Tadeusz Rolke: Ruiny są fotogeniczne. Same wyciskają łzy. A nowoczesny, upiększony dom niekoniecznie

Tadeusz Rolke to jeden z najwybitniejszych polskich fotografów. W Kulturze Osobistej w TOK FM opowiadał o tym, kiedy zaczął fotografować, dlaczego nie zawsze mógł dostać nagrodę i co w fotografii jest dla niego najważniejsze.
Zobacz wideo

Tadeusz Rolke ma w swoim dorobku ma ponad 100 tysięcy zdjęć. Są wśród nich fotografie dokumentacyjne, modowe, reklamowe, portrety, a także akty i fotoreportaże. W programie Kultura Osobista Marta Perchuć-Burzyńska pytała artystę, czy zdarza mu się przeglądać czasem swoje zdjęcia i nie rozpoznawać na nich swojego stylu. 

- Nie, takiego zaprzeczenia w sobie nie znajduję, co nie znaczy, że niektóre zdjęcia nie są dla mnie nowością - stwierdził gość TOK FM. Podkreślił, że na obecnej wystawie jego prac w warszawskim Domu Spotkań z Historią jest kilka zdjęć, których nie pamięta i które są dla niego zaskoczeniem. Zaznaczył jednak, że biorąc pod uwagę liczbę wszystkich wykonanych przez niego fotografii, nie ma w tym nic dziwnego. 

"Ruiny są fotogeniczne"

Fotografia wkroczyła w życie Tadeusza Rolke, kiedy był jeszcze nastolatkiem, kilka miesięcy przed Powstaniem Warszawskim. To wtedy kupił swój pierwszy aparat. Tym aparatem fotograf robił zdjęcia podczas okupacji Warszawy. Ocalały.

- Moja mama pamiętała o nich i wyniosła je. Musiała opuścić dom, bo był zawalony i wzięła aparat i te kilkadziesiąt, może 30 odbitek - opowiada fotograf. 

Bartosz "Fisz" Waglewski broni lat 80.: To nie tylko lajkry, natapirowane włosy i różowe sweterki 

Po powstaniu artysta trafił do przymusowej pracy w Niemczech. Po powrocie do stolicy, jak wszyscy powracający, zastał morze ruin. Prowadząca program pytała o jego fotografie, na których ruiny są tłem dla modelki czy aktora Zbigniewa Cybulskiego. - Ruiny są fotogeniczne. Same wyciskają łzy. A nowoczesny, upiększony dom niekoniecznie. Pewna dramaturgia, która wypływa z semantyki, stwarza nam inne napięcia niż uczucia estetyczne. O tym odbiorcy fotografii też powinni pamiętać - podkreśla.  

Tylko dyplom honorowy

Rolke nie zawsze wychodził z redakcji od razu z tematem reportażu. Opowiada, że raz trafił na bardzo "fotogeniczną awanturę". - Chodziło o to, że jakaś kobieta z jakimś mężczyzną sprzedawali jabłka. Okazało się, że nielegalnie. Wkroczyła milicja i zrobił się konflikt między milicją a tymi handlarzami. Zrobiłem z tego klasyczny kilkuzdjęciowy fotoreportaż i wysłałem na konkurs fotografii prasowej - mówi artysta. 

Katarzyna Nosowska: Urodziłam samą siebie. Teraz chcę żyć na moich warunkach

Okazało się jednak, że jego praca nie może otrzymać nagrody. - Jak mi później jeden z jurorów powiedział, nie mogłem dostać nagrody, ponieważ pokazałem konflikt milicja - społeczeństwo. Takich konfliktów miało nie być. Mogłem więc tylko dostać tzw. dyplom honorowy - tłumaczy. 

Zdjęcia powinno się robić dla siebie

Dziennikarka pytała, czy fotograf wiele zdjęć robił tylko dla siebie. W odpowiedzi Rolke przypomniał wystawę swoich prac sprzed kilku lat w krakowskim Mocaku. - Okazało się, że na 21 zdjęć tylko trzy powstały z powodu interwencji z zewnątrz. 18 było zrobionych wyłącznie dla siebie, nikomu niepotrzebnych - wspominał artysta.

Dodał, że kiedy uczył fotografii studentów, zwracał się do nich z pewnym apelem. - Aby robili jak najwięcej dla siebie. A dopiero kiedyś, jak zostaną zawodowymi fotografami, myśleli o fotografii na zamówienie. Prawdziwą wolność daje fotografia niczym nieskrępowana - wyjaśniał.

W jaki sposób Tadeusz Rolke robi zdjęcia? - Te zdjęcia się robią. Mnie jest trudno jakoś wytłumaczyć, w jaki sposób one się robią. Zjawiają się - podsumowuje.

Książka o Tadeuszu Rolkę dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Chcesz wiedzieć więcej? Posłuchaj!

TOK FM PREMIUM