Marsz 4 czerwca to polityczny game changer? "Podobało mi się, że Tusk próbuje zakopać część rowów między Polakami"

Donald Tusk na pewno może być zadowolony z frekwencji podczas niedzielnego marszu. Ale czy manifestacja przyniesie coś więcej poza pokazaniem, jak wielu jest niezadowolonych z rządów PiS-u? - Wydaje mi się, że marsz może być momentem katalizującym, który wpłynie na najbliższe miesiące - ocenił w TOK FM prof. Andrzej Zybała ze Szkoły Głównej Handlowej.
Zobacz wideo

Tak licznej manifestacji dawno w Warszawie nie było. Organizatorzy ocenili, że w niedzielnym marszu wzięło udział nawet pół miliona ludzi. Polska Agencja Prasowa przekazała dane policji, według których w stolicy było 100-150 tys. osób.

Podczas wystąpienia kończącego demonstrację Donald Tusk "ślubował", że po wygranych przez opozycję wyborach nadejdzie czas na "rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie między Polakami".

Czy niedzielny marsz służył jedynie temu, by opozycja mogła się policzyć? Czy może był to tzw. game changer, inaugurujący kampanię wyborczą w zupełnie innym stylu niż było to przed dzisiejszym wydarzeniem? - pytał po zakończeniu manifestacji Przemysław Iwańczyk.

- Podoba mi się określenie "game changer". Myślę, że to wygeneruje motywację - PO potrzebuje motywacji, aktywności, bo w sondażach nie ma poziomu (poparcia), który daje szanse na wygranie wyborów. Wydaje mi się, że marsz może być momentem katalizującym (wywołującym zmiany lub przyśpieszającym je), który wpłynie na najbliższe miesiące - komentował prof. Andrzej Zybała, kierownik Katedry Polityki Publicznej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Ekspertowi najbardziej podobały się te fragmenty drugiego przemówienia Donalda Tuska, w których lider PO składał "przyrzeczenie dotyczące pojednania polskich rodzin". - Podobało mi się, że polityk próbuje zakopać przynajmniej część rowów, które są między Polakami. Może część osób to dobrze przyjęło.  Tusk nie piętnował tych, którzy głosowali na PiS, to jest dobra strategia, to jest etyczne - ocenił gość TOK FM, powtarzając, że Platforma musi pozyskiwać wyborców, by wygrać wybory.

Jak Zachód oceni marsz opozycji?

Jak mówiła prof. Dorota Piontek z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, niedzielna manifestacja przede wszystkim dała sympatykom opozycji poczucie jedności. - Wybory są za około cztery miesiące, więc trudno, by niedzielne udane wydarzenie wpłynęło przełomowo na sposób prowadzenia kampanii. Za chwilę mamy okres letni i Polacy pewnie będą myśleć o czym innym - argumentowała.

Przemysław Iwańczyk pytał swoich gości także o to, jak niedzielna manifestacja zostanie odebrana przez zagranicę. Jak przypomniał dziennikarz, Polska jawi się światu jako główny partner wspomagający Ukrainę w wojnie z Rosją.

- Sposób, w jaki dzisiejsze wydarzenie zostanie odebrane, będzie pochodną tego, za pośrednictwem jakiego medium to wydarzenie było obserwowane. "Przerzucałam się" między trzema wiodącymi kanałami informacyjnymi. Nie zaskoczę nikogo, jak powiem, że mieliśmy do czynienia z dwoma rzeczywistościami. Generalnie TVN24 i Polsat News pokazywały to wydarzenie, natomiast TVP Info co najwyżej mówiło o tym wydarzeniu - stwierdziła politolożka.

Ekspertka dodała, że niedzielny marsz "prawdopodobnie przez media światowe będzie postrzegany jako wyraz woli Polaków, żeby żyć w wolnym, bezpiecznym, solidarnym państwie".

Zdaniem prof. Zybały zagraniczni komentatorzy nie mają łatwo z Polską. - Nieodmiennie trudno im zrozumieć Polaków i sytuację w Polsce. Z jednej strony mamy potężne wsparcie dla Ukraińców. "Szczęka im opada" na to, co Polacy zrobili po wybuchu wojny. Natomiast z drugiej strony obserwują, że w Polsce władza postrzegana jest jako autorytarna, bliska totalitarnym formom sprawowania władzy - wyjaśnił. Gość TOK FM uważa, że niedzielna manifestacja "na pewno będzie pokazaniem światu, że wyłania się coraz większa część społeczeństwa, która opowiada się za wysoką kulturą demokracji, neutralnością pewnych rozwiązań ustrojowych".

- To na pewno podnosi nasz wizerunek w oczach Zachodu, to ma potężną wartość - ocenił rozmówca Przemysława Iwańczyka. 

TOK FM PREMIUM