Ruszyły rosyjsko-białoruskie manewry. Generał Różański: W Polsce to bardziej zajmuje media niż rząd

Wielkie rosyjsko-białoruskie manewry Związkowa Stanowczość-2022 zaczęły się na terenie Białorusi. Według gen. Mirosława Różańskiego sytuacja za naszą wschodnią granicą coraz bardziej się komplikuje. - Tymczasem odnoszę wrażenie, że to media więcej zajmują się tą kwestią niż rząd, który powinien skupić się nad kwestiami bezpieczeństwa - ocenił w TOK FM.
Zobacz wideo

Manewry "Związkowa Stanowczość-2022" mają być - wedle zapowiedzi - finalnym etapem "sprawdzianu sił reagowania Państwa Związkowego", czyli Rosji i Białorusi. Wojskowe ćwiczenia wywołują poważne zaniepokojenie sąsiedniej Ukrainy i krajów Zachodu.

- Następuje eskalacja napięcia, które jest generowane przez Rosję. Te ćwiczenia są nawet większe niż kolejne edycje manewrów Zapad, które się odbywają co cztery lata. Należy to postrzegać jako poważne - ocenił w TOK FM generał rezerwy Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, obecnie prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju Stratpoints.

Jak dodał doradca Polski 2050, szczególnie niepokoi fakt, że pod względem militarnym  Państwo Związkowe Rosji i Białorusi staje się faktem. - Jeszcze niedawno Alaksandr Łukaszenka wzbraniał się przed bazami rosyjskimi na terenie Białorusi, chciał zachować jakąś autonomię. Ale po tak naprawdę przegranych wyborach prezydenckich jest mocno uzależniony od Rosji - mówił generał w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

Podkreślił, że Polska nie powinna bagatelizować komplikującej się coraz bardziej sytuacji za wschodnią granicą. - Tymczasem odnoszę wrażenie, że to media więcej zajmują się tą kwestią, niż rząd, który powinien skupić się nad kwestiami bezpieczeństwa - gen. Różański.

Zdaniem gościa TOK FM rządzący polegają głównie na sojusznikach z NATO, natomiast nie prowadzą swojej kampanii informacyjnej, która mogłaby uspokajać polskie społeczeństwo. - Dobrze byłoby zakomunikować, że Polska jest w stanie monitorować to, co dzieje się po stronie białoruskiej. Bo mamy takie możliwości, może niezbyt wygórowane, ale mamy: możliwość nasłuchu i rozpoznania za pomocą F-16. Taki komunikat byłby bardziej uspokajający niż tylko informowanie, że np. kolejnych 350 żołnierzy brytyjskich będzie wzmacniało naszą granicę. Bo to komunikaty, że wyłącznie nasi partnerzy z NATO są dla nas gwarancją. To świadczy, że nasza kampania informacyjna nie istnieje. A powinniśmy społeczeństwo uspokajać - przekonywał.

Putin "człowiek bardzo zakochany w sobie"

Były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych ocenił, że "Putin mocno już przeciąga strunę". - Myślał, że tylko gromadzeniem wojska wystraszy Zachód i będzie mógł sobie powtórzyć 2014 rok (atak na Ukrainę i zajęcie Krymu – przyp. red.), ale okazuje się, że nie. Dobrze się stało, że mocny głos Zachodu daje odpór Putinowi, bo gdybyśmy powtórzyli 2014 rok, to dla nas byłoby to sytuacja mocno niepokojąca. Gdyby Rosja stała się naszym sąsiadem nie tylko przez Obwód Kaliningradzki, to w perspektywie dekady, moglibyśmy się mocno zastanawiać, czy Putin lub jego następcy nie mieliby innych planów w tym zakresie - argumentował.

Gen. Różański podkreślił, że prezydent Rosji to "człowiek bardzo zakochany w sobie" i to przełoży się na jego decyzje. - Uważam, że scenariusz uderzenia na Ukrainę z trzech stron, o którym donosi prasa niemiecka i amerykańscy analitycy, nie zostanie zrealizowany. Dlatego, że straty, jakie poniósłby Putin w wyniku tej agresji, byłyby za duże. Putin już nie jest 50-latkiem i musi patrzeć zamykająco na swoją karierę. I chyba nie będzie mu zależało na tym, by zostawić kraj z tysiącami ofiar i przejść do historii jako ten, który rozpoczął wojnę i jej nie zakończy - mówił. Bo - jak podkreślił - ewentualny frontalny atak na Ukrainę mógłby być dla Rosji gorszy - pod względem strat - niż interwencja ZSRR w Afganistanie.

TOK FM PREMIUM