Zofia Romaszewska powiedziała, że różnice polityczne nie miały wpływu na jej odejście z kapituły . Chodziło o wartości moralne i o "spór, co jest ważniejsze w polityce: skuteczność, czy przyzwoitość" - mówiła w Trójce Romaszewska. Jej zdaniem prezydent Komorowski stawia na ten pierwszy czynnik, dlatego jest to poważna rozbieżność, która uniemożliwia współpracę.
Za przykład podała sprawę krzyża, nazywając spór "nieprzyzwoitym", a winą za niego obarczyła prezydenta Komorowskiego.
- Nasz prezydent nie jest w stanie zachować się wielkodusznie, normalnie i z szacunkiem, by ten krzyż tam stał... Należało położyć kwiaty, postawić niziutki mur, który nikomu by nie przeszkadzał, nie zasłaniałby pałacu, pomnika i nikt by nie miał nie tyle pretensji, ale wszyscy byliby zachwyceni - mówiła Romaszewska. (...)Tu się rozmijają nasze wartości. Myślę, że dla niego to nie była żadna szczególna wartość, krzyż zasłaniał pomnik i tyle - dodała.
Była działaczka opozycji antykomunistycznej przyznała, że nie rozmawiała z prezydentem Komorowskim przed ogłoszeniem decyzji. - Pan prezydent był bardzo zajęty, a ja nie jestem od tego, nie jestem jego matką i nie jestem od pouczania go - powiedziała Romaszewska. Odniosła się również do katastrofy smoleńskiej, twierdząc, że państwo polskie "bardzo poważnie nie zdało tego egzaminu".
- Danie tego śledztwa stronie rosyjskiej, a ponadto niezabezpieczenie tego miejsca od razu tego miejsca, w momencie szoku, w momencie pierwszej chwili (...), można było od razu wysłać ekipę, która by to zabezpieczyła.
Wczoraj w zasiadaniu w kapitule Orderu Odrodzenia Polski zrezygnował również Ryszard Bugaj.
