"Wszystko wskazuje, że Putin zatwierdził operację, a kontrolowali ją ludzie PiS". Afera podsłuchowa to "ewidentny zamach stanu"

W świetle moich ustaleń mogę stwierdzić na 99 proc., że aferę podsłuchową przygotowały i w dużej mierze przeprowadziły służby rosyjskie. Wszystko wskazuje na to, że stało się to po zatwierdzeniu tej operacji przez głównego lokatora Kremla, czyli Władimira Putina - mówił w TOK FM Grzegorz Rzeczkowski z "Newsweeka".
Zobacz wideo

Zanim taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele wstrząsnęły polską polityką, trafiły w rosyjskie ręce - wynika z ustaleń "Newsweeka". Tak zeznać miał wspólnik Marka Falenty - Marcin W., który w tej sprawie zyskał status tzw. małego świadka koronnego. Zgodnie z jego słowami, Falenta sprzedał Rosjanom nagrania miesiąc przed wybuchem afery podsłuchowej w czerwcu 2014 r.

Autor tego artykułu - Grzegorz Rzeczkowski z "Newsweeka" - mówił na antenie TOK FM, kto - jego zdaniem - stoi za aferą podsłuchową, która przyczyniła się do upadku rządu PO-PSL. - W świetle moich ustaleń mogę stwierdzić na 99 proc., że tę aferę przygotowały i w dużej mierze przeprowadziły służby rosyjskie. Wszystko wskazuje, że stało się to po zatwierdzeniu tej operacji przez głównego lokatora Kremla, czyli Władimira Putina - stwierdził. 

Dodał, że 1 proc. niepewności trzeba pozostawić, bo nie ma bezpośrednich dowodów, zeznań świadków, którzy byli na Kremlu, ani skruszonych oficerów służb. - Jednak wszystkie poszlaki i dowody, które zostały zebrane, wskazują niemal jednoznacznie, że operacja ta była rosyjska - podkreślił w rozmowie z Piotrem Maślakiem. 

Według Rzeczkowskiego, Rosjanie nie tylko przeprowadzili tę operację, ale także zacierali po niej ślady. Ale czy na tyle skutecznie, że przez osiem ostatnich lat polskiej prokuraturze nie udało się na nie wpaść? - Tu dotykamy kolejnego problemu, czyli uwikłania obecnej władzy w tę aferę. Mamy zeznania czy wypowiedzi Marka Falenty, który sugerował, że przed wybuchem afery był w kontakcie z funkcjonariuszami CBA związanymi z PiS-em. To byli ludzie Mariusza Kamińskiego (obecnego koordynatora służb specjalnych - przyp. red.). Czyli ta operacja była też kontrolowana przez ludzi PiS. To wyjaśnia, dlaczego prokuratura jest ślepa i głucha na to, co ewidentnie wskazuje na zaangażowanie Rosji w tę sprawę - wskazał.

W ocenie gościa TOK FM to "przerażające", bo wskazuje, że Polska miała do czynienia z "ewidentnym zamachem stanu". - Były w to zaangażowane nie tylko służby wrogiego nam mocarstwa, ale także rodzima ówczesna opozycja. To są rzeczy, które mocno niepokoją i powinny uruchomić wszystkie dzwony alarmowe w opinii publicznej - podkreślił dziennikarz "Newsweeka".

"Prokuratura Ziobry zamiata sprawę pod dywan"

Jak dodał Grzegorz Rzeczkowski, wszystko wskazuje na to, że prokuratura Zbigniewa Ziobry chroni stojących za aferą Rosjan. - Popatrzmy na fakty. Zeznania, które złożył biznesowy partner Marka Falenty i w których opowiedział historię o sprzedaży taśm Rosjanom, miały miejsce na początku czerwca ubiegłego roku. Po kilkunastu dniach potwierdził te zeznania. Następnie mieliśmy badanie wariografem, które wykazało, że mówił prawdę. A prokuratura przez cztery miesiące nie zrobiła z tym absolutnie nic. Wszczęła postępowanie w październiku ubiegłego roku, ale nie w kierunku szpiegostwa, tylko przestępstw gospodarczych. Czy zawiadomiła ABW? Nic na ten temat nie wiadomo. Dlaczego więc to robi prokuratura, którą kontroluje Ziobro? Odpowiedź nie jest trudna - stwierdził.

W jego przekonaniu prokuratura dalej będzie zamiatała tę sprawę pod dywan. Stąd, jak przekonywał gość TOK FM, najważniejsza jest teraz reakcja polityków opozycji i opinii publicznej. - Pytanie, czy pozwolą, żeby ta afera została przykryta innymi, czy będą do niej wracać, zwiększając szansę na jej wyjaśnienie - mówił. Zapowiedział również, że będzie pisał o nowych wątkach afery podsłuchowej, które - jak stwierdził - prowadzą "we wschodnim kierunku".

TOK FM PREMIUM