Od ofiary do bycia sprawcą. Dawid Ogrodnik o "paradoksie pasji". "Bardzo cenna lekcja"

Dawid Ogrodnik za swoje role zdobył wiele prestiżowych nagród. Był filmowym Tomaszem Beksińskim w "Ostatniej rodzinie", Adamem Bieleckim ("Broad Peak") i ks. Janem Kaczkowskim ("Johnny"). W rozmowie z Martą Perchuć-Burzyńską opowiadał o relacjach z rodzicami, ukrywaniu emocji, przemocy i "najczulszym oraz najgłębszym przeżyciu w byciu aktorem", jakim była możliwość zagrania śmiertelnie chorego ks. Kaczkowskiego.

W przeprowadzonym przez Damiana Jankowskiego wywiadzie rzece "Koniec gry" Dawid Ogrodnik opisuje m.in. swoje dorastanie w niewielkim Wągrowcu. Lata te upłynęły mu przede wszystkim na grze na klarnecie, którą potrafił ćwiczyć nawet przez siedem godzin dziennie. Jak mówił TOK FM, jego potrzeba zbudowania relacji z rodzicami nie została zaspokojona. 

- Dorabianie się, pieniądze, zapewnienie dzieciom lepszego statusu społecznego w wielu rodzinach wiodło prym. Zapominało się o tym, że poza aspektem zadbania o komfort najistotniejsze jest budowanie relacji z drugim człowiekiem. Przyjąłem taki mechanizm obronny kumulowania wszystkiego w sobie, niewyrażania swoich emocji - opowiadał Dawid Ogrodnik w rozmowie z Martą Perchuć-Burzyńską.

Przyszły aktor wyrażał się więc za pomocą muzyki. - Szukałem ujścia w zupełnie innych rzeczach niż bliskość. Uciekałem raczej w świat muzyki. To stało się dla mnie pretekstem i jednocześnie możliwością do opowiadania o sobie poprzez dźwięki. Ludziom imponowało to, że potrafiłem grać wiele godzin. Akceptacja i docenienie z zewnątrz wypełniały ten obszar - wyznał gość "Godziny Kultury".

Katastrofa, która prowadzi do dobra

Jak przyznał Dawid Ogrodnik, wypracowany w młodości mechanizm obronny odbił się na jego późniejszym życiu: "To, co było moim ratunkiem w dzieciństwie, stało się przekleństwem w życiu dorosłym". - Każda ucieczka od wyrażania siebie w relacjach z drugim człowiekiem prowadzi do szukania ujścia na zewnątrz. Sprawia, że poszukujemy kolejnych uzależnień: od sportu, narkotyków, seksu czy alkoholu. Wszystkie drogi w takim postępowaniu prowadzą do większej lub mniejszej katastrofy, która w rezultacie ma doprowadzić do dobra - wyjaśnił gość TOK FM.

"Paradoks pasji"

"Koniec gry" to także zapis doświadczeń Dawida Ogrodnika w kwestii przemocy, zarówno jako jej ofiary, jak i sprawcy. Pierwszym doświadczeniem związanym z przemocą była ta ze strony kolegów z poznańskiej bursy. Jak zaznaczył aktor, stara się on unikać nazywania owego doświadczenia "traumą". - Patrzę na to jak na pewne doświadczenie, z którym starałem się sobie poradzić w dorosłym życiu. Nie obyło się bez pomocy psychoterapii - przyznał.

W rozmowie z Martą Perchuć-Burzyńską powrócono też do głośnej już sprawy przemocy w szkole teatralnej i tamtejszych zwyczajów tzw. fuksówek. - Proceder, który dział się na krakowskiej uczelni, odbywał się w większości szkół, ponieważ taki był model nauczania. W książce chciałem przedstawić, jak wygląda praktyka i jak trudnym obszarem jest nauczanie w kategoriach emocji - mówił Dawid Ogrodnik, który wspomniał też, w jaki sposób te emocje odbiły się na jego życiu. - To, co dla mnie jest znamienne i czego ja sam doświadczyłem i sam robiłem na uczelni, czyli branie narkotyków, bycie ciągle na kacu, to ciągnie za sobą szereg skomplikowanych relacji - przyznał.

Aktor podkreślił, że stanięcie po drugiej stronie - stronie osoby przemocowej - było dla niego "bardzo cenną lekcją". - Zrozumiałem paradoks pasji. To, że chęć nauczenia wszystkich i wpłynięcia na wszystkich bywa bardzo przewrotna. Że może bardziej wywołać szkodę niż pomóc. Że wliczenie porażki pedagogicznej jest bardzo ważnym elementem. W książce zadaję pytanie o narzędzia, które ma pedagog, o to, czy w dzisiejszych czasach ma mieć wpływ na mobilizowanie studenta, czy tylko nauczać i weryfikować wiedzę - wyjaśnił artysta.

"Ta informacja mnie załamała"

W książce Dawid Ogrodnik opisał także inną, przemocową sytuację. Tym razem z udziałem księdza, a jednocześnie menadżera zespołu Czerwone Światło Dla Halucynacji, z którym występował przyszły aktor. - Kładę się, zasypiam, i nagle jego ręka ląduje na mnie. Więc mu ją odrzuciłem i znowu zasypiam. Nie mija minuta, a ona znowu ląduje na mnie, tym razem w okolicach krocza. Byłem sparaliżowany, leżałem jak kłoda. Marzyłem wtedy, żeby zniknąć - wspominał w podcaście "WojewódzkiKędzierski"  

Aktor podkreślił, że wyszedł z tej sytuacji "obronną ręką", ale została ona w jego pamięci na wiele lat. - Było mi ciężko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy byłem molestowany, czy odbyła się na mnie próba, której nie uległem. Później dowiedziałem się decyzji Watykanu i kolejnych ofiarach. Dotarła do mnie jeszcze wiadomość, że jedna z osób z zespołu, w którym wtedy grałem, popełniła samobójstwo. Relacje z tym księdzem wpłynęły na śmierć tego człowieka. Ta informacja mnie załamała - opisywał w TOK FM.

"Johnny" - "najczulsze i najgłębsze przeżycie w byciu aktorem"

Najnowszą rolą w filmowym dorobku Dawida Ogrodnika jest "Johnny", oparty na biografii ks. Jana Kaczkowskiego - duchownego, organizatora i dyrektora Puckiego Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio, który później sam staje się jego pacjentem z powodu choroby nowotworowej. O tytułowej roli nasz rozmówca napisał, że "życie w skórze Jana było do tej pory najczulszym i najgłębszym przeżyciem w byciu aktorem". - W byciu aktorem i w byciu człowiekiem, bo droga pomiędzy tymi zjawiskami jest zawsze pararelna - dodał Dawid Ogrodnik.

Wcielenie się w człowieka śmiertelnie chorego zmusiło artystę do odpowiedzenia sobie na wiele trudnych pytań. - Jaki sens ma moje życie? Jakie wartości chcę przedstawiać, jak chce, żeby moje życie wyglądało za rok czy za 10 lat? Jak planuję dzień? Co jest dla mnie najistotniejsze? - wymieniał gość "Godziny Kultury".

 

Doświadczenie śmierci i częste przebywanie na potrzeby roli w puckim hospicjum nauczyło aktora także   "relacji ze swoją duchowością". - Ks. Jan Kaczkowski stał się bardzo ważną postacią w moim życiu, ponieważ (nauczył mnie - przyp. red.), że relacji ze swoją duchowością jest tak samo istotna i ma takie same następstwa jak relacja z drugim człowiekiem. Jeżeli jej nie budujemy, nie możemy oczekiwać, że coś nam się w życiu nagle odmieni - podsumował w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM