"PiS i Macierewicz mieli informacje z pierwszej ręki. Ktoś musiał kablować"

- PiS, Antoni Macierewicz i dziennikarze niektórych gazet prawicowych mieli informacje z pierwszej ręki. Czyli ktoś ze strony prokuratury musiał kablować - mówi w rozmowie z TOK FM Ryszard Kalisz. Zapewnia jednak: jeśli okazałoby się, że to prokurator Pasionek jest winny przecieku, nie będzie to miało wpływu na śledztwo.

- Pasionek nie był prokuratorem prowadzącym śledztwo. Był nadzorcą, mógł tylko raz na jakiś czas kontrolować czynności. Nie wpływał więc na śledztwo smoleńskie - ocenia w rozmowie z TOK FM Ryszard Kalisz. Jednocześnie podkreśla, że rodzaj informacji jakie posiadali członkowie PiS oraz jakie ukazywały się w niektórych prawicowych gazetach, świadczą o tym, że informacje wyciekały z prokuratury.

Co zarzuca się Pasionkowi? Jak ustalił reporter Radia TOK FM , Pasionek miał nieformalnymi kanałami prosić USA o przekazanie zdjęć satelitarnych obrazujących miejsce katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. Miał również przekazywać Amerykanom materiały z polskiego śledztwa i udostępniać informacje prominentnym politykom Prawa i Sprawiedliwości. To, co miał przekazywać amerykańskim służbom i polskim politykom opozycji, było objęte klauzulą tajności. Za jej złamanie grozi do trzech lat więzienia.

Odsunięty od śledztwa smoleńskiego prokurator dzwonił również ze służbowego telefonu do dziennikarzy, ale tylko wybranych gazet - dowiedziało się nieoficjalnie TOK FM. Im przekazywał rewelacje, rzucające ponoć nowe światło na śledztwo.

Prokuratora Pasionka na konferencji prasowej bronił Jarosław Kaczyński.

Kluzik na konwencji PO. Co zdradziła mowa jej ciała? >>

TOK FM PREMIUM