"Duda jest wściekły na prezesa Kaczyńskiego. Tylko nie czuje się na siłach, żeby to powiedzieć"
Cisza "prezydencka" trwała blisko tydzień. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, którym kieruje Julia Przyłębska, dowiedzieliśmy się, że Andrzej Duda "wyraża satysfakcję" z podjętej decyzji. Poinformował o tym szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Wczoraj Andrzej Duda w Polsat News zadeklarował, że "jest gotów zaangażować się w pracę nad rozwiązaniem, które przyniesie spokój społeczny". - Jestem bardzo zasmucony tą sytuacją. Kobiety, które protestują, rozumiem, czuję tę sytuację. Choć wszyscy znają moje poglądy i wiedzą, że jestem przeciwnikiem aborcji eugenicznej - mówił. Apelował też o "spokój i rozsądek".
Zdaniem Zuzanny Dąbrowskiej z "Rzeczpospolitej" fakt, że Andrzej Duda zabiera głos dopiero teraz "świadczy o słabym refleksie głowy państwa". - Ale dobrze, że w ogóle chce się odezwać - mówiła w TOK FM dziennikarka. - Myślę, że prezydent ma przed sobą perspektywę bardzo trudną. Chce jakoś wpłynąć na sytuację, zaznaczyć swoją obecność. Jednocześnie wie, że sprzeciwia się swojemu obozowi politycznemu - komentowała dalej Dąbrowska. Dziennikarka wskazała też, że prezydent ma świadomość, że może w pewien sposób postawić się partii rządzącej, ponieważ jest to już jego ostatnia kadencja.
- Może dojść do sytuacji, że prezydent zaplącze się o własne nogi. Bo nie ma poglądu w tej sprawie - powiedziała.
Nie słuchasz podcastów? To dobry czas, by zacząć. Dostęp Premium za 1 zł!
Innego zdania był prof. Antoni Dudek. - Myślę, że Duda jest wściekły na prezesa Kaczyńskiego. Tylko nie czuje się na siłach, żeby to powiedzieć - stwierdził. Jego zdaniem, pokazują to trochę sygnały wysyłane przez prezydenta, na przykład słowa popierające córkę, która ma na temat orzeczenia TK odmienne zdanie niż prezes PiS. - Prezydent ma problem i teraz jest pytanie, czy się przełamie w trakcie najbliższych tygodni lub miesięcy - mówił prof. Dudek.
"Prezydent boi się skali protestów"
Na wypowiedzi dla Polsat News prezydent nie skończył. Ale dziś nie było już łagodzących sytuację tonów. Andrzej Duda w RMF FM przekonywał, że fakt, iż grupa ludzi wychodzi na ulice i żąda w Polsce rewolucji, "to jeszcze nie znaczy, że należy temu ulegać, zwłaszcza, jeżeli to się dzieje wbrew prawu". - W demokracji rozstrzygają kryteria przy urnach, a nie kryteria uliczne - ocenił.
Zuzanna Dąbrowska oceniła słowa prezydenta jako "śmieszne". - Oczekiwanie, że rewolucja będzie przeprowadzana zgodnie z prawem, jest chyba trochę na wyrost. To wypowiedź mocno rozczarowująca, oderwana od rzeczywistości - uważa dziennikarka "Rz". Jej zdaniem, jeśli władza dalej będzie wykazywała się takim niezrozumieniem nastrojów społecznych, to może prowadzić do agresji i racjonalizacji użycia przemocy. - Mam nadzieje, że to nie będzie miało miejsca - podsumowała.
Prof. Dudek stwierdził z kolei, że prezydent Duda "jest wystraszony skalą protestów jak wszyscy politycy PiS". - Czasem próbuje reagować miękko, a czasem twardo - powiedział. Dopytywany o to, co może wydarzyć się dalej - ekspert odparł, że Jarosław Kaczyński prawdopodobnie będzie próbował "przeczekać" całą sytuację i przy okazji obciążyć demonstrujących winą szerzącą się epidemię (co już czyni).