Karta kredytowa w szufladzie, a pieniądze z konta znikają. Bank: "Takie sytuacje się zdarzają"

Pan Jerzy z Mazowsza ma kartę kredytową, której właściwie nie używa - trzyma ją w domu, w szufladzie. W połowie lutego dostał SMS z banku z informacją, że dokonano sześciu transakcji i że karta została czasowo zablokowana. - Jak to możliwe? - zastanawia się nasz słuchacz, który złożył reklamację i czeka na wyjaśnienia. A bank? "Takie sytuacje się zdarzają".

"PKO Bank Polski informuje o dokonaniu 6 transakcji przy użyciu karty 542280******* na kwotę 1457,23PLN" - SMS o takiej treści dostał od swojego banku pan Jerzy w połowie lutego. Nasz słuchacz był mocno zdziwiony, bo przecież kartę kredytową... trzyma w domu, w szufladzie. Prawie w ogóle jej nie używa. W ubiegłym roku skorzystał z niej tylko dwukrotnie do zakupu biletów lotniczych, m.in. na linii Warszawa-Panama oraz do wynajęcia samochodu na lotnisku w Genewie. Użył jej "fizycznie", nie wirtualnie, internetowo.

Po kilku minutach pan Jerzy dostał kolejny SMS z banku: "PKO Bank Polski informuje, ze karta 542280******* została czasowo zablokowana. Prosimy o kontakt z Infolinią Banku". Specjalistka z infolinii stwierdziła wprost: "Ktoś w tej chwili próbuje dokonać pana kartą kolejnej transakcji". I zaproponowała natychmiastowe unieważnienie karty. - Wyraziłem zgodę, tak też się stało. Zaczęła mnie też pytać, kiedy ja swoją kartę zgubiłem, na co odpowiedziałem, że przecież mam ją przed sobą - mówi pan Jerzy.

Okazało się, że transakcje, których dokonano na koncie, miały miejsce we Francji - ktoś kupił bilety, m.in. do Tunisu. Zadziałali oszuści, którzy musieli mieć numer karty naszego słuchacza, datę jej ważności i prawdopodobnie jeszcze dodatkowe dane. Do końca nie wiadomo, jak weszli w ich posiadanie.

A zniknęło półtora tysiąca złotych

Słuchacz od razu zgłosił w swoim banku kradzież pieniędzy. - Byłem przekonany, że sprawa na tym się zakończyła - opowiada. Po zgłoszeniu wyjechał na dwa tygodnie za granicę, po powrocie dostał nową kartę kredytową i list z banku. Na maila przychodzi mu też zestawienie operacji na sumę 1490,12 zł z marcowym terminem spłaty. - Mocno się zdziwiłem - opowiada.

Pan Jerzy "długu" nie spłacił, złożył przecież reklamację i wierzył, że sprawę uda się szybko rozwikłać. Ale niestety, nie ma tak łatwo. Po naszej interwencji okazało się, że - owszem - reklamacja została wstępnie przyjęta, ale na razie "dług" wisi na koncie pana Jerzego. Zniknie dopiero w momencie, gdy procedura reklamacyjna będzie całkowicie zakończona. A to może potrwać jeszcze kilka tygodni. Pan Jerzy na razie cierpliwie czeka.

Bank: "Takie sytuacje się zdarzają"

Jak to możliwe, że my mamy kartę przy sobie, a ktoś inny w tym czasie ściąga z niej pieniądze? - Niestety, zdarzają się takie sytuacje - mówi nam Jacek Borek, specjalista Centrum Operacji Kartowych w banku PKO BP. Jak twierdzi, powodów może być kilka.

Pierwszy to dokonane przez nas wcześniej zakupy internetowe. - Używamy swojej karty, a sprawcy w jakiś sposób wchodzą w posiadanie danych naszej karty - mówi Borek. I dodaje, że hakerzy mogą pozyskać te dane ze strony internetowej, na której wcześniej dokonywaliśmy zakupów, a na której był np. jakiś "wyciek". - Mogą też poznać dane, mając fizyczny kontakt z kartą. Spisują jej numer, datę ważności bądź kod CVV lub CVC - wyjaśnia ekspert. Zdarza się też, że klient traci swoje pieniądze, bo ktoś wcześniej skopiował dane z jego karty dzięki np. specjalnym nakładkom na bankomaty - trzeba na nie uważać.

Jesteśmy na przegranej pozycji? Niekoniecznie

- Ale to nie jest tak, że nie jesteśmy chronieni przez takimi przestępcami - podkreśla nasz rozmówca. Po pierwsze, sami powinniśmy uważać, komu dajemy naszą kartę, czy nie odchodzi z nią gdzieś dalej np. w restauracji czy w sklepie. - Tak jakbyśmy pilnowali pliku banknotów, które mamy przy sobie, tak samo trzeba pilnować swojej karty - mówi ekspert. Po drugie, możemy uruchomić na koncie usługę SMS, by po każdej transakcji dostawać SMS-ową informację, że była transakcja na konkretną kwotę, a wtedy wiemy, czy przed chwilą płaciliśmy za coś, czy też nie.

Jest coś jeszcze: przed oszustami chroni nas również bank. W bankach są specjalne komórki, które reagują wtedy, gdy na koncie danego klienta zaczyna się dziać coś dziwnego. Na ekranie komputera pracownika banku pojawia się wówczas hasło ALERT i klient może się spodziewać SMS o transakcjach i np. blokadzie karty.

Jak to możliwe, że przy milionach bankowych operacji bank ma szansę zareagować? - Są wyspecjalizowane komórki, które monitorują przebieg danej operacji, wspomagają się odpowiednimi programami i systemami. I w dużej mierze to te systemy pokazują nienaturalne zachowanie danej karty - mówi Borek. Bankowcy są więc w stanie wyłapać, że coś jest nie tak.

"Jest coś jeszcze..."

Po naszej audycji na temat problemów z "plastikową gotówką" napisał do nas pan Ryszard. Też miał podobną historię. Kilkanaście dni temu dostał ze swojego banku SMS: "Transakcja płatności kartą kredytową nie powiodła się z powodu niewystarczającego limitu na transakcje korespondencyjne. Zmień limity w serwisie lub na infolinii".

Ponieważ nie dokonywał żadnych transakcji, od razu skontaktował się z bankiem. Okazało się, że rzeczywiście ktoś próbował zapłacić za produkt wart 8 dolarów. Tak jest dość często, że przestępcy zaczynają od niewielkich kwot, by sprawdzić, czy się uda, a potem kwoty są już większe.

Pan Ryszard nie wie, skąd przestępcy mogli mieć jego dane - jak twierdzi, raz dokonał transakcji telefonicznej za ubezpieczenie samochodu i być może wtedy. Zwraca jednak uwagę na jedną ważną rzecz, którą ustalił w swoim banku: by nie zostać oszukanym przy zakupach w sieci, warto ustawić specjalne limity na swojej karcie. - Chodzi o zerowe limity na transakcje internetowe, telefoniczne i korespondencyjne. Dopiero przy planowanej płatności zmieniamy taki limit na sumę do zapłaty, ale tylko dotyczący tego dnia - napisał do nas pan Ryszard. Przyznał, że to dość uciążliwe, ale skuteczne. - Każda próba zapłaty przez oszusta zakończy się niepowodzeniem.

TOK FM PREMIUM