Polski miliarder zbuduje mały reaktor atomowy? "Prawie bezobsługowy. Nawet jak przez tydzień zabraknie obsługi, to nic się nie stanie"
Kilka dni temu "Dziennik Gazeta Prawna" informował, że na początku września najbogatszy Polak, Michał Sołowow, podpisał list intencyjny w sprawie budowy reaktora jądrowego nowej generacji. A konkretnie - kontrolowana przez miliardera grupa Synthos podpisała porozumienie z GE Hitachi Nuclear Energy. Zakłada ono, że w ciągu dziesięciu lat w Polsce może powstać pierwszy reaktor wodno-wrzący BWRX-300 o mocy 300 MW. Ma to być tzw. SMR - small modular reactor.
Powody takiej decyzji tłumaczył gość Pawła Sulika, Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapięcie.pl. - Wielkie konstrukcje ogromnych elektrowni atomowych, budowane w latach 70. i 80. słabo się sprzedawały. Mamy rynek coraz bardziej zliberalizowany. Wytwórcy energii boją się takiego ryzyka, które było podejmowane w przeszłości, bo stało za tym państwo - tłumaczył w Wieczorze Radia TOK FM. Przez lata rynek się zmienił i popyt na duże reaktory znacznie zmalał. - Dostawcy reaktorów zaczęli kombinować z małymi reaktorami, które łatwiej sprzedać, i które będą niemal bezobsługowe. Dlatego będzie mógł je wykorzystywać także mniej doświadczony odbiorca energii na własne potrzeby. 300 MW to dość spory reaktor, do tej pory mówiło się o 50-100 MW. Ma być on jednak jak najbardziej bezobsługowy, z pasywnymi zabezpieczeniami. GE mówi, że nawet jakby na tydzień zabrakło obsługi, to nic by się nie stało. I dlatego stara się sprzedawać je takim firmom jak Synthos. Ale podpisała też umowy z innymi podmiotami na świecie - wyliczał Bartłomiej Derski.
- Były nawet takie koncepcje, żeby te reaktory zakopywać w ziemi. Napełniamy taki reaktor paliwem, którego wystarczy na 20-30 lat, zakopujemy i nikt nie ma do niego dostępu - mówił.
Własna elektrownia jako forma strajku?
Derski przypomniał sytuację z czasów wielkiego kryzysu w latach 30. XX wieku, kiedy to powstała idea strajku elektrycznego - gdy energia elektryczna zaczęła niebotycznie drożeć, do łask wróciły lampy naftowe. - W Polsce po tych 90 latach przemysł zaczyna robić coś takiego - nie kupują co prawda lamp naftowych, ale inwestują we własne źródła energii. To jest kogeneracja gazowa, czyli i ciepło, i energia elektryczna z gazu, co jest w miarę opłacalne. Albo inwestuje w fotowoltaikę, część firm zaczyna inwestycje w farmy wiatrowe, rozmawiałem też z przedsiębiorcami, którzy chcą dorzucić do tego wodór - wyliczał ekspert.
Jak dodał, nie jest to sytuacja wyłącznie Polski. W wielu krajach stawiane są duże elektrownie, które w czasie budowy okazują się nawet o 100 proc. droższe, niż przewidywały założenia. SMR-y mają być uproszczone, mają być jak klocki, które przywozi się na ciężarówkach i "ustawia". Derski zaznaczył jednak, że małe reaktory są dopiero na wczesnym etapie rozwoju, a badania nad ich wykorzystaniem i wdrożeniem trwają np. w USA.
- Mówi się o tym, że to ma się zadziać w ciągu 10 lat, ale ta technologia nie ma jeszcze licencji ani certyfikacji. W Polsce, gdzie trzeba będzie uzyskać dokumenty Państwowej Agencji Atomistyki, taki proces może trwać nawet ok. dwóch lat - wyliczała z kolei w Magazynie EKG Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka specjalizująca się m.in. w tematach energetycznych. A Paweł Sołtys z "Pulsu Biznesu" zwracał uwagę, że poza budową samego reaktora niezwykle ważna jest także kwestia infrastruktury sieciowej, która jest już jednak w ogromnej mierze zależna od państwa.
Mała elektrownia atomowa. Ile to będzie kosztować?
W całym przedsięwzięciu niezwykle ważna jest sprawa pieniędzy. - Z naszych informacji wynika, że to będzie ok. 2 mld euro i więcej. Ale to wciąż nie jest 10 czy 15 mld jak w przypadku dużych elektrowni atomowych - zwracał uwagę Bartłomiej Derski.
- Myślę, że pozyskanie finansowania to jest ostatni problem - stwierdziła natomiast Karolina Baca-Pogorzelska. Jej zdaniem najwięcej problemów sprawią kwestie formalne i uzyskanie wszystkich niezbędnych zezwoleń, w tym decyzji środowiskowej.
Dziennikarka zwróciła uwagę na jeszcze jeden ważny fakt. - GE zaangażowane jest w budowę bloku w Ostrołęce, czyli projekt, który się nigdy nie zwróci - wskazywała, mówiąc o nowym bloku węglowym, którego budowa na razie jest droższa niż zakładano i postępuje się ze sporymi problemami. - Sołowow jest idealnym przykładem tego, że pieniądze lubią ciszę - dodał Paweł Sołtys, zwracając uwagę, że informacja o porozumieniu ws. budowy reaktora wyszła na jaw dopiero w drugiej połowie października - ponad półtora miesiąca po jego podpisaniu.