Kaczyński nic nie wie o aferze "willa plus"? "Jest jak Jan Paweł II. Nikt mu jeszcze nie wydrukował Internetu"

Gdy do mediów dotarła sprawa "lex Kaczyński", PiS prędko się wycofał, ale już w kwestii willi za 5 mln od ministra Czarnka twardo obstawia przy swoim. Skąd ta wybiórczość? - W przypadku "lex Kaczyński" uderzało to w samego prezesa. Natomiast jeżeli chodzi o "Willę plus", Polacy po prostu uważają, że korupcja nie jest problemem. PiS bardzo dobrze to wie, więc nie ma czym się przejmować - mówiła Agata Szczęśniak, dziennikarka OKO.press i prowadząca audycji "Jest Temat!" w TOK FM.
Zobacz wideo

Trwa afera "Willa plus" związana z dofinansowaniem z Ministerstwa Edukacji i Nauki dla organizacji pozarządowych. Media zainteresowały się sprawą po tym, jak atrakcyjna willa na warszawskim Mokotowie trafiła - za 5 mln złotych - w ręce Fundacji Polska Wielki Projekt, z którą związani są ludzie Prawa i Sprawiedliwości. Jak poinformował portal tvn24.pl, w ręce Fundacji Wolność i Demokracja, którą założył Michał Dworczyk, ma trafić willa na warszawskim Żoliborzu. W sumie resort min. Czarnka przeznaczył 40 milionów złotych na zakup lub remont nieruchomości w ramach konkursu dla organizacji pozarządowych. Jedna z nich powstała zaledwie 3 dni przed końcem ministerialnego konkursu.

Agata Szczęśniak, dziennikarka OKO.press i prowadząca audycji "Jest Temat!" w TOK FM  podziela zdanie wielu innych komentatorów, którzy twierdzą, że hojne dotacje od ministra edukacji są formą finansowego zabezpieczenia polityków PiS oraz ludzi z nią związanych na wypadek przegranych wyborów. - To jest w grze. PiS stosuje swoją zapobiegliwość, tworząc instytucje, których trudno będzie się pozbyć. Powstają najróżniejsze instytuty, fundacje, które będą przechowalnią dla ludzi związanych z PiS - przekonywała w rozmowie z Maciejem Głogowskim.

Jak zauważył prowadzący "Poranka radia TOK FM", w sprawie afery "Willa plus" PiS nie tłumaczy się ani nie cofa. Inaczej było w przypadku nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego, czyli "lex Kaczyński". Choć początkowo Sejm miał zamiar wprowadzić w życie ustawę, która w praktyce zwolniłaby prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z zapłacenia Radosławowi Sikorskiemu zasądzonych 700 tys. złotych, to wkrótce rzecznik PiS zapowiedział poprawkę, która dookreśli, iż przepisy będą stosowane do postępowań, które rozpoczną się dopiero w przyszłości. Sam Jarosław Kaczyński przyjął ofertę Radosława Sikorskiego polubownego załatwienia sporu i wpłacił 50 tys. zł na rzecz sił zbrojnych Ukrainy.

Czyim pomysłem był "lex Kaczyński"? "Był jeden wyrywny"

Skąd więc ta wybiórczość w postępowaniu obozu rządzącego? Zdaniem Magdaleny Rigamonti z Onetu stąd, że do Jarosława Kaczyńskiego sprawa "Willi plus" po prostu nie dotarła. - Mam wrażenie, że z nim jest trochę jak z Janem Pawłem II, że nikt mu jeszcze nie wydrukował Internetu. Sprawa Sikorskiego dotyczyła Kaczyńskiego bezpośrednio. Jeśli dobrze słyszałam w tych kuluarowych rozmowach, był tam jeden wyrywny, nie sam Kaczyński, który zaproponował, że trzeba zmienić przepisy, bo prezes Kaczyński ma taką karę do zapłacenia, a chłopak nie ma pieniędzy. Natomiast gdy to doszło do Kaczyńskiego, on powiedział: "Stop, nie robimy tego" - relacjonowała.

 Agata Szczęśniak nie zgodziła się z tą tezą. Bo skoro sprawa dotacji ministra Przemysława Czarnka dotyczy finansowego zabezpieczenia PiS-u na przyszłość, prezes musi o niej wiedzieć. - W przypadku "lex Kaczyński" uderzało to w samego prezesa. Ma on obrońców, którzy zadbają, by do prezesa nic się nie "przykleiło". Natomiast jeżeli chodzi o korupcyjne działania - "Willa plus" to z jednej strony oligarchizacja, a z drugiej działania korupcyjne. Po prostu Polacy uważają, że w Polsce nie ma korupcji, że to nie jest problemem  - mówiła dziennikarka, powołując się na przedstawione na łamach OKO.press badania CBOS.  - Polacy nie widzą problemu korupcji, a nie widzą tego zwłaszcza osoby bardziej praktykujące religijnie. PiS bardzo dobrze to wie, więc nie ma czym się przejmować, bo ich wyborcy nie udzielają tego rodzaju działania za problem - wyjaśniła.

PiS powoduje aferę, by później ją odkręcać. "Jesteśmy w kręgach obłędu"

W "Poranku radia TOK FM" poruszono także temat cen biletów PKP.  Od 11 stycznia obowiązuje nowy cennik, gdzie ceny bazowe biletów jednorazowych w pociągach Pendolino wzrosły średnio o 17,8 proc., w pociągach EIC o 17,4 proc., a w pociągach TLK/IC średnio o 11,8 proc. Podwyżkę cen biletów przewoźnik uzasadnił wzrostem cen prądu. 

Po serii protestów w wielu polskich miastach premier Morawiecki oznajmił, że PKP wraca do niższych cen i to już od marca. - Chcę, aby obniżki cen biletów PKP były co najmniej do poziomu, jaki obowiązywał w roku 2022 – powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej.

Magdalenie Rigamonti bałagan dotyczący cen biletów PKP skojarzył się z inną budzącą kontrowersje w społeczeństwie sprawą, a mianowicie z Polskim Ładem. - Polski Ład spowodował zamieszanie, a potem było jego odkręcanie. Konsekwencje ponosimy my - obywatele, a pracownicy Ministerstwa  Finansów dostali premie na poziomie 60 mln. Teraz będzie podobnie - premier sprawdził, że te podwyżki są jednak za duże i będzie trzeba je odkręcić, a na końcu ktoś dostanie za to odkręcanie premię. Jesteśmy w takich kręgach obłędu jeżeli chodzi o decyzje politycznie i ich odkręcanie i ktoś jednak musi na tym zarobić. I zarabia - podsumowała dziennikarka Onetu w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM