Siemieniotka, śledziówka i sałatka jarzynowa. Wigilijna kolacja to nie tylko barszcz i karp

Wigilijne menu jest w Polsce bardzo urozmaicone. Łączy je to, że królują dania bezmięsne. Ale już sam wybór potrw zależy od regionu i rodzinnych tradycji.

Zaczynając od zup, kilka lat temu profil Kartografia Ekstremalna opublikował wyniki ankiety dotyczące wigilijnej zupy. Na pierwszym miejscu znalazł się wspomniany barszcz, a zaraz za nim zupa grzybowa. W wielkopolskim króluje zupa rybna, a na Podkarpaciu - postny żur. A, jak podkreśla autorka "Otwartej kuchni" Paulina Nawrocka, nie jest to zamknięta lista.

- Są domy, gdzie nie ma żadnej zupy, są i takie gdzie są trzy rodzaje. Moim trudnym wspomnieniem z dzieciństwa jest kompot z suszu serwowany z makaronem. Na Wigilię jada się również zupę nic, czyli delikatną zupę mleczną z nutą wanilii i bezowymi kluseczkami. Na Śląsku i w Małopolsce występuje też siemieniotka, czyli zupa z nasion siemienia z mlekiem i zasmażką. Są i domy, gdzie jada się śledziówkę, czyli coś w rodzaju chłodnika z drobno pokrojowymi śledziami – wymieniała dziennikarka TOK FM.

Jeżeli chodzi o inny standard wigilijnej kuchni, czyli pierogi - te występują na świątecznych stołach w wersji z kapustą i grzybami (lub bez kapusty) czy z farszem z ziemniaków, cebuli i białego sera. Bywa i tak, że nie ma ich wcale. - Byłam długo przekonana, że łącznikiem wszystkich wigilijnych stołów są pierogi, aż kilka lat temu publicznie powiedziałam o tym na antenie i zaczęły pisać do mnie osoby, u których żadnych pierogów na wigilię nie było - wspominała w swoim felietonie Paulina Nawrocka.

Jak podkreśliła dziennikarka TOK FM, dania mamy różne, ale składniki się powtarzają i hołdują chyba najlepszym zasadom żywieniowym. Bo są to składniki lokalne i bardzo sezonowe. - Tradycyjny posiłek wigilijny wyrósł z pogańskiego święta, jakim były szczodre gody celebrujące przesilenie zimowe. W ich czasie na stole stawiano dary z lądu, pola, sadu, lasu i wody. I to właśnie idąc tym tropem, nadal konstruujemy wigilijne menu. Z lądu i pól są więc przeróżne zboża - czy to pod postacią kaszy, czy pszenicy. Z sadu są suszone owoce, a z wody ryby - opowiadała.

Specjalista od historii kultury, kuchni i jedzenia z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika prof. Jarosław Dumanowski wyjaśnił, że zawartość naszych wigilijnych stołów to fuzja tradycji kulinarnych typowo chłopskich i szlacheckich. Kapusta z grochem, kasza z grzybami, barszcz na kiszonych burakach czy postny żur są daniami wywodzącymi się z kuchni biedoty. Za to wszelkie ryby, eleganckie sosy, pracochłonne uszka czy słodkie przysmaki z maku i bakalii pochodziły z kuchni elit.

Paulina Nawrocka przypomniała, że polski stół wigilijny to nie tylko typowo polskie dania. - By wspomnieć żydowską chałkę, serwowaną w Krakowie tradycyjnie do karpia, czy popularna w wielu regionach rybę po grecku, która z Grecją niewiele ma wspólnego. Do tego kuchnia kresowa wzbogaciła spis w kluski i kutię, a wpływy niemieckie sprawiły na przykład, że na Śląsku śledzia serwuje się z ziemniakami – mówiła w "Otwartej Kuchni".

Kulinarno-wigilijnych ciekawostek można wymieniać wiele. Ot, chociażby chętnie spożywany na Podhalu opłatek z miodem, gotowany na Podlasiu kisiel z owsa, czy makówki, czyli deser z maku czerstwych bułek, miodu i bakalii.

Do tych wszystkich mocno zakorzenionych w tradycji dochodzą i takie dania, które tradycyjne dla konkretnych rodzin się stały. - Na przykład sałatka jarzynowa, którą w wielu domach podaje się w wigilię, bo po prostu jest bez mięsa, a więc pasuje. Na tej samej zasadzie są domy, gdzie w wigilijny wieczór je się... sushi. W tradycji piękne jest to, że sami ją sobie tworzymy, dopasowujemy do siebie i do czasów, w jakich przyszło nam dziś. Jako wielka orędowniczka gastronomicznej tolerancji, apeluję, żeby każdy sobie świętował, jadł i żył tak, jak najbardziej lubi - podsumowała dziennikarka TOK FM.

TOK FM PREMIUM