Pielęgniarka Ewa w "Rzeczpospolitej": Jestem, nikt mnie nie wymyślił

"Rzeczpospolita" dotarła do pielęgniarki Ewy, na którą powoływał się Donald Tusk, a w której istnienie wątpił Tomasz Sekielski w swoim filmie dokumentalnym "Władcy marionetek". - Jestem, żyję w realu. Wbrew temu, co twierdzi TVN, nikt mnie nie wymyślił na potrzeby polityki - mówi pani Ewa w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Pani Ewa przyznaje, że denerwuje ją, że od półtora roku musi udowadniać Tomaszowi Sekielskiemu, że rzeczywiście istnieje. - Dwa tygodnie temu pan Sekielski po raz kolejny do mnie zadzwonił na mój telefon komórkowy, nie wiem, skąd miał numer. Zaskoczył mnie, znowu pytał o to samo: czy rozmawiał ze mną bezpośrednio premier Tusk, bo tylko to go interesowało - mówi. Pielęgniarka potwierdziła, że osobiście nie rozmawiała z Tuskiem, tylko z jego współpracownikami.

Pani Ewa twierdzi, że Donald Tusk znalazł ją przez Krzysztofa Grzegorka, byłego wiceministra zdrowia. - Nikt mnie do niczego nie zmuszał. Podpisałam (umowę na wykorzystanie jej danych w mediach , którą opublikował wczoraj rzecznik Paweł Graś - przyp. zsz), bo uważałam, że nie mam się czego wstydzić. To niech się rząd wstydzi, że tyle się zarabia w polskiej służbie zdrowia - tłumaczy "Rzeczpospolitej".

Pielęgniarka Ewa podkreśla, że pragnie pozostać anonimowa. - Telewizja wplątała mnie w kuriozalną sytuację, dla mnie niekomfortową, nie chcę być wytykana palcami - podsumowuje.

Czytaj cały wywiad na stronie rp.pl

Zamieszanie wokół "pani Ewy"

W debacie wyborczej w 2007 r. Donald Tuskstwierdził, że w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego wie, ile zarabia pielęgniarka. Spytał o to panią Ewę ze szpitala w Skarżysku-Kamiennej. Tomasz Sekielski sprawdził i jego zdaniem pielęgniarka o takim imieniu tam nie istnieje - taką tezę przedstawił w swoim filmie "Władcy marionetek".

- Film dokumentalny to skrót, pewne uogólnienie. Kluczowe jest to, że premier nie rozmawiał z tą pielęgniarką. Chciałem go o to spytać, ale odmówił występu w filmie - tłumaczył się Sekielski w "Gazecie Wyborczej", po tym jak wyszło, że pani Ewa istnieje. - W debacie powiedział, że ją o to spytał, ale nie precyzował, jak. W jego imieniu z panią Ewą rozmawiali jego współpracownicy. Wiedziała, że pytania są od Tuska - wyjaśniał z kolei Paweł Graś.

''Pani Ewa istnieje, podpisaliśmy z nią umowę''

TOK FM PREMIUM