Rząd "zamknie" Śląsk? Wiceminister zdrowia uspokaja, "ale wszystkie scenariusze są analizowane"

Obecnie sytuacja w mojej ocenie nie jest taka, żebyśmy mogli mówić realnie o zamknięciu całego województwa śląskiego, czy jego fragmentu. Jednak wszystkie scenariusze są zawsze analizowane - powiedział w Poranku Radia TOK FM Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia.
Zobacz wideo

W poniedziałek w Polsce zanotowano prawie 600 nowych przypadków koronawirusa. To nowy dobowy rekord. Przytłaczająca większość przypadków dotyczy Śląska. Zakażenie koronawirusem potwierdzono dotąd u około 800 górników. 650 przypadków zakażeń to członkowie ich rodzin. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński przekonywał w TOK FM, że rząd był na taki wynik przygotowany. - Od ubiegłego tygodnia na Śląsku trwa masowa akcja przeprowadzania testów u pracowników przemysłu wydobywczego. Teraz będą testy wśród rodzin. Osoby zostały poddane kwarantannie, a osoby z pozytywnym wynikiem poddano izolacji. Przede wszystkim to są przypadki bezobjawowe - mówił Cieszyński. 

Wiceminister podkreślił, że rząd nie traktuje górników w specjalny sposób, a procedura przeprowadzania testów jest wobec wszystkich Polaków taka sama. - Gdy okazało się, że wiele osób ma test pozytywny w kopalni w Jankowicach - to było pierwsze ognisko - zostały przeprowadzone kolejne testy wobec wszystkich osób podejrzanych o kontakt z nimi. Tak, jak to się dzieje u wszystkich pacjentów w Polsce. Od początku przyjęliśmy tę racjonalną zasadę - wyjaśniał wiceminister i dodawał, że rząd powołuje się przy tym na wytyczne WHO, które są jednoznaczne. -  Jeżeli pacjent ma objawy albo kontakt z osobą podejrzaną o zakażenie, to jest natychmiast testowany. Liczba testów rośnie, a jeszcze szybciej rośnie przepustowość laboratoriów. Nie ma takich sytuacji, że ktoś czeka na test w kolejce. Za wszystkie testy płaci NFZ - tłumaczył wiceminister. 

Piotr Kraśko, prowadzący Poranek Radia TOK FM, pytał zatem, czy Polska mogłaby przeprowadzać jeszcze więcej testów, bo w skali Europy robimy ich jednak cały czas dość mało. Wiceminister nie zgodził się z taką oceną. - W przeliczeniu na milion mieszkańców wykonujemy testów więcej niż Francja. Są też inne statystyki. Na przykład zgonów, które są niezależne od testów. W Szwecji w przeliczeniu na milion mieszkańców było ich w ubiegłym tygodniu 20 razy więcej niż w Polsce. Co pokazuje, że ten model szwedzki nie do końca jednak się sprawdził - powiedział Cieszyński. 

Kraśko dopytywał, czy rząd rozpatruje scenariusz, w którym województwo śląskie zostałoby "zamknięte". - Nie ma na ten moment takich planów. Jednak wszystkie scenariusze są zawsze analizowane. Obecnie sytuacja w mojej ocenie nie jest taka, żebyśmy mogli mówić realnie o zamknięciu całego województwa śląskiego, czy jego fragmentu, bo mówimy tutaj o głównie środkowej części regionu, która jest najbardziej dotknięta epidemią - podkreślał zastępca min. Szumowskiego.

Maseczki za 5 mln zł

We wtorek "Gazeta Wyborcza" poinformowała o transakcji, jaką miał pilotować wiceminister Janusz Cieszyński. Chodzi o zakup maseczek za 5 mln zł od instruktora narciarskiego, znajomego ministra Łukasza Szumowskiego i jego brata Marcina. Okazało się, że owe maseczki nie spełniają polskich norm. "Wyborcza" napisała również, że resort zdrowia został ostrzeżony przez CBA, iż biuro interesuje się transakcją. Sprawę cały czas mają badać prawnicy ministerstwa, przed ew. skierowanej jej do prokuratury.

Janusz Cieszyński wyjaśniał w TOK FM, że transakcja została przeprowadzona zgonie z obowiązującymi zasadami. - Po spotkaniu otrzymaliśmy na skrzynkę mailową ofertę. Był tam warunki, takie jakie: cena, termin dostawy, to, że płatność będzie po dostawie i certyfikat potwierdzający spełnianie wymogów jakościowych. Oprócz tego wiedzieliśmy, że to maseczki firmy, która ma doświadczenie w produkcji takich rzeczy.- mówił wiceminister. 

Cieszyński przyznał, że wątpliwości co do maseczek pojawiły się dopiero 30 kwietnia, czyli kilkadziesiąt dni po transakcji. - Było wiele sygnałów w mediach, że te certyfikaty mogą nie być autentyczne. Dokonaliśmy analizy wszystkich certyfikatów produktów, które były w naszych magazynach. Były wątpliwości. Dlatego, niezwłocznie - 4 maja - przekazaliśmy je do badania w akredytowanym laboratorium. 5 maja dostaliśmy wyniki. Zapraszam pana Łukasza G. na spotkanie. Odbywa się ono 6 maja, a ten pan je rejestruje i zapis można przeczytać w "Wyborczej". To potwierdza moje działania, bo natychmiast zażądałem zwrotu środków. Rozpoczęliśmy procedurę odzyskiwania pieniędzy. Drugie spotkania z osobami odpowiedzialnymi za tę transakcję odbyło się 11 maja w Krakowie. Ponownie zaproponowałem, żeby zwrócili kwotę albo dostarczyli maski spełniające normy. Propozycja została odrzucona - wyjaśniał Cieszyński i jeszcze raz powtórzył, że sprawa jest analizowana przez służby prawne resortu.- Nie cofniemy się przed żadnym krokiem, włącznie ze skierowaniem sprawy do prokuratury. Będziemy informować opinię publiczną, wszyscy muszą mieć wiedzę o tych działaniach - obiecywał rozmówca Piotra Kraśki.

Według wiceministra zdrowia to, że Łukasz G. powołał się na znajomość z ministrem Szumowski przy rozmowach o transakcji, nie ma żadnego znaczenia. - Bo oferta wpłynęła normalnymi kanałami. Wszystko jest udokumentowane. My tutaj nie mamy żadnych tajemnic. Z każdej transakcji MZ będziemy chcieli się rzetelnie rozliczyć - dodał gość Poranka Radia TOK FM.

Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie:

TOK FM PREMIUM