Lichocka to nie jedyny problem PiS-u. "Andrzej Duda staje się politykiem memogennym. Jak kiedyś Bronisław Komorowski"

Według Marcina Dzierżanowskiego z "Wprost" wyborcy zdecydowanie więcej potrafią wybaczyć Małgorzacie Kidawie-Błońskiej niż Andrzejowi Dudzie. Zdaniem dziennikarza - po aferze z gestem wykonanym w Sejmie przez posłankę PiS Joannę Lichocką - każda "wpadka polityków PiS będzie o wiele bardziej bolesna niż wpadka opozycji".
Zobacz wideo

W Poranku Radia TOK FM komentatorzy zastanawiali się, w jaki sposób gest posłanki PiS Joanny Lichockiej wpłynie na notowania partii rządzącej. 

Marcin Dzierżanowski z "Wprost" przypomniał, że jeszcze przed obradami Sejmu, na których doszło do incydentu, pojawiały się informacje o możliwości pełnienia przez Lichocką funkcji rzeczniczki sztabu Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Tymczasem - jak ocenił dziennikarz - polityczka stała się "nieformalną szefową sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej".  - Myślę, że to zdjęcie i ten wizerunek posłanki Lichockiej może stać się taką współczesną wersją zdjęcia Ryszarda Petru z samolotu do Lizbony - stwierdził. Przypomnijmy, że wyjazd założyciela Nowoczesnej z klubową koleżanką Joanną Schmidt, podczas trwającego w Sejmie - w grudniu 2016 roku - protestu opozycji, odbił się w mediach szerokim echem.

Zdaniem publicysty wyborcy więcej wybaczają kandydatce PO Małgorzacie Kidawie-Błońskiej niż Andrzejowi Dudzie. - Wielką karierę zrobił natomiast filmik z taką nieudaną wypowiedzią Andrzeja Dudy po angielsku, mimo że wszyscy wiemy, że Andrzej Duda mówi po angielsku. Nagle Andrzej Duda staje się trochę takim memogennym politykiem, jak kiedyś Bronisław Komorowski. Widać wyraźnie, że nastroje społeczne się odwracają - ocenił, dodając, że obecnie "każda wpadka polityków PiS będzie o wiele bardziej bolesna niż wpadka opozycji".

Podkreślił jednak, że opozycja nie powinna "przegrzewać palcem Lichockiej". - To nie jest tak, że na jednej wpadce posłanki Lichockiej wygra się wybory - przekonywał. 

Koniec teflonowego PiS?

Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej" przypomniał, że partia rządząca od lat uchodziła za "teflonową" - wydawało się, że niewiele może jej zaszkodzić. Teraz to się jednak może zacząć zmieniać. 

 - Każdy, kto jest smakoszem i lubi pokręcić się trochę w kuchni wie, że jak ma dobrą patelnię, z teflonem, to ta patelnia świetnie działa przez jakiś czas. Ale przychodzi taki dzień, kiedy powstaje jedna  rysa na tej patelni i ona jest w stanie sprawić, że przypali się całe danie - mówił, zwracając uwagę, że mam wrażenie, iż "trochę tak jest z teflonowością PiS". I choć gość TOK FM nie był pewien, czy to właśnie gest posłanki Lichockiej będzie oznaczać moment powstania rysy na patelni partii rządzącej, to przypomnienie sobie przez wyborców "rozmaitych grzeszków PiS" może spowodować, że "wszystko się skumuluje". 

Zdaniem dziennikarza "Rzeczpospolitej" w obecnej sytuacji władzy nie pomogą już nawet dwa miliardy złotych przekazane TVP i Polskiemu Radiu. Ostateczna decyzja, czy pieniądze trafią do mediów publicznych, zależy, przypomnijmy, od prezydenta Andrzeja Dudy.

- Coś się też zadziało w machinie propagandowej PiS. Coś się zacięło w tym mechanizmie propagandowym, skoro po kilku dniach twierdzenia, że się przecież nic nie stało, PiS musiał przyznać, że jednak posłanka wykonała wulgarny gest - podkreślił oraz wskazał na drugą kwestię, z którą musi się przez niego mierzyć partia Jarosława Kaczyńskiego: - Platforma zepchnęła PiS do dyskusji na temat sytuacji służby zdrowia. To jest dla PiS bardzo niewygodna dyskusja. Bo PiS jedyne co jest w stanie powiedzieć to: za PO było gorzej, a myśmy zwiększyli nakłady - wskazał, przypominając, że to przecież bogacenie się obywateli sprawia, że płacą oni większe składki na ubezpieczenie zdrowotne, co tym samym budżet NFZ się zwiększa. - Więc nie jest to wyłączna zasługa rządu - podsumował. 


Całej rozmowy posłuchasz wygodnie na telefonie, dzięki aplikacji TOK FMPobierz i testuj przez dwa tygodnie za darmo.

TOK FM PREMIUM