Rząd chce "kuriozalnych" zmian w zwolnieniach lekarskich? Wiceminister: Dyskusja w mediach pomoże
"Gazeta Wyborcza" informowała, że rząd chce zmienić prawo tak, aby na płatne zwolnienie lekarskie pracownik mógł iść dopiero po 90 dniach nieprzerwanej pracy u pracodawcy. Teraz ten czas to miesiąc. - Co później? Według dziennika rząd ma zakładać, że zbyt częste chorowanie jest zawsze nieuczciwe i wskazuje na próbę wyłudzenia zwolnienia. "Dlatego zasiłek otzymamy tylko, jeśli od poprzedniego L4 (ZLA) minęły co najmniej 90 dni. Jeśli zachorujemy za wcześnie, staniemy przed wyborem: praca mimo choroby lub chorowanie w domu - i niższa pensja" - alarmowała "Wyborcza".
Więcej pytań niż odpowiedzi. To "kuriozalna" sytuacja
Maciej Głogowski, prowadzący magazyn "EKG", zastanawiał się na antenie TOK FM, co dokładnie miałoby to oznaczać: - Czy jeśli pójdę na kolejne zwolnienie, to ZUS zacznie mi płacić dopiero po 3 miesiącach? Czy ja w ogóle będę mógł być na kolejnym zwolnieniu? Czy lekarze będą mogli wystawić kolejne zwolnienie? Czy będę mógł w ogóle zachorować? - pytał dziennikarz.
Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący OPZZ, tłumaczył, że taka zmiana nie była w ogóle dyskutowana w gronie partnerów społecznych, ani z pracodawcami, ani ze związkami zawodowymi. Dodał, że OPZZ wyraziło swoje zaniepokojenie taką procedurą procedowania prawa. - Mamy 11 grudnia, przepisy mają wchodzić już niedługo i mamy więcej pytań niż odpowiedzi - narzekał Ostrowski. Dodał, że zmiany i sposób ich wprowadzania mają charakter "kuriozalny". Podkreślił, że jeśli propozycje wyszły od strony rządowej, to od niej należałoby oczekiwać nie budzących wątpliwości odpowiedzi. - Jeżeli w ogóle o tym dyskutujemy, powinniśmy dyskutować w szerszym gronie, po wysłuchaniu argumentów także ze strony ekipy rządowej - podkreślał wiceprzewodniczący OPZZ.
Szukanie pieniędzy za wszelką cenę
Według Ostrowskiego zmiany mogą wynikać z potrzeby znalezienia dodatkowych wpływów do budżetu: - To dziwna zmiana, wydaje się podyktowana chęcią równoważenia za wszelką cenę budżetu w 2020 roku - mówił gość TOK FM.
Redaktor Maciej Głogowski wyjaśniał, na czym może polegać plan zaoszczędzenia pieniędzy w budżecie:
- Zostanie opóźniona wypłata wynagrodzenia, nawet tego pomniejszonego, zostanie opóźniona do trzech miesięcy. Ten koszt zostanie przerzucony na pracodawcę, a dzięki temu nie poniesie go Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, czyli tutaj będzie oszczędność - zastanawiał się Głogowski.
Trzeba będzie dobrze zaplanować chorobę?
Dziennikarz TOK FM poruszył też problem z "planowaniem choroby", bo jak podkreślał, przepisy nie uwzględniają tego, że ktoś może zachorować np. na grypę, a potem może mu się zdarzyć jakiś uraz wymagający zwolnienia.
- To jest oczekiwanie zaplanowania sobie choroby i to w perspektywie 3-miesięcznej - ironizował Piotr Ostrowski. Zapewnił, że związki zawodowe nie zostawią tej sprawy i będą interweniować u strony rządowej.
Wiceminister kluczy a ministerstwo zaprzecza
Plany resortu rodziny - w odpowiedzi na interpelację poselską - zdradził wiceminister finansów Leszek Skiba. Jednak w rozmowie z reporterem TOK FM Tomaszem Settą, nie potrafił on wyjaśnić, na czym dokładnie miałaby polegać ta zmiana. - Ta dyskusja w mediach pomoże ministerstwu rodziny, żeby przemyśleć i tak zbudować ten projekt, żeby był jednoznaczny. Nie sądzę, żeby celem było odbieranie obywatelom prawa do chorowania - mówił Skiba.
Z kolei ministerstwo rodziny zaprzeczyło na Twitterze, aby jakiekolwiek prace w tej kwestii były prowadzone.