"Wszystkie ręce na ołtarz". Ks. Sowa o zaangażowaniu Kościoła w kampanię Jarosława Kaczyńskiego
- Nie do końca znam tych księży. Kilku z nich to wybitni naukowcy. I trochę się dziwię, że poszli tak bardzo politycznie. Jak się prześledzi całą listę tych zacnych postaci, to są to ludzie których łączy przekonanie, że 20 czerwca będzie albo moment odbicia i złapania oddechu, albo koniec Polski - komentował ks. Sowa zaangażowanie krakowskich duchownych. . Dyrektor stacji Religia TV nie krył, co sądzi o włączaniu się księży w politykę. - W ciągu ostatnich 20 lat mieliśmy kilka momentów, kiedy wydawało się, że pewne naturalne hamulce nie wytrzymały - hamulce, które powinny być w każdym duchownym, kiedy pragnie podzielić się swoim przepisem na zbawienie świata - mówił przypominając wsparcie, jakiego udzielali księża politykom prawicy po 1989 r. - To się skończyło wielką porażką: wygraną lewicy w 1993 roku. Pamiętam, że dla wielu księży to był szok: jak to, ludzie nas nie słuchają? - wspominał ksiądz.
Według Sowy obecna sytuacja jest znacznie bardziej niebezpieczna niż to, co działo się w przeszłości. - Sytuacja się zaostrza, bo dla niektórych duchownych dziś stoimy przed wyborem na zasadzie: czarne-białe, śmierć-życie. Jeden ksiądz powiedział mi wprost: to jest sytuacja kiedy mogę zawiesić zasadę, że Kościół nie powinien się angażować w politykę, bo tu chodzi o większą wartość. A ja pytam o jaką większą wartość? - mówił ks. Sowa w programie "OFF Czarek". I sam odpowiedział - pytaniem. - Czy wygranie wyborów przez Jarosława Kaczyńskiego może być dla niego taką większą wartością? Być może tym się różnimy, bo ja oddam głos na całkiem innego kandydata - Bronisława Komorowskiego. To jest decyzja obywatela Kazimierza Sowy. Ale jak wygra inny kandydat, to wcale nie będę twierdził, że mamy do czynienia z końcem świata. W partii ktoś powiedział: wszystkie ręce na pokład, a oni - wszystkie ręce na ołtarz. Żeby broń Boże nie wygrał ten nie nasz kandydat - powiedział.
Angażowanie w politykę zaszkodzi Kościołowi
Zdaniem historyka prof. Tadeusza Cegielskiego angażowanie się duchownych w politykę najbardziej zaszkodzi Kościołowi. - Tak się składa, że deklaracje składane przez księży w ciągu ostatnich 20 latach zawsze są umieszczone tylko w jednym miejscu sceny politycznej. To mi się wydaje groźne nie dla sceny politycznej, bo ona sobie doskonale poradzi, to jest niebezpieczeństwo dla Kościoła. Z tą opinią zgadza się archeolog prof. Elżbieta Jastrzębowska. - Uważam że włączanie się Kościoła w kampanię jest skandalem i zaszkodzi głównie Kościołowi. Ludzie odejdą. Sama nie mam najmniejszej ochoty mieć bliskich kontaktów z polskim Kościołem. Mam nadzieję, że to minie - mówiła na antenie radia TOK FM.
- W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mieliśmy koncert takich nieprzemyślanych wypowiedzi i decyzji. Nikt nie ma pretensji, kiedy ksiądz idzie w dniu wyborów i zakreśla tego czy innego kandydata - to jest bycie obywatelem. Trochę gorzej, jak ktoś chce zbudować rzeczywistość ziemską według przepisu, który wydaje mu się że jest słuszny - dodał dyr. telewizji Religia TV ks. Kazimierz Sowa.