Piwosze mają się czym martwić. Brakuje aluminium, więc koncerny podwyższają ceny piwa

W Europie drożeje piwo. Największy niemiecki producent - Grupa Radeberger - poinformował, że od wiosny podniesie ceny zarówno dla branży hotelarskiej, jak i detalicznej. Bo rosną koszty pracy, energii, transportu i surowców. Na całym świecie sytuacja jest taka sama: brakuje jęczmienia do produkcji słodu i aluminium do produkowania puszek.
Zobacz wideo

Branża piwowarska boryka się z tymi sami problemami, co inne gałęzie gospodarki, czyli brakiem rąk do pracy i drożejącym transportem. W konsekwencji AB InBev, czyli największy na świecie producent piwa, ostatnio podniósł ceny na rynkach w Brazylii, Kolumbii, Meksyku, Nigerii i Chinach.

W Polsce cena piwa wzrośnie już po wprowadzeniu przez PiS od przyszłego roku wyższego podatku akcyzowego na alkohole. Kolejne podwyżki akcyzy będą wchodziły w życie co roku przez kolejnych pięć lat. Zdaniem rządzących, alkohol w Polsce stał się za tani dla Polaków, bo pensje obywateli wzrosły bardziej niż ceny trunków. Rząd tłumaczy więc podwyżkę akcyzy na piwo, wódkę i wino troską o zdrowie obywateli.

Nie widać końca kłopotów

Globalne kłopoty branży piwowarskiej przyszły w najgorszym możliwym momencie. Producenci dopiero zaczęli się podnosić po pandemii koronawirusa, która doprowadziła do zamknięcia barów, restauracji i obiektów sportowych na całym świecie.

Podwyżki cen piwa to skutek przede wszystkim braku podstawowego surowca, czyli jęczmienia. Fala upałów zniszczyła w tym roku uprawy w USA, a tamtejsza produkcja zaspokaja 20 proc. światowego zapotrzebowania. Tymczasem amerykańscy rolnicy zebrali najmniej jęczmienia od 1934 r., czyli od chwili zakończeniu prohibicji. Podobnie było w Kanadzie, gdzie produkcja zboża skurczyła się o 34 proc. i osiągnęła drugi najgorszy wynik - od 1968 r. Na dodatek Unia Europejska obniżyła szacunki dotyczące plonów jęczmienia po tym, jak padające latem deszcze pogorszyły jakość zbiorów.

W tym samym czasie rekordowo podrożało aluminium - kluczowy surowiec dla puszkowania piwa. Rynkowa cena tego metalu jest najwyższa od 13 lat. Rekordowo drogie jest też sprowadzenie aluminium z zagranicy.

Producenci prowadzą więc morderczą walkę o puszki, a ich ceny biją kolejne rekordy. Skąd tak wielkie zainteresowanie aluminiowymi pojemnikami, skoro piwo można lać do butelek? Producenci wyjaśniają, że winni są... konsumenci, którzy w pandemii zmienili swoje zwyczaje. W czasie lockdownów wzrosła sprzedaż napojów w puszkach, bo z powodu zamknięcia barów i restauracji klienci przestali pić piwo "z kija". A kupujący w marketach wybierali zaś popularne sześciopaki, bo są lżejsze i praktyczniejsze niż piwo w butelkach. "Branża produkująca aluminiowe puszki odnotowała bezprecedensowy popyt na ten przyjazny dla środowiska pojemnik przed, a zwłaszcza podczas pandemii COVID-19" - informuje Aluminium Association, branżowa grupa reprezentująca producentów metalu.

Nie tylko wchodzące na rynek marki wolą sprzedawać swoje produkty w puszkach, także starzy producenci w trosce o środowisko i koszty recyclingu przestawili się z butelek na pojemniki aluminiowe. Zaopatrzeniowcy branży piwnej przeczesywali więc świat w poszukiwaniu dostępnych zasobów puszek. I sprowadzali je nawet z drugiego krańca globu.

Ale mimo tego, że np. w USA wszystkie zakłady produkujące opakowania pracują na pełnych obrotach, to zapotrzebowanie nadal jest tak duże, że niektórzy producenci napojów importują puszki z Brazylii, Arabii Saudyjskiej, a nawet z Azji. Jest to zabójczo drogie, bo transportowanie pustych puszek oznacza głównie transportowanie... powietrza. Za wszystko to płacą już, lub zapłacą wkrótce, konsumenci.

Najwięksi na świecie producenci zakładają, że przyzwyczajeni do wysokich cen piw rzemieślniczych, przełkną też podwyżki tych ze średniej i niskiej półki.

TOK FM PREMIUM