Prof. Ewa Łętowska o majowych wyborach według PiS: Mój Boże, demokracja socjalistyczna to też miała być demokracja

To nie jest całkiem w porządku, że w czasie biegnącego kalendarza wyborczego w zasadniczych kwestiach zmienia się zasady - oceniła w Poranku Radia TOK FM prof. Ewa Łętowska.
Zobacz wideo

PiS za wszelką cenę prze do organizacji wyborów w maju. Ustawa autorstwa partii rządzącej, o powszechnych wyborach korespondencyjnych trafiła do Senatu. Marszałek Tomasz Grodzki zapowiada, że jego izba wykorzysta cały czas przysługujący jej na procedowanie przepisów, czyli 30 dni. Pomysły PiS na wybory krytykowała w Poranku Radia TOK FM prof. Ewa Łętowska, pierwsza polska Rzecznik Praw Obywatelskich. - To nie jest całkiem w porządku, że w czasie biegnącego kalendarza wyborczego w zasadniczych kwestiach zmienia się zasady - powiedziała. Jej zdaniem propozycja partii Jarosława Kaczyńskiego godzi w podstawowe reguły wyborów prezydenckich. - Z powszechnością będzie kiepsko,  organizacja wyborów i doręczenie pakietów w zasadzie wyklucza wyborców przebywających za granicą. Wybory prezydenckie powinny być równe, w tej kwestii najgorzej jest w kontekście biernego prawa wyborczego, bo przez zarazę nie da się prowadzić normalnej kampanii. Problem będzie też z bezpośredniością wyborów, bo nie ma żadnej gwarancji, że mój głos dotrze tam, gdzie powinien. Taka przesyłka może trafić wszędzie - wyliczała sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. 

Jacek Żakowski pytał, czy jeśli majowe wybory dojdą do skutku i Andrzej Duda wygra w pierwszej turze, to będzie legalnie wybranym prezydentem. - Nominalnie tak. Jednak coraz bardziej żyjemy w państwie podwójnym (...). No będzie miał insygnia, będzie wykonywał funkcje prezydenckie. Tylko mój Boże, demokracja socjalistyczna też miała być demokracją. Czy te wybory będą naprawdę wolne? Czy to będzie zwycięstwo, czy klęska? - pytała retorycznie prof. Łętowska. 

"Używa się prawa, żeby rozdawać fałszywe etykiety"

W tym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zamroził w praktyce funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. To pokłosie sporu rządu w Warszawie z Komisją Europejską. Rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że premier Mateusz Morawiecki, po dokonaniu szczegółowej analizy wydanego postanowienia TSUE, skieruje do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o rozstrzygnięcie powstałego sporu prawnego.

Zdaniem prof. Łętowskiej do polskiego establishmentu politycznego cały czas nie dociera - w świetle kolejnych decyzji i orzeczeń TSUE - iż z niezawisłością i niezależnością sędziów z tej izby jest coś nie tak. - Orzeczenia TSUE są kierowane do wszystkich władz w Polsce i działają automatycznie. Co oznacza skierowanie do TK? Jako prawnik odpowiem, że nie wiem. Prawdopodobnie dotyczy to stworzenia wrażenia, że orzeczenia TSUE nie wywierają skutków w Polsce, tylko potrzebują "ostemplowania" w kraju. A nie potrzebują - tłumaczyła prawniczka.

Wskazywała też, co może się wydarzyć dalej. - TK najpewniej wskaże, że z decyzją TSUE jest coś nie tak. Wówczas powstaną dwie ścieżki oceny sytuacji. Ta, którą przedstawiam ja, która jak mi się wydaje, ma oparcie w faktach i jest obiektywna. Oraz druga ukształtowana przez manipulację instrumentami prawnymi, a jesteśmy często świadkami używania prawa po to, żeby rozdawać fałszywe etykiety i roztaczać pozory - oceniła prof. Łętowska. Podkreślała, że do czasu właściwego orzeczenia TSUE w będziemy mieli "rozdwojenie jaźni". -  Na razie jesteśmy członkami UE. Jesteśmy teoretycznie podlegli rozstrzygnięciom TSUE. Nie potrafię przewidzieć, co się stanie z prawem używanym w zły sposób - dodała rozmówczyni Jacka Żakowskiego.