Śmierć ciężarnej 30-latki. Marek Suski: To, że ludzie umierają, to jest biologia

- Niestety wciąż czasem przy porodach kobiety umierają, to nie jest rzecz, która się nie zdarza. Ale z całą pewnością nie ma to żadnego związku z jakąkolwiek decyzją Trybunału Konstytucyjnego - ocenił poseł PiS Marek Suski, odnosząc się do śmierci ciężarnej 30-latki.
Zobacz wideo

30-letnia kobieta zmarła w szpitalu w Pszczynie wskutek sepsy, będąc w 22 tygodniu ciąży - podała pełnomocniczka rodziny. W czasie hospitalizacji płód obumarł; pacjentka jeszcze za życia miała relacjonować rodzinie, że lekarze przyjęli "postawę wyczekującą", co wiązało się z przepisami dotyczącymi aborcji. W poniedziałek wieczorem przed budynkiem Trybunału Konstytucyjnego odbył się milczący protest w związku ze śmiercią kobiety pod hasłem "Ani jednej więcej".

Suski był pytany w porannej w TVP1, czy ta tragedia jest skutkiem złego prawa, czy błędu lekarzy. - Oczywiście nie znam sprawy, natomiast absolutnie to, że ludzie umierają, to jest biologia, zdarzają się rzeczywiście błędy lekarskie, zdarzają się po prostu osoby chore - odparł polityk PiS.

- I niestety wciąż czasem przy porodach kobiety umierają. To nie jest rzecz, która się nie zdarza, choć nikomu tego nie życzymy, ale z całą pewnością nie ma żadnego związku z jakąkolwiek decyzją Trybunału - powiedział Suski.

Pełnomocniczka rodziny wydała oświadczenie

Komunikat rodziny zmarłej pacjentki opublikowała w poniedziałek po południu radca Jolanta Budzowska, pełnomocniczka męża, córki, rodzeństwa oraz matki zmarłej. Według niej komunikat wynika z nieścisłych informacji pojawiających się w mediach w związku ze sprawą. Jak napisano w komunikacie, rodzina zmarłej potwierdza, że 22 września 2021 r. w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie zmarła 30-letnia, będąca w 22. tygodniu ciąży. 

"Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę" - zaznaczono w komunikacie.

Według prawniczki pacjentka w trakcie pobytu w szpitalu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że "zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązało się z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji" - zrelacjonowano.

Dodano, że obecnie na skutek zawiadomienia rodziny o możliwości popełnienia przestępstwa tzw. błędu medycznego, sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Katowicach, a ocena prawidłowości udzielonych zmarłej świadczeń leczniczych zostanie dokonana przez odpowiednie organy. Przepisy prawa dotyczącego aborcji zostały zmienione na skutek wyroku TK Julii Przyłębskiej z 22 października ubiegłego roku. Orzeczenie to wywołało falę protestów w całym kraju.

O sprawie pacjentki z Pszczyny rozmawiano także w ostatnim Biuletynie Rewolucyjnym w TOK FM.  Dlaczego lekarze zwlekali z podjęciem decyzji medycznej, która mogła uratować życie kobiety? Czy doszło już wcześniej do podobnej sytuacji w Polsce? I na ile ta sprawa może przypominać tragedię z Irlandii, która finalnie doprowadziła do zliberalizowania przepisów aborcyjnych? O tym wszystkim - w rozmowie z Małgorzatą Wołczyńską - mówiła Natalia Broniarczyk (Aborcyjny Dream Team).

TOK FM PREMIUM