"Kaja Godek trochę szkodzi ruchowi antyaborcyjnemu". Kolejny pomysł na ograniczanie praw kobiet

W przededniu Międzynarodowego Dnia Kobiet w Sejmie odbędzie się debata dotycząca zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. 7 marca Sejm ma się zająć kolejnym projektem firmowanym przez Kaję Godek. - Dla PiS-u nie ma tu nic do wygrania - oceniła w TOK FM prof. Elżbieta Korolczuk. Socjolożka oceniła też, że "Kaja Godek trochę szkodzi ruchowi antyaborcyjnemu".
Zobacz wideo

Projekt obywatelski, który przygotowała Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek, zakłada wprowadzenie kar m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą. To już kolejny pomysł tej organizacji na zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji.  Zgodnie z proponowanymi zapisami w Kodeksie karnym miałby się znaleźć przepis, zgodnie z którym osoba nakłaniająca kobietę do przerwania ciąży ma podlegać karze pozbawienia wolności do trzech lat. Od sześciu miesięcy do lat ośmiu ma grozić osobie, która namawia do aborcji, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Jeśli kobieta w wyniku aborcji umrze, "sprawcy" groziłoby nawet 12 lat więzienia.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało, że nie będzie poparcia partii rządzącej dla projektu Godek. - Zgodnie z decyzją kierownictwa partii projekt dotyczący aborcji będzie odrzucony w pierwszym czytaniu - przekazał pod koniec lutego rzecznik PiS-u Rafał Bochenek.

Zdaniem prof. Elżbiety Korolczuk, deklaracja partii Jarosława Kaczyńskiego nie oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość odcina się od organizacji antyaborcyjnych. - Myślę, że dalej będą ich wspierać, chociażby poprzez transfery finansowe. Ale PiS-owi nie jest po drodze z tak radykalnym przekazem, ponieważ wie, że jest to przepis na to, żeby stracić osoby, które się wahają. Że tylko ci, którzy już głosują na PiS, to popierają. Więc dla PiS-u nie ma tu nic do wygrania - oceniła w TOK FM socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Soderntorns.

Komu szkodzi Kaja Godek?

Rozmówczyni Anny Piekutowskiej stwierdziła też, że najbardziej znana postać polskiego środowiska antyaborcyjnego, czyli Kaja Godek "trochę szkodzi samemu ruchowi antyaborcyjnemu, który przez ostatnie dwie-trzy dekady przeszedł na świecie dużą ewolucję".

- I stara się teraz używać języka praw człowieka, np. przejmuje niektóre argumenty feministyczne, twierdząc, że istnieje coś takiego, jak syndrom postaborcyjny i w związku z tym kobiety cierpią. To nie zostało nigdy potwierdzone przez żadne badania, ale chodzi o język, który mówi: "chcemy tak naprawdę pomagać kobietom, chcemy je chronić przed aborcją, bo aborcja jest czymś złym". A sytuacja, w której wchodzi Kaja Godek i mówi: "Tak, chcemy, żeby kobiety cierpiały, by osoby pomagające swojej przyjaciółce czy siostrze (w przeprowadzeniu aborcji) trafiały do więzienia, chcemy ograniczenia wolności słowa", to jest moment, kiedy wszystkie karty są na stole. I już nie można mówić, że chce się pomagać kobietom - argumentowała socjolożka.

Współautorka książki "Kto się boi gender? Prawica, populizm i feministyczne strategie oporu" dodała, że pomysł Godek to próba ograniczenia wolności obywatelskich, "by narzucić fundamentalistyczną wizję tego, jak ma wyglądać reprodukcja czy polityka państwa w tej sferze".

Ekspertka jest przekonana, że Kaja Godek jest przekonana o słuszności swoich działań, "jak wszyscy fundamentaliści". - Ale myślę, że dla samej sprawy i dla tego środowiska jest to czasami niezbyt dobra strategia. Bo ona pokazuje, jakie koszty - po stronie kobiet - środowiska antyaborcyjne są gotowe zaakceptować, byleby tylko doprowadzić do całkowitego zakazu aborcji - stwierdziła.

Polki i Polacy kontra fundamentaliści

Dziennikarka TOK FM oceniła, że "wokół organizacji antyaborcyjnych unosi się smrodek porażki". - Mamy sondaż, który przygotowało Ordo Iuris, którego autorka przyznała, że wyniki pokazały spadek odsetka Polaków, popierających "ochronę życia od poczęcia". Z drugiej strony Kaja Godek ubolewa, że w sprawach karnych związanych z udzielaniem pomocy w aborcji - w latach 2018-2022 takich spraw było prawie 900 - w 61 przypadkach doszło do skazania. Trochę to brzmi, jakby organizacje antyaborcyjne poniosły porażkę - mówiła Piekutowska.

Z tezą o porażce tego środowiska zgodzia się prof. Korolczuk. Jak mówiła, szczególnie wśród młodych widać dużą zmianę. - Widać bardzo wyraźnie, że poziom świadomości tego, jak wyglądają kwestie związane z aborcją i dostępu do antykoncepcji, jest o wiele wyższy. I młodzi ludzie idą dokładnie w odwrotnym kierunku niż ten, w którym chciałby ich popychać Ordo Iuris czy Kaja Godek. Tylko problem polega na tym, że większość społeczeństwa nie jest słuchana przez polityków - argumentowała.

- Świadomość społeczna się zmieniła, ale prawo jest, jakie jest. I est prokuratura, która ściga działaczki walczące o liberalizację prawa antyaborcyjnego i lekarki - dodała Agata Szczęśniak. Dziennikarka zwróciła uwagę na to, że choć - zgodnie z zapowiedziami rzecznika PiS-u - projekt Kai Godek nie ma szans na dalsze procedowanie, to i tak to, że pojawi się w ogóle w Sejmie, przyniesie korzyści środowisku antyaborcyjnemu.

- Ten projekt wymierzony jest w organizacje pozarządowe, które wzięły na siebie informowanie, pomaganie kobietom, które chcą przerwać ciążę. I te organizacje będą na celowniku nie tylko Kai Godek, ale i mediów rządowych. Powstanie ileś materiałów, które będą atakowały takie organizacje jak np. Aborcyjny Dream Team. Organizacje antyaborcyjne bardzo dbają o to, żeby cały czas być w medialnym obiegu. Co jakiś czas wracają z nowymi projektami, tym się - oceniła dziennikarka OKO.press, która prowadzi w TOK FM audycję "Jest temat".

TOK FM PREMIUM