"Na taką skalę kradną ludzie, którzy boją się utraty władzy". O aferze "Czarny węgiel" i "konfidencie"

Afera w NCBiR jest kolejnym przykładem na to, że szeroko pojęte środowisko Prawa i Sprawiedliwości traktuje państwo jak łup - mówiła w Wyborach w TOKu Anna Maria Żukowska. Z kolei Kazimierz Michał Ujazdowski stwierdził, że widzi "element paniki" w zachowaniu polityków zamieszanych w tę aferę. - Bo na taką skalę kradną ludzie, którzy boją się utraty władzy - dodał senator Koalicji Polskiej-Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Zobacz wideo

W czwartek Jacek Żalek poinformował, że złożył rezygnację ze stanowiska sekretarza stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Ma to związek z aferą, jaka wybuchła w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), a to właśnie nad nim sprawował nadzór polityk Partii Republikańskiej. Instytucja w ramach konkursu "Szybka ścieżka - innowacje cyfrowe" przyznała dotacje m.in. 26-latkowi, który ledwie kilka dni wcześniej założył firmę (55 mln zł) oraz firmie z Białegostoku (123 mln zł), która w zeznaniach wykazywała straty, ale - jak ujawnili posłowie KO - powiązana była z ludźmi Partii Republikańskiej.

Portal Onet.pl podał, że dotarł do treści zeznań, jakie kilka dni temu przed śledczymi złożył wiceminister Żalek. Portal przekazał, że polityk miał dostarczyć prokuraturze stenogramy rozmów ludzi z kierownictwa Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. "Wiceminister powołując się na stenogramy z nagrań, opisuje m.in., w jaki sposób Partia Republikańska miała zabezpieczyć się finansowo na wypadek przegranych wyborów parlamentarnych. Akcja ta miała zostać nazwana "Czarny węgiel" - napisał Onet.

W audycji Wybory w TOKu posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska oceniła, że afera "Czarny węgiel" jest "kolejnym przykładem na to, że szeroko pojęte środowisko Prawa i Sprawiedliwości traktuje państwo jak łup". - Jako coś, co można po prostu rozkraść, sprywatyzować i zagarnąć dla siebie. To właśnie Partia Republikańska starała się zrobić – wyciągnąć kasę państwową na swoje interesy. Ciekawe, że panowie wzajemnie się nagrywają. To znaczy, że w tym rządzie kompletnie nie ma już do nikogo zaufania. Ja im współczuję, ale sami sobie taką drogę wybrali. Mam nadzieję, że ta droga skończy się już w październiku tego roku – powiedziała.

Drugi gość Dominiki Wielowieyskiej – senator Kazimierz Michał Ujazdowski – nazwał tę aferę "zorganizowaną kradzieżą pieniędzy publicznych na dużą skalę przez środowisko Adama Bielana". - Mam nadzieję, że to będzie wyjaśnione. Widzę w tym element paniki, bo na taką skalę kradną ludzie, którzy boją się utraty władzy. Więc to panika przed nadchodzącymi czasami – mówił senator Koalicji Polskiej-Polskiego Stronnictwa Ludowego.

"Żalek jest konfidentem"

Europoseł z Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki mówił z kolei o "przestępstwie zorganizowanym w bezczelny sposób", które może przesądzić o tym, że do Polski nie popłyną już żadne fundusze europejskie. Zdaniem polityka, UE może na to nie pozwolić, bo właśnie unijne pieniądze były stawką w słynnym konkursie "Szybka ścieżka", ogłoszonym przez NCBiR.

Odniósł się również do samego posła Żalka i z niego zadrwił. - Mówiąc językiem przestępczym, bo takim się posługują nagrani i panowie uczestniczący w tym procederze, Żalek jest "sześćdziesioną", czyli konfidentem. Żeby dostać niższy wyrok, zeznaje w prokuraturze – ocenił Halicki.

- Takie zakładanie, że wszyscy w rządzie PiS są idiotami, jest bardzo fajne, tylko że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – ripostował Zdzisław Sipiera z Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, po czym przypomniał, że pod koniec lutego Centralne Biuro Antykorupcyjne rozpoczęło kontrolę w NCBiR. Gdy jednak prowadząca audycję zwróciła uwagę, że to nie CBA ani PiS wykryli tę aferę, lecz dziennikarze i posłowie opozycji, polityk odpowiedział: "Doskonale, taka jest demokracja". Zasugerował również, że media mogły dowiedzieć się o nieprawidłowościach w NCBiR od służb. - Od razu pojawia się takie założenie, że cały system jest złodziejski. Nie, proszę państwa. Tam, gdzie są duże pieniądze i możliwości, jest pokusa. Dlatego państwo musi działać (wykrywając nadużycia – przyp. red.) - podsumował gość TOK FM.

Lider Partii Republikańskiej Adam Bielan zapewnił w sobotę, że w kierownictwie NCBiR nie było żadnej osoby, która była członkiem jego ugrupowania. Podkreślał, że dyrekcja NCBiR zrobiła wszystko, by pieniądze dla dwóch podejrzanych wniosków nie wypłynęły. - Clue afery w NCBiR jest to, że grupa cwaniaków chciała wyciągnąć z NCBiR na dwa - moim zdaniem bardzo mocno podejrzane wnioski - grube miliony - powiedział. Pytany o medialne doniesienia, m.in. jeśli chodzi o podsłuchy rozmów w NCBiR podkreślał, że nie wie nic o rzekomych nagraniach.

TOK FM PREMIUM