Polacy nie garną się do partii. Zyskuje tylko PO
Andrzej Wyrobiec, skarbnik Platformy, który prowadzi partyjne statystki potwierdza, że ostatnie miesiące pod względem ilości osób wstępujący do jego partii to prawdziwy rekord. Tylko w ciągu ostatnich niespełna dziesięciu miesięcy szeregi PO powiększyły się o ponad 10 tys. działaczy.
Wiejskie akcje Platformy
- Zaczęło ich nam przybywać po wyborach parlamentarnych w 2007 roku. Ale jeszcze nie było aż tylu. Bo do tej pory średnio zapisywało się do nas po około 3 tys. osób rocznie - mówi Wyrobiec. Polityk dowodzi, że to efekt między innymi tzw. akcji wiejskich, podczas których parlamentarzyści Platformy spotykali się z mieszkańcami mniejszych miejscowości i wsi. - Spotkania okazały się owocne. Zawsze po każdym z nich przychodziło po kilku, kilkunastu wyborców zainteresowanych wstąpieniem do naszego ugrupowania - twierdzi skarbnik PO. Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący Platformy dodaje, że większa liczba działaczy to także efekt odbudowywania struktur partii w niektórych regionach.
Obecnie do partii Donalda Tuska należy 45 tys. Polaków. To dwa razy więcej niż przed końcem listopada 2007 roku, czyli tuż po wyborach parlamentarnych.
SLD uboższe o 5 tys., a PSL o 2 tys. działaczy
Tymczasem - jak sprawdziliśmy - boleśnie ten przypływ działaczy do Platformy odczuły inne partie. Nawet koalicyjny PSL, któremu nie pomogło nawet to, że ma swoich przedstawicieli w rządzie. Na początku 2009 roku w szeregach ludowców było o 2 tys. mniej niż jeszcze rok czy dwa lata wcześniej. Jednak z nadzieją ludowcy obecnie podliczają najnowsze statystyki - mają być znane jeszcze w marcu. Jakie będą? Politycy PSL-u wierzą, że dużo lepsze. Partia Waldemara Pawlaka to wciąż największa partia w Polsce - należały do niej ponad 128 tys. osób.
SLD: Gdy byliśmy u władzy, też się zapisywali
Ale największy problem z zatrzymaniem działaczy w partyjnym szeregu ma Sojusz Lewicy Demokratycznej. W ciągu ostatnich trzech lat w sumie szeregi partii Grzegorza Napieralskiego uszczupliły się o ponad 5 tys. osób.
- Trudno powiedzieć, kto konkretnie odchodzi - mówi Tomasz Kalita, rzecznik SLD. Jednocześnie dodaje, że napływ nowych działaczy do PO go nie dziwi. - Gdy my byliśmy u władzy, to do nas też zapisywało się mnóstwo osób - mówi rzecznik SLD. Lewica liczy teraz na to, że niebawem sytuacja się odwróci. Tomasz Kalita dowodzi, że partią zaczyna interesować się młode pokolenie. - Głównie 18 i 19-latkowie, co nas bardzo cieszy - twierdzi.
PiS: oczyściliśmy nasze szeregi
Nieco lepiej jest w Prawie i Sprawiedliwości. Tu członkowie partii masowo jej nie opuszczają, ale też - jak przyznaje Joachim Brudziński z PiS-u - partia notuje poważny spadek przyjęć nowych działaczy. Nie pomogą nawet uproszczona procedura w przyjmowaniu nowych członków - od kilku miesięcy do partii Jarosława Kaczyńskiego można zapisać się już na poziomie partyjnych struktur powiatowych. Jednak polityków PiS-u specjalnie to nie martwi.
- Oczyściliśmy nasze szeregi z osób, które były u nas tylko dlatego, że byliśmy u władzy. Opuścili nas zaraz po tym, jak przegraliśmy wybory parlamentarne. Można powiedzieć, że to jest błogosławiony czas dla partii, bo możemy polegać na tych, którzy pozostali. Aktywnie uczestniczą w życiu ugrupowania i płacą składki - twierdzi Joachim Brudziński. Z najnowszych danych wynika, że do PiS-u należy 22 tys. Polaków.
Jak partie liczą działaczy?
Każde ugrupowanie weryfikuje liczbę swoich członków między innymi na podstawie deklaracji członkowskich i ilości partyjnych składek, które działacze wpłacają na konto partii. W Platformie i PiS-ie jest najdrożej - tu działacze miesięcznie muszą płacić po 10 zł. Ulgowe składki mają studenci oraz emeryci i renciści - po 5 zł co miesiąc. W SLD działacz raz na miesiąc musi wpłacić na partyjne konto 5 zł. Jeśli przysługuje mu ulga to tylko złotówkę. Najmniejsza składka członkowska jest w PSL-u. Rocznie trzeba zapłacić tylko 30 zł. Emeryci płacą połowę mniej.