"Tusk nie jest godzien mojego szacunku. Zostawił ciało prezydenta RP w ruskiej trumnie"
- Nie mówiłem tego od 10 kwietnia, ale dzisiaj chcę to wreszcie powiedzieć - oświadczył poseł PiS w "Kropce nad i". Brudziński mówił, że w Smoleńsku był świadkiem zachowania premiera i to co zobaczył pozbawiło go szacunku do Tuska "jako człowieka".
- Premier polskiego rządu, który pojawił się na miejscu tragedii, urządzał sobie wyścigi z autokarem, którym jechaliśmy na miejsce. Jego najbliżsi współpracownicy, a wiem to od osób, które zabezpieczały to miejsce z ramienia Kancelarii Prezydenta, zadali pytanie: "Którym wejściem będzie wchodził Kaczor?" Odpowiedź: "Tym". "To my spieprzamy tamtym"- opowiadał. Zdaniem Brudzińskiego premier takie zachowanie tolerował.
- Kilka minut później ściskał się z Putinem pod namiotem i świetle kamer wykazywał rozpacz i ból, a parę metrów dalej, na błocie i na zwykłej, czarnej folii zostawił ciało prezydenta Rzeczpospolitej w ruskiej trumnie i nie pomyślał o tym, żeby w tym autokarze, w którym ścigał się z bratem prezydenta, przywieźć żołnierzy Wojska Polskiego - mówił.
Poseł PiS zasugerował też, że premier nie pomyślał też o tym, żeby nad ciałem prezydenta został rozpostarty namiot, i że ciało polskiego prezydenta wróciło do Polski w polskiej trumnie.
Brudziński mówił także, że w tamtych dniach zachowanie Tuska tłumaczył sobie szokiem, jakiego szef rządu doznał na miejscu katastrofy. - Dziś nie jest on godny mojego szacunku - stwierdził. - Pan premier Donald Tusk powinien na stałe zniknąć z polskiego życia politycznego - podsumował.
Kwiatkowski: Brudziński nie zna procedur
Niecałą godzinę później, także na antenie TVN24 do słów Brudziskiego odniósł się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski . - Pan poseł nie zna prokuratorskich procedur. Emocje nie pozwalają mu wypowiadać się rzetelnie - powiedział minister. Tłumaczył, że ciało prezydenta na miejscu zdarzenia musiało być poddane prokuratorskim oględzinom. Zaprzeczył też, że w Smoleńsku odbywał się "wyścig" między delegacjami o to, kto pierwszy dotrze na miejsce katastrofy. Jedną z pierwszych decyzji, jaka podjął pan premier Tusk była propozycja wspólnej delegacji. Premier zaprosił do rządowego samolotu pana prezesa Kaczyńskiego po to, by pojechali tam na miejsce wspólnie. Jestem zaskoczony i to jest najdelikatniejsze słowo jakie mi przychodzi do głowy, słowami o jakiś wyścigach na miejsce katastrofy - stwierdził minister.
Zobacz także: Kaczyński do Sikorskiego: To wynik waszej zbrodniczej polityki - nie kupiliście samolotów
-
"Kto tyka Konfederacji ten znika"? Nowy sondaż Ipsos dla TOK FM i OKO.press
-
Mateusz ma 16 lat i nazywają go "agentem Putina". "Rówieśnicy grożą, że połamią mu nogi"
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. "Nie da się przejść obojętnie". Prezydent miasta zawiesza współpracę z diecezją
-
Świat opanowała nowa epidemia. Wywołał ją wirus wysokiej inflacji i kryzysu kosztów życia
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- "Jesteśmy zakładnikami pornograficznej polityki". Symetryści o stanie gry przed wyborami i relacjach z Ukrainą
- Dwie strzelaniny w Rotterdamie. Policja: Liczne ofiary śmiertelne
- TVP płynnie przechodzi od reparacji do antysemityzmu. "Narcystyczna wizja historii"
- Tragedia w przedszkolu w Zabierzowie. Czterolatek wpadł do studni. Chłopiec nie żyje
- Kamienica na Mokotowie oddana w prywatne ręce. Mieszkańcy w strachu. "Nie powinniśmy być tak traktowani"