Dziemianowicz-Bąk: Aresztowanie Margot ma podłoże polityczne, to zastraszenie aktywistów

- To była pokazowa gra. Chodziło o to, żeby nie tylko dokonać aktu zatrzymania, ale też wysłać sygnał do wszystkich aktywistów, którzy mają odwagę wychodzić na ulice i protestować przeciwko szczuciu i nagonce, że nie powinni tego robić i mają się czego bać - mówiła w TOK FM Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
Zobacz wideo

Policja zatrzymała 48 osób po piątkowych wydarzeniach na Krakowskim Przedmieściu. Podczas protestów przeciwko zatrzymaniu aktywistki Margot doszło do przepychanek z policją.

- Czynności prowadzone są z związku ze zbiegowiskiem i agresywnym tłumem - powiedział w rozmowie z TVN24 rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Matczak.

Podcast jest zablokowany? Za 5 złotych odblokujesz wszystkie!

W piątek po południu przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii odbył się protest przeciwko decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla aktywistki Stop Bzdurom Margot. Chodzi o uszkodzenie w czerwcu furgonetki z homofobicznymi hasłami.

Na miejscu był również policyjny radiowóz i kilku policjantów. W pewnym momencie Margot podeszła do radiowozu, domagając się zatrzymania, ale zostało to zrobione dopiero później, na Krakowskim Przedmieściu.

Tam pojawił się nieoznakowany samochód, z którego wysiedli policjanci i aresztowali Margot. Tłum zablokował mu drogę. Inni policjanci obstawili pobliskie pomniki, prawdopodobnie po to, aby nikt nie dokonał kolejnego ich "znieważenia".

Uczestnicy protestu mówili o "niewiarygodnej brutalności" policjantów, którzy według nich mieli wyrywać protestujących bez ostrzeżenia czy wezwania do rozejścia się.

Jak relacjonowała dziennikarka TOK FM Daria Dziewięcka, Margot była bardzo długo trzymana w samochodzie otoczonym kordonem policji, który otoczyli z kolei siedzący demonstranci. Po przyjechaniu posiłków osoby siedzące zostały podniesione przez policjantów, a aktywistka zabrana. Wówczas zaczęły się przepychanki manifestujących z policją.

Na miejscu byli również liczni dziennikarze, a także politycy, m.in. posłanki Lewicy Anna Maria Żukowska, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Magdalena Biejat, Maciej Gdula oraz Klaudia Jachira z Koalicji Obywatelskiej.

"Zadzwoni się do Sejmu i skończy się wyłudzanie danych osobowych przez posłów"

Jak mówiła w TOK FM posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, jej udział w wydarzeniach trwał aż do 5 rano. – O tej godzinie wróciłam z ostatniej komendy policji w Warszawie, gdzie odbywało się poszukiwanie osób zatrzymanych - tłumaczyła.

- To była pokazowa gra. Chodziło o to, żeby nie tylko dokonać aktu zatrzymania, ale też wysłać sygnał do wszystkich aktywistów, którzy mają odwagę wychodzić na ulice i protestować przeciwko szczuciu i nagonce, że nie powinni tego robić i mają się czego bać - oceniła.

Posłanka dodała też, że eskalacja napięć wywołana została przez policję, która zaczęła "wyłapywać osoby, które się przemieszczały, nie wykonywały żadnych gestów". – To zaniepokoiło też obecnych na miejscu posłów Lewicy. Później całą noc spędziliśmy na poszukiwaniu tych zatrzymanych osób. Policja nie udzielała informacji, na których komendach przebywają - relacjonowała.

Jak przypomniała prowadząca audycję Dominika Wielowieyska, z informacji policji wynika, że do zatrzymań doszło, bo funkcjonariusze byli poniżani i lżeni oraz zniszczono radiowóz.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła w TOK FM, że nie widziała takich zachowań, ale nawet gdyby doszło do zatrzymania z takiego powodu, to osoba zatrzymana nadal ma prawo do pełnomocnika, a parlamentarzyści mają prawo uzyskać informację, gdzie zatrzymana osoba przebywa.

- Na jednej z warszawskich komend, kiedy weszłam z interwencją poselską, usłyszałam, że "zadzwoni się do Sejmu i skończy się wyłudzanie danych osobowych przez posłów". To nie reakcja, która powinna mieć miejsc w demokratycznym państwie prawa – komentowała posłanka.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreśliła, że jest zbulwersowana całą sytuacją. - To jest aresztowanie o podłożu politycznym i ma na celu zastraszanie innych aktywistów – stwierdziła.

Quiz: Polska czy Białoruś?

Michał Kobosko z Polski 2050 również skrytykował w TOK FM działania policji.

- Dla obserwatorów z Europy Zachodniej czy z USA można by zrobić quiz pod tytułem "znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się obrazki z ulic Warszawy i z Mińska". Podobne akty agresji, zatrzymywanie osób bez podstawy, brutalnie. To przywołuje obrazki z Białorusi i pokazuje, że polskie standardy, o których chcielibyśmy myśleć, że są europejskie, cywilizowane… coś tu jest zupełnie oderwane od rzeczywistości – stwierdził.  

Dodał, że ta sytuacja "rujnuje wizerunek polskiej policji, bo jest używana do celów politycznych".

Kim jest Margot? 

Margot to jedna z aktywistek, które na warszawskich pomnikach zawiesiły także tęczowe flagi. W sprawie akcji zawiadomienie do prokuratury złożył wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Najpierw zatrzymano Margot, a następnie Łanię z kolektywu Stop Bzdurom i trzecią działaczkę. Aktywistki usłyszały zarzuty i zostały zwolnione z aresztu.

Wcześniej Margot była aresztowana pod zarzutem zaatakowania furgonetki z homofobicznymi treściami na plandece. Zdarzyło się to pod koniec czerwca na warszawskim Śródmieściu. Grupa osób zaatakowała kierowcę furgonetki. Przecięto oponę, urwano lusterko i tablicę rejestracyjną. Prokuratura zakwalifikowała to jako występek o charakterze chuligańskim. Według śledczych zatrzymana miała w tym współuczestniczyć. To właśnie w związku z tą sprawą Margot ma trafić na dwa miesiące do aresztu. 

TOK FM PREMIUM