"Partyjna patologia". Posłowie Zjednoczonej Prawicy masowo zarabiają w ministerstwach
Według informacji "Rzeczpospolitej" kontrowersyjna uchwała sanacyjna PiS, która ma ograniczyć zatrudnianie krewnych polityków partii rządzących w państwowych spółkach, "wywołała oburzenie w partii". Wskazano, że "kłótnię w obozie władzy wywołuje wprowadzona w uchwale sanacyjnej uznaniowość". "Posady mają zachować osoby, które 'zostały zatrudnione/ pracują w strukturach spółek Skarbu Państwa ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe, w przypadku których doszło jednocześnie do nadzwyczajnej sytuacji życiowej'. O wyjątkach ma decydować minister Jacek Sasin, któremu podlegają państwowe spółki. Ale czy zakaz obejmie także agencje oraz spółki córki państwowych koncernów? zastanawiają się działacze PiS. Nie wiadomo" - pisze "Rz".
W gazecie napisano, że "zakaz pracy ma objąć dzieci, małżonków, rodzeństwo i rodziców parlamentarzystów tyle, że pajęczyna politycznych karier rozlewa się na dalszą rodzinę i znajomych".
Gazeta zwraca uwagę, że "patologia władzy objawia się nie tylko w posadach dla rodzin". "Posłowie PiS masowo 'zaciągają się' do pracy w rządzie jako wiceministrowie i pełnomocnicy, zachowując przy tym poselski mandat (i dodatkowo do pensji 30 tys. zł rocznej diety)" - informuje "Rz".
Obecnie posłów, którzy nie pobierają uposażenia jest 79., zdecydowana większość z nich to właśnie posłowie-ministrowie i pełnomocnicy rządu. W obecny rządzie jest obecnie 56 posłów i trzech senatorów. "Ten naciągany pomysł, który pozwala na pobieranie rządowej pensji i poselskiej diety, realizowali już poprzednicy, ale na mniejszą skalę. Gabinet Ewy Kopacz miał tylko 16 pełnomocników. W rządzie Mateusza Morawieckiego jest ich ponad 40" - podsumowuje "Rz".