Ania Rusowicz o polskiej branży muzycznej: Trzeba zakasać rękawy i samemu zadbać o siebie

Ania Rusowicz w TOK FM opowiadała o wyobrażeniach innych na temat jej życia, uprawianym przez nią multitaskingu oraz psychologii, którą wykorzystuje w pracy nad swoimi piosenkami. - Trzeba mieć kontakt cały czas ze swoimi emocjami, być ich świadomym, żeby móc to potem jakoś przekazać innym - tłumaczyła.
Zobacz wideo

W rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem w TOK FM Ania Rusowicz opowiadała, że spotyka się z komentarzami na temat jej życia, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. - Ludzie faktycznie bardzo chętnie komentują moją pracę. Mają jakieś wyobrażenia na ten temat, że pewne rzeczy może mnie nie dotyczą, że wstaję o dwunastej w południe, przecieram dopiero oko, no bo przecież muzycy tak mają. Syna na pewno też ktoś za mnie wychowuje. To jakieś stereotypowe myślenie jest - stwierdziła piosenkarka, podkreślając, że rzeczywistość jest zupełnie inna. - Ja normalnie żyję. (Muzyka - red.) to też jest praca. Mam swoje obowiązki - mówiła. 

- Z muzyką jest trochę tak jak z pogodą. Wszyscy się na niej znają. A to naprawdę trzeba wejść czasami w czyjeś buty. Dlatego nigdy nie oceniam innych zawodów, bo nie mam doświadczenia. Przecież musiałabym wejść w czyjeś buty, żeby wiedzieć, z czym on się mierzy - tłumaczyła Ania Rusowicz.

"Tekściarz to obserwator"

Wokalistka opowiadała również, w jaki sposób postrzega sukces. - Dla mnie sukcesem jest to, że żyjąc w Polsce, gdzie mamy zamknięty rynek muzyczny, mogę się utrzymać z muzyki. Drugim aspektem sukcesu jest dla mnie to, że ludzie kupują moją płytę. Nawet nie mówię o tym, że muszą padać jakieś kosmiczne liczby i musi być o tym mówione na antenie, że sprzedała tyle i tyle płyt albo, że na jej koncercie była rekordowa liczba ludzi - podkreśliła rozmówczyni Przemysława Iwańczyka.

Zdaniem Rusowicz muzyka to socjologiczno-psychologiczne zjawisko. - Jeżeli jakiś artysta się bardzo dobrze sprzedaje, jest na niego popyt, to on odzwierciedla też pewne nastroje ludzi. Dany idol jest jakby lustrem potrzeb swoich odbiorców. Jeśli ktoś jest na topie, to widocznie zaspakaja pewne potrzeby. Uczestniczymy w popkulturze. Ona się rządzi właśnie tymi prawami. Dla mnie sukces to jest to, że mam udane życie zawodowe i prywatne i udaje mi się to łączyć - stwierdziła. 

Multitasking w muzyce?

Dziennikarz TOK FM pytał, czy artystka, z wykształcenia psycholożka, wykorzystuje swoje kompetencje psychologiczne w podawaniu muzyki swoim fanom. - Myślę, że tak. Bo przez to, że piszę teksty i muzykę, przelewam na papier moje emocje i obserwacje. Bo tekściarz to jest ilustrator, obserwator. Ja jestem takim pilnym obserwatorem rzeczywistości. Obserwuję nie tylko swoją rzeczywistość, ale i moich znajomych, przyjaciół i to opisuję. Zastanawiam się, analizuję dany problem i ubieram to w teksty piosenek - wyjaśniała Ania Rusowicz, podkreślając, że nie możliwe jest napisanie piosenki, nie wkładając w to emocji. - Trzeba mieć  kontakt cały czas ze swoimi emocjami, być ich świadomym, żeby móc to potem jakoś przekazać innym - stwierdziła piosenkarka.

Gościni TOK FM odniosła się również do współczesnego przemysłu muzycznego. - Dzisiaj każdy uprawia tak zwany multitasking. Ja sama go uprawiam, bo i piszę teksty i muzykę, i produkuję, do tego sama wymyślam, jak będę wyglądała na płycie, wymyślam sesje, wymyślam teledyski - wymieniała. Jak oceniła obecnie jeżeli artysta sam nie napisze, nie skomponuje i nie wyprodukuje swojej muzyki, może zniknąć. - Trzeba zakasać rękawy i samemu zadbać o siebie. Kiedyś to były takie konglomeraty: tekściarze pisali dla znanych nazwisk. A dzisiaj każdy uprawia własny ogródek - podsuimowała.

Całej rozmowy posłuchasz też wygodnie na telefonie dzięki aplikacji TOK FM.

TOK FM PREMIUM