Emilewicz: Na pewno zasłużyłam na publiczny pręgierz. Była wicepremier powtarza jednak, że prawa nie złamała
W styczniu portal tvn.24.pl podał, że trzech synów Emilewicz wzięło udział w zgrupowaniu narciarskim jak zawodowi sportowcy, choć nie mieli licencji, które do tego uprawniają. Jak pisał portal, licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, gdy dziennikarze tvn24.pl zadali o nie pytania. Do grupy osób uprawnionych do korzystania ze stoku została dopisana też sama Emilewicz.
Była wicepremier zapewniła wówczas w oświadczeniu, że w żaden sposób nie naruszyła rządowych wytycznych i rozporządzenia o zamknięciu stoków, a jej synowie trenują narciarstwo alpejskie, posiadają licencje narciarskie i przebywali w Suchem na szkoleniu przygotowującym do zawodów.
Okazało się jednak, że informacje mediów były prawdziwe. Jak poinformował PZN, wnioski o wydanie licencji dla trzech synów byłej wicepremier trafiły do Polskiego Związku Narciarskiego 7 stycznia. Czyli po tym, jak rodzina Emilewiczów pojawiła się w Suchem.
Emilewicz o tsunami i pręgierzu publicznym
"To, co wydarzyło się po publikacji, było dla nas prawdziwym tsunami. Na trzy dni wyłączyłam telefon. A zdarzyło mi się to pierwszy raz w czasie pięciu lat pracy w administracji rządowej. Próbowałam wytłumaczyć dzieciom co się dzieje" - tak o tym, co wydarzyło się w styczniu Jadwiga Emilewicz mówi w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".
"Muszę przyznać, że na chwilę straciłam słuch społeczny" - przyznała była wicepremier. Jak dodała: "Na pewno zasłużyłam na publiczny pręgierz, pod którym zresztą mnie i moją rodzinę postawiono". Ale szybko też podkreśliła, że nie złamała prawa.
"Złożenie mandatu byłoby nieadekwatne do skali przewinienia" - podsumowała opinie części komentatorów, którzy domagali się rezygnacji przez polityczkę klubu PiS z mandatu poselskiego.
Jadwiga Emilewicz po kilkunastu dniach od ujawnienia informacji na temat tego, jak jej rodzina spędzała ferie, przeprosiła. "Popełniłam błąd i bardzo za to przepraszam, z pokorą przyjmuję krytykę mediów, klubowych kolegów i opozycji; to, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca" - napisała w oświadczeniu.
Klub PiS nie ma zamiaru karać jej za złamanie obostrzeń, które rząd wprowadził, by zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.