swoich pieniędzy, tylko my się na to zrzucamy. I prezydent powinien pilnować, żeby te środki były rozdawane mądrze. Nie na telewizję tzw. publiczną czy na fundację, która wydaje gigantyczne pieniądze, nie wiadomo po co [chodzi o PFN - red.]. Bo wystarczy jedna Olga Tokarczuk, która bezkosztowo robi większą promocję Polski niż cała ta fundacja przez cały rok. Tego oczekują Polacy, oferty dla klasy średniej - przekonywał Tomasz Grodzki.
DOSTĘP PREMIUM
- "W garze zawrzało ponad poziom". Polska u progu buntów w więzieniach? Ekspert: Napięcie stale rośnie
- Kowal tłumaczy, po co Zełenskiemu pociski dalekiego zasięgu. "To bardzo prosta rzecz"
- Oświadczenie Redakcji TOK FM w sprawie komunikatu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
- Alert RCB. "Jeśli możesz, zostań w domu!". Służby ostrzegają
- "Dziś nie płacę" i "dzida". Ale potem wracają, bo "pensja przyszła". Plaga kradzieży paliw na stacjach
- Wznowiona akcja ratownicza w kopalni Pniówek. Jej celem jest dotarcie do siedmiu zaginionych górników
- Alert RCB. W sobotę zawieje i zamiecie śnieżne. Trudne warunki na drogach
- Czy wyborcy opozycji chcą wspólnej listy? [SONDAŻ]
- Putin skleja się ze Stalinem. "Nowa tradycja w rosyjskiej propagandzie"
- Joe Biden przyleci do Polski. Kancelaria Prezydenta potwierdza