"Nie dam się zamknąć pod kryształowym żyrandolem". Kim jest Paulina Kosiniak-Kamysz?

Stanowczo oświadczyła, że jako pierwsza dama nie da się "zamknąć pod kryształowym żyrandolem". Zapowiedziała, że chce działać na rzecz poprawy opieki dentystycznej wśród dzieci i młodzieży oraz walki ze smogiem. Paulina Kosiniak-Kamysz - żona Władysława Kosiniaka-Kamysza, kandydata PSL na prezydenta - skradła mu show na konwencji inaugurującej jego kampanię. Kim jest żona lidera ludowców?
Zobacz wideo

Paulina Kosiniak-Kamysz jest drugą żoną Władysława Kosiniaka-Kamysza. Z pierwszą - Agnieszką - rozwiódł się w 2016 roku, po siedmiu latach małżeństwa. Paulinę, jak opisuje na swojej stronie sam Kosiniak-Kamysz, poznał bliżej przez… ból zęba. Obecna małżonka polityka PSL jest bowiem ortodontką, pracuje w jednej z warszawskich klinik. "Któregoś dnia zadzwoniłem do niej późnym wieczorem z prośbą o pomoc, a następnego siedziałem już u niej na fotelu. Tak się wszystko zaczęło" - pisze lider ludowców. Mają niespełna roczną córkę Zosię, która urodziła się podczas kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego

Paulina Kosiniak-Kamysz ma 31 lat. Pochodzi z miejscowości Podolany w Małopolsce, około 40 km od Krakowa (w mieście tym chodziła do liceum). Do Warszawy przeprowadziła się ze Śląska, gdzie studiowała na Uniwersytecie Medycznym. "Paulina - tak jak ja - pochodzi z rozpolitykowanej rodziny. Jej tata od 17 lat jest samorządowcem, wójtem gminy Gdów w Małopolsce. Nasze rodziny znają się od lat" - czytamy na stronie Kosiniaka-Kamysza. 

Żona lidera PSL jest wolontariuszką w Fundacji Wiewiórki Julii, zapewniającej opiekę stomatologiczną chorym dzieciom. "Wraz z fundacją kilka razy do roku latała do Armenii, by w Erywaniu leczyć dzieci z domu dziecka. Opiekowała się też podopiecznymi Kliniki Budzik powołanej przez Fundację Ewy Błaszczyk 'A kogo?'" - pisze o swojej żonie kandydat na prezydenta.  

Paulina Kosiniak-Kamysz i jej pomysł na bycie pierwszą damą

Paulina Kosiniak-Kamysz dość wyraźnie określiła swoją rolę w kampanii męża. Wystąpiła podczas konwencji w Jasionce, na której zadeklarowała, że jako pierwsza dama nie będzie "milcząca". - Będę krzyczeć, będę przypominać o nas: o kobietach, o słabszych, niepełnosprawnych, o wartościach, które są dla nas najważniejsze - oświadczyła. - Nie dam się zamknąć pod kryształowym żyrandolem - mówiła.

Przedstawiła też program, jaki chciałaby zrealizować jako żona prezydenta. Mówiła, że jako stomatolog - chciałaby wspólnie z ekspertami stworzyć narodowy program zdrowia "przywracający zdrowy uśmiech każdemu dziecku w Polsce". - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by gabinet dentystyczny, ale też lekarski, przystosowany również do leczenia dzieci niepełnosprawnych powstał w każdej gminie - zadeklarowała. - Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby nasze dzieci bały się uśmiechać tylko dlatego, że ich rodziców nie stać na leczenie zębów - podkreśliła Kosiniak-Kamysz.

Zapowiedziała powołanie fundacji, która uzupełniałaby przez społeczne zbiórki środki brakujące na leczenie dzieci. Oświadczyła również, że "chce być ambasadorką walki ze smogiem". - Wiem, że rząd ma plan, strategię, ale efektów nie widać - krytykowała. Zapowiedziała powołanie przy pierwszej damie "społecznej agendy antysmogowej", składającej się z ekspertów i działającej ponad politycznymi podziałami.

Żona kandydata PSL zadeklarowała też powołanie "okrągłego stołu młodych", na którego spotkania zapraszani byliby studenci i maturzyści, by rozmawiać o problemach ludzi młodych. 

"Chodź tygrysie, scena jest twoja"

Podczas konwencji w Jasionce Paulina Kosiniak-Kamysz długo opowiadała również o swoim mężu. Mówiła, że jest troskliwy, opiekuńczy, serdeczny i rodzinny. - To fantastyczny ojciec, cudowny mąż, prawdziwy mój przyjaciel, ale też zdecydowany i stanowczy. On potrafi powiedzieć "nie", kiedy dzieje się krzywda. Potrafi powiedzieć "dość", kiedy prawdę próbuje zastąpić się kłamstwem. Potrafi powiedzieć "stop", kiedy łamane są prawo i konstytucja - opowiadała żona polityka PSL. Kończąc swoje wystąpienie, zwróciła się do męża słowami: "Chodź tygrysie, scena jest twoja".

Joanna Solska z "Polityki" powiedziała w TOK FM, że żona Kosiniaka-Kamysza wystąpiła "w taki ujmujący sposób". Odnosząc się do zwrotu "chodź tygrysie" - dziennikarka przyznała, że początkowo miała mieszane uczucia, "bo wydawało jej się, że to trochę niestosowne". - Ale to było autentyczne - stwierdziła. - Widać było, że relacje między tym dwojgiem są ciepłe, bo jak patrzyłam, jak prezydent Duda udaje, jak całuje swoją żonę w policzek i się rozpaczliwie patrzy w bok i tam chłodem wiało, to mi się nie podobało - dopowiedziała Solska.

Również Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego przyznała w TOK FM, że żona Kosiniaka-Kamysza "może mu dodać punktów". - To "tygrysie" pokazało ich bardzo ładną relację wewnątrzmałżeńską. Nie bądźmy też aż tacy purytańscy. Takie sytuacje pokazują ludzką stronę polityka, a wszystko, co wywołuje uśmiech, ale nie śmiech, pomaga w kampanii - oceniła politolożka. Dodała, że żona Kosiniaka-Kamysza "kolosalnie różni się" od żony Andrzeja Dudy. - Agata Kornhauser-Duda to bardzo elegancka kobieta, tyle że bryła lodu i bardzo niechętnie się odzywa. Polacy lubią jak polityk czy jego partner zapyta o zdrowie dzieci, czy rodziny. Powie coś miłego. Wtedy atmosfera robi się przyjazna, a my to lubimy - mówiła Pietrzyk-Zieniewicz.

Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie za darmo:

TOK FM PREMIUM